Connect with us

Życie

Pomagać trzeba wszystkim bez wyjątku

Mieszkam na dużym osiedlu, jest tutaj dużo bloków i bardzo trudno zapamiętać wszystkich sąsiadów. Ale jedną kobietę zawsze rozpoznaję, bez względu na to, gdzie ją spotykam.

Wanda Michałowicz – tak się nazywa ta kobieta, której ostatnio pomogłam. Wyróżnia ją to, że jest nieco ekscentryczna, więc nikt się z nią nawet nie wita. Pani Wanda wstaje około piątej rano, o wpół do szóstej zawsze gdzieś idzie, opatulona swoją wielką chustą. Nie myślcie, że ją śledzę, po prostu wcześnie wychodzę do pracy i wtedy ją zawsze spotykam.

Zawsze mnie ciekawiło, dokąd ona chodzi. A przy okazji, ja zawsze się z nią witałam, a ona w odpowiedzi kiwała głową z taką wdzięcznością, że aż mi się robiło cieplej na sercu. Pewnego dnia pani Wanda nie wyszła na zewnątrz. Nie widziałam jej przez jakieś dwa dni i zaczęłam się o nią martwić.

Dowiedziałam się, gdzie dokładnie mieszka, poszłam tam i zaczęłam pukać do drzwi. Ale po drugiej stronie panowała cisza. Przestraszyłam się nie na żarty i zadzwoniłam po karetkę i policję. Okazało się, że moje obawy nie były bezpodstawne – pani Wanda się rozchorowała. Dostała ciężkiej grypy i nie miała siły wstać z łóżka. Ponieważ nie ma dzieci ani żadnych krewnych, tylko ja się nią interesowałam, kupiłam jej wszystkie lekarstwa i codziennie odwiedzałam.

To, co mnie zaskoczyło, to że pani Wanda była bardzo zmartwiona, ponieważ nie mogła rano zająć się swoimi zwykłymi sprawami, ale nie za bardzo chciała powiedzieć, dokąd chodziła każdego dnia o świcie. W końcu jednak powiedziała mi, że rano chodzi dokarmiać miejscowego bezdomnego, potem jeździ na targ sprzedawać zieleninę, a wiosną i latem sadzonki, które uprawia w domu. Pani Wanda powiedziała, że jest jej żal tego mężczyzny, bo rodzina się go wyrzekła, kiedy stał się fizycznie niezdolny do pracy.

Przez tę jej przyjaźń z bezdomnym wszyscy wokół przestali patrzeć na nią jak na człowieka, żaden z sąsiadów nawet nie mówi jej “dzień dobry”.

„Nie rozumiem, co ja takiego złego robię. To wygląda tak, jakbym każdego ranka szła kogoś zabić. Czy to nie jest człowiek? Gdyby to był kot albo pies i bym go dokarmiała, to wszyscy by mnie szanowali. Ludzie czasami są bardzo dziwni…” – powiedziała pani Wanda.

Zapamiętałam jej słowa i przez ten czas, kiedy była chora, przygotowywałam i zanosiłam śniadanie dla tego mężczyzny, którego spotkał tak niefortunny los.

Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

piętnaście − trzy =

Trending