Connect with us

Życie

Po rozwodzie postanowiłam zmienić otoczenie i wyjechać za granicę. Przy okazji trochę tam zarobiłem. Kupiłem dom, ale moja druga żona uważała, że ​​powinienem go zapisać na jej córki, a nie na moją.

Jestem żonaty po raz drugi. Z moją pierwszą żoną byliśmy razem przez 5 lat. Potem się rozstaliśmy, bo doszliśmy do wniosku, że nasza miłość się wyczerpała i byliśmy ze sobą nieszczęśliwi. Zostaliśmy przyjaciółmi, bo mieliśmy wspólną córkę Kasię, która miała wtedy zaledwie 4 lata.

Chociaż rozstaliśmy się w zgodzie, byłem wtedy bardzo przygnębiony. Postanowiłem więc coś zmienić w swoim życiu.

Wyjechałem za granicę. Najpierw po to, żeby po prostu zmienić otoczenie, a później uświadomiłem sobie, że to świetna okazja do zarobienia dodatkowych pieniędzy. Myślałem o przyszłości swojej i mojej córki.

Byłem tam przez 5 lat. W pewnym momencie po prostu zdałem sobie sprawę, że już mi wystarczy i wróciłem do domu.

Miałem wystarczająco dużo oszczędności, żeby kupić dom i założyć własny biznes.

Często zabierałem do siebie Kasię na weekendy. Dobrze się bawiliśmy.

Przez jakiś czas mieszkałem sam, a potem poznałem Julię. Miała dwie córki, które mieszkały z nią i dziadkami w małym mieszkaniu. Zaczęliśmy się spotykać, później przerodziło się to w związek.

Nie myśląc nad tym długo, zaproponowałem jej, żeby wprowadziła się do mnie razem z dziećmi. Od razu dogadałem się z dziewczynkami, szybko zaprzyjaźniły się też z Kasią. Były zresztą w podobnym wieku.

Wszystko było jak w normalnej rodzinie.

Moja firma świetnie prosperowała. Kupiłem samochód. Odkładałem pieniądze na edukację córki. Nie potrzebowałem więcej – na wszystko nam wystarczało.

Julia i ja pobraliśmy się. Była wspaniałą żoną i matką. Dzieliliśmy między siebie codzienne obowiązki. Starałem się jej we wszystkim pomagać. Nawet gdy byłem zmęczony po pracy, gotowałem czasami obiad dla całej rodziny.

W tym czasie Julia nie pracowała. Nie nalegałem – jesteśmy rodziną i wszystko mamy wspólne.

Czas mijał. Byliśmy już małżeństwem od 5 lat. Dziewczynki miały wtedy 17 i 15 lat. A Julia coraz częściej zaczęła poruszać temat przyszłości swoich córek. Rozumiałem ją, bo sam też zawsze dbałem o przyszłość Kasi. Kiedyś w takiej rozmowie zasugerowała, że dobrze by było, gdybym zostawił ten dom jej córkom, bo Kasi kupiłem już śliczne mieszkanie, więc dom nie będzie jej potrzebny.

Z jednej strony poczułem się oszołomiony taką bezczelnością, ale z drugiej zrozumiałem, że ona, jako matka, troszczy się o swoje dziewczynki. Ale ja i tak całkowicie je utrzymywałem. Płaciłem za prywatne szkoły, kupowałem wszystko, co chciały i nigdy nie prosiłem o nic w zamian.

A to jest mój dom, na który ciężko zapracowałem. Dlatego mam prawo decydować, kto i kiedy to otrzyma.

Odmówiłem Julii, co bardzo ją uraziło. Nawet jej rodzice dzwonili, żeby namówić mnie do przepisania domu na ich wnuczki. Skąd się u ludzi bierze taka bezczelność? Dlaczego uważają, że coś im się ode mnie należy?

A jak żyją inne dzieci, których rodzice nie mogą zapewnić im mieszkania?

– Zgadza się, same na to zarabiają. Uważam, że tak powinno być. Nie dzielę dzieci, ale uważam, że jeżeli komuś jestem coś winien, to tylko Kasi. Dlatego, że kiedy była dzieckiem,  nie poświęcałem jej swojej uwagi.

Dlatego sporządziłem u notariusza dokument, który na wszelki wypadek stwierdzał, że dom będzie należał do Kasi. I chociaż kocham Julię, myślę, że zrobiłem wszystko tak, jak trzeba.

A co wy o tym myślicie? Może jednak powinienem zapisać dom pasierbicom?

Trending