Connect with us

Historie

Po co rodzisz dzieci, skoro o nie nie dbasz?

Mamo! Mamo! Bolą mnie nogi. Weź mnie na ręce. Prosiła trzyletnia dziewczynka. Ciągnęła matkę za rękę, w której ta niosła torbę z zakupami. Oczywiście, mała jest zmęczona. Taki wniosek można było wyciągnąć, patrząc na ciężkie torby w rękach kobiety. Najprawdopodobniej niosła to z lokalnego rynku. Było dość gorąco.

Matka, nie reagując na prośby dziecka, nadal szła. Palące słońce, ciężkie siatki i zmęczone dziecko. Chciałem tylko współczuć kobiecie. Jej zmęczony wygląd wskazywał, że nie ma innej opcji niż zabranie dziewczynki ze sobą na rynek. Była zmęczona, ale starała się tego nie pokazywać.

Od razu wydało mi się to znajome. Nie masz innego wyboru jak zabrać ze sobą dziecko. Nie masz z kim go zostawić. Widząc to, od razu przypomniałam sobie jeden przypadek.

Z rodzicami, podobnie jak z tą kobietą, często zdarzają się takie sytuacje. Produkty trzeba kupić, a nie ma z kim zostawić dziecka. Musisz zabrać je ze sobą. A kiedy ciągniesz dziecko za sobą bez potrzeby? W moim życiu zdarzyła się sytuacja, kiedy prawie oszalałam.

Syn do piątego roku życia był chowany głównie przez dziadków, moich rodziców. To oni nalegali, żebym nie brała urlopu dziekańskiego na akademii. Chcieli, bym kontynuowała naukę w szkole medycznej. Argumentowali to faktem, że wszystko, czego się nauczyłam, zostanie zapomniane w tym czasie, a oni chętnie zaopiekują się wnukiem. Nauka w ciągu dnia, a wieczorem nocne zmiany. Prawie nie widywałam synka.

A gdzie był ojciec dziecka? Dlaczego nie pomagał? Kiedy dowiedział się, że zaszłam w ciążę, powiedział, że nie jest gotowy na taką odpowiedzialność. Zaproponował, mi aborcję. Nie chciałam tego słuchać. Nie zamierzałam zabić dziecka. Wiedziałam, że będzie ciężko, ale rodzice wspierali mnie i pomagali mi we wszystkim.

Gdy tylko nadarzała się okazja, spędzałam czas z moim synem, chodziłam i bawiłam się na boisku w pobliżu naszego domu.

Syn miał wtedy 2 lata. Tego dnia byłam na Uniwersytecie przed południem, a potem na zmianie w szpitalu. Moja mama tego dnia czuła się źle. Mierzyła ciśnienie i informowała, że nie będzie mogła dziś iść na spacer z wnukiem. Po dwutygodniowych deszczach zrobiła się ładna pogoda.

Dziadek, aby nie denerwować dziecka, powiedział, że chętnie spędzi z nim czas na zewnątrz. Babcia ubrała wnuka, przekazała go mężowi, a ona sama poszła wziąć lekarstwo. Gdy tylko leki zadziałały, kobieta zasnęła. Budząc się, zdała sobie sprawę z przerażeniem, że jest sama w domu. Drżącymi rękami wybrała numer telefonu męża, ale ten był poza zasięgiem. Nic innego nie pozostało jak czekać. Na szczęście po 15 minutach przyszedł dziadek z wnukiem. Chłopiec ostatkiem sił trzymał się na nogach, nie chciał jeść i prawie natychmiast zasnął.

Wróciłam późno ze szpitala. Moja mama od razu poprosiła mnie, żebym spojrzała czy mój syn jest w porządku. Spał przez długi czas. Nie było temperatury, nos nie był zatkany. Może spacer miał tak duży wpływ? Tak, chodzili dziś z dziadkiem przez długi czas – skinęła głową mama.

Godzinę później weszłam do pokoju mojego syna. Spał ze mną, kiedy byłam w domu. Mruczał przez sen, ale się nie budził. Od razu zasnęłam.

Obudziłam się, słysząc płacz. Mamo, jest mi zimno! Mamo! Jęknął syn. Był zimny jak żaba. Chyba nie trzeba opisywać, co czułam w tych chwilach.

Natychmiast zadzwoniłam po karetkę i obudziłam rodziców, aby mi pomogli. Przed przybyciem pogotowia pocieraliśmy dziecko, aby choć trochę go rozgrzać i uspokoić.

Starszy lekarz osłuchał go, zmierzył temperaturę i zrobił zastrzyk. Następnie kazał natychmiast poić dziecko ciepłą, słodką herbatą.

Co z nim? – zapytałam.

Jak nie wiesz, co jest z dzieckiem? Co z ciebie za matka? Co zrobiłaś z dzieckiem, że ma przeziębienie?

Co miałam odpowiedzieć. Byłam zajęta. Dziadkowie się nim zajmowali.

Po co rodzić, jeśli potem nie pilnujesz.

Słysząc te krzyki, dziadek wszedł do pokoju.

„Poszliśmy do centrum z małym, a potem nad jezioro w parku. Tam chciałem wsiąść do autobusu, aby wrócić do domu. Długo nie przyjeżdżał, więc poszliśmy pieszo. Wnuk marudził, że jest zmęczony i chce na ręce, ale wiem, że nie można zrobić wszystkiego, o co prosi dziecko. On sam szedł całą drogę.”

Słuchając opowieści, lekarz znów zaczął krzyczeć, rodzicie, nie dbacie o dzieci, a one cierpią. Nie trwało to jednak długo. Lekarz wyjechał, grożąc, że jeśli zdarzy się to ponownie, wezwie policję. Leki i herbata pomogły, a stan zdrowia syna znacznie się poprawił. Mama zarzuciła ojcu tę głupotę i lekkomyślność z jego strony. A on tylko mrugnął oczami i wzruszył ramionami, mówiąc, że nie przewidział, że coś takiego się wydarzy. Dobrze, że tak się to skończyło.

Po tym wydarzeniu dziadek chodził z wnukiem tylko w pobliżu domu, aby w żadnym wypadku nie był przemęczony, a ja wciąż o tym wspominam i zarzucam sobie, że byłam wtedy naprawdę złą matką. Urodziła dziecko i przerzuciłam opiekę na dziadków, którzy też mieli swoje kłopoty.

Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

siedemnaście + dziewięć =

Trending