Connect with us

Historie

Pani Edyta całe swoje życie poświęciła dzieciom i wnukom, a teraz, gdy stała się stara i niedołężna, okazuje się, że nie jest nikomu potrzebna. Jest chora, ledwo chodzi po podwórku, obcy ludzie kupują jej lekarstwa i pomagają, a najbliżsi nawet ani razu nie przyjechali

Wszyscy w wiosce znają panią Edytę jako osobę wrażliwą i troskliwą; nauczycielkę, która wychowała wiele pokoleń; kobietę, która nigdy nikogo nie pozostawi samego w kłopotach; oraz jako troskliwą matkę i babcię. Całe życie pracowała w szkole, najpierw jako nauczycielka, a potem jako dyrektorka. Dzieci nie tylko uwielbiały jej lekcje, absolwenci chętnie ją odwiedzali nawet wiele lat po ukończeniu szkoły. Przychodzili z ciastem, żeby napić się herbaty i porozmawiać. Pani Edyta szczerze interesowała się losem każdego ze swoich uczniów.

Przy tym wszystkim miłości wystarczało jej i dla własnych dzieci, miała ich troje. Razem z mężem starali się wychowywać je na ludzi tak przyzwoitych, przyjaznych i gościnnych, jak oni sami. Płacili za ich edukację, pomagali im kupić mieszkania i starali się dzieciom zapewnić wszystko, co trzeba, chociaż wymagało to od nich wielu wyrzeczeń. Dzieci wyleciały z rodzinnego gniazda, założyły własne rodziny i przywoziły swoje dzieci na wieś. Kiedy zmarł jej mąż, pani Edyta zapominała o swoim bólu dzięki uczniom i wnukom, to dzięki nim jakoś się trzymała.

Ale lata mijały i pani Edyta nie miała już siły, żeby pracować, musiała przejść na emeryturę. Dzieci były dorosłe, wnuki też zaczęły przyjeżdżać coraz rzadziej, później już tylko po to, żeby złożyć jej życzenia urodzinowe, nie zostawały już nawet u niej na noc. Jedyne, co pozostało niezmienne, to wizyty wdzięcznych uczniów, którzy nie zapomnieli o swojej ulubionej nauczycielce. Dlatego, gdy tylko przyjeżdżali do wioski, biegli na chwilę do domu rodziców, a później od razu do pani Edyty. Kiedy kobieta zachorowała i musiała leżeć w łóżku, zadzwoniła do swoich najbliższych krewnych, żeby przywieźli jej lekarstwa i się nią zajęli. Odpowiedzieli, że na razie nie mają czasu, może później, ale jak będzie bardzo źle, to lepiej żeby poszła do szpitala.

Pewnego letniego wieczoru jej dawna uczennica, Dominika, zastała ją siedzącą na werandzie ze łzami w oczach. Podbiegła się przywitać, powiedziała, że ​​przyjechała na wakacje. Zapytała, co się stało, a kiedy usłyszała odpowiedź, była bardzo oburzona. Zadzwoniła do swoich kolegów z dawnej klasy i przyjaciół, a następnego dnia u pani Edyty na podwórku krzątało się kilkanaście osób. Jedni robili porządek na podwórku, inni pracowali w ogrodzie, ktoś inny gotował, ktoś robił pranie. Gdy tylko byli uczniowie dowiedzieli się o chorobie nauczycielki, rzucili wszystkie swoje sprawy i przyszli z pomocą i wsparciem.

Pani Edyta czuła się zakłopotana. Nie potrafiła ukryć łez wdzięczności i wciąż próbowała komuś w czymś pomóc. Uczniowie musieli na zmianę odwracać jej uwagę rozmowami. Dominika powiedziała, że dopóki jest w wiosce  na wakacjach, to będzie przychodziła jej pomóc, a później umówi się ze swoimi rodzicami i dawnymi szkolnymi kolegami tak, żeby pani Edyta zawsze miała jakąś pomoc. Dziewczyna powiedziała też, że w mieście odwiedzi jeszcze dzieci nauczycielki i je zawstydzi, bo jak tak można, własną matkę, która poświęciła im całe życie, zostawić samą w chorobie.

Trending