Connect with us

Historie

„No – to jest prezent!”, otwarcie zazdrościli Leonowi przyjaciele, kiedy na trzecią rocznicę ślubu dziadek podarował jemu i Zosi samochód. Ale za ten prezent przyszło mu słono zapłacić. Teraz babcia Leona prawie codziennie musiała gdzieś jechać i tylko wnuk mógł ją tam zawieźć

Leon wrócił z pracy strasznie poirytowany. Znowu nie zdążył zjeść obiadu. Rano babcię trzeba było zawieźć na działkę, a po dwunastej ją stamtąd odebrać. Kiedy delikatnie próbował odmówić, usłyszał tyle, że wystarczy mu na cały miesiąc.

– Co to za młodzież teraz! Nic by najlepiej nie robili. Ot, doczekałam się pomocy od wnuczka na stare lata. Co z ciebie za niewdzięcznik. Dziadek dał ci taki prezent, a ty odmawiasz mi drobnej przysługi. My nie mamy teraz samochodu. Kto ma mnie zawieźć?

Leon przez pół wieczora cierpliwie słuchał, jak niemoralna i bezduszna jest dzisiejsza młodzież, aż w końcu dał za wygraną. Nie było sensu stawiać oporu.

– A może by im oddać to auto? – Zosia spojrzała z nadzieją na męża, ale Leon tylko machnął ręką.

Dziadek Leona podarował młodej parze na trzecią rocznicę ślubu prawie nowy samochód. Przyjaciele nie kryli zazdrości. Takie auto dosłownie im spadło z nieba.

Tylko matka Leona z jakiegoś powodu nie podzielała ogólnego entuzjazmu. Dziadek jeszcze się z niej naśmiewał:

– Co tak posmutniałaś? Że nie tobie się auto dostało?

Ale zupełnie nie o to chodziło.

Samochód był w dobrym stanie, w pełni sprawny, ale te parę kilometrów zdążył już przejechać. Trzeba było zrobić porządny przegląd i trochę rzeczy powymieniać, bo w przeciwnym razie w najbardziej nieodpowiednim momencie, jak to zawsze bywa, auto mogło zawieść.

Leon od razu się za to zabrał. Własnymi rękami dopracował każdy najdrobniejszy szczegół, ponieważ od kilku lat pracował w serwisie samochodowym. Jak zaczął grzebać w samochodzie, okazało się, że trzeba wymienić znacznie więcej niż się na początku spodziewał. A potem tak go już poniosło, że w rezultacie auto wyglądało jakby właśnie przyjechało prosto z salonu. Silnik chodzi jak nowy, wnętrze zostało odświeżone, pod maską wszystko śmiga aż miło, a na karoserii nie ma ani jednej rysy.

Leon nie szczędził na to wysiłku, pieniędzy ani czasu. Samochód nadawał się na wystawę.

Zosia trochę śmiała się z męża:

– Spędzasz więcej czasu ze swoim samochodem niż ze mną. To przez niego nie pojechaliśmy w tym roku nad morze.

– Zosiu, jeszcze trochę i pojedziemy tą ślicznotką, gdzie tylko chcesz, nie tylko nad morze, – odpowiedział całkowicie szczerze Leon.

Ale nigdzie nie pojechali, bo babcia miała działkę, warzywa, drzewa owocowe i trzeba jej było pomóc w zbiorach.

Leon zaciskał zęby, ale w milczeniu ładował do bagażnika worki z ziemniakami, marchewką, burakami i czym tam jeszcze. Jeżeli w bagażniku brakowało miejsca, to warzywa szły do środka. Potem spędzał godzinę w domu na odkurzaniu i czyszczeniu samochodu.

Pierwsze próby, żeby zatrudnić wnuka jako kierowcę, zaczęły się już w trakcie napraw samochodu.

– Dlaczego tak długo się z tym bawisz, – oburzała się babcia. – Jeszcze to auto doszczętnie zniszczysz. Po co ty tam w ogóle coś naprawiasz? Wcześniej dobrze jeździło.

Babcia dzwoniła do Leona co drugi dzień i pytała, czy samochód jest gotowy. Kiedy w końcu usłyszała dobrą wiadomość, że naprawy wreszcie się zakończyły, od razu wymyśliła tysiąc i jeden powodów, dla których musiała gdzieś natychmiast jechać. Wycieczki na działkę były regularne i ogólnie ogród był dla niej miejscem świętym. Ale żeby tylko. Babcia musiała jeszcze jeździć do kościoła, na zakupy, na imieniny cioci Kazi i tak dalej.

Regularnie przy tym chwaliła się koleżankom, jakiego ma idealnego wnuka i że jeżeli będą musiały gdzieś jechać, to on je bez żadnych problemów zawiezie.

Tak też się kiedyś stało. Do Leona zadzwoniła jakaś Bronisława Dudek i kazała mu czekać na nią w najbliższą sobotę o ósmej pod takim a takim adresem. Leon nie znał żadnej Bronisławy, a nie zdążył jej o nic zapytać, bo po wydaniu instrukcji natychmiast się rozłączyła. Leon uznał, że ktoś pomylił numer i oczywiście w tę sobotę nigdzie nie pojechał.

Tego dnia babcia urządziła mu straszną awanturę.

– Jak mogłeś? Kobieta czekała na ciebie przez godzinę. Obiecałam jej, a ty mnie tak zawiodłeś.

Po tym incydencie Leon postanowił zwrócić się do swojej matki o radę.

– Spodziewałam się czegoś takiego, – odpowiedziała. – Nie wiem, jak masz walczyć z babcią. Chyba zadziała tu tylko jeden sposób: zdobyć się na taką samą bezczelność jak ona. Twój ojciec już dawno tak ją zniechęcił do wizyt w naszym domu. A ty zrób to samo, bo inaczej cię zajeździ. Twojego dziadka już prawie zamęczyła. Myślisz, że dlaczego dał ci swój samochód? Teraz on siedzi sobie spokojnie w domu, a ty jeździsz zamiast niego.

– Ale co z samochodem, mamo?

– Będziesz go musiał im oddać, inaczej babcia ci nie da żyć.

– Chyba nie dam rady. Nie chodzi o pieniądze. Nie w tym rzecz. Po prostu włożyłem w to auto całe serce.

Leon do tej pory nie zdecydował, co woli poświęcić – spokój ducha czy samochód. Ale niedługo na pewno Zosi skończy się cierpliwość i sama odstawi samochód babci i dziadkowi na podwórko.

Trending