Connect with us

Życie

Nigdy nie czułem miłości moich rodziców. Zawsze byli wobec mnie surowi. Tego dnia mama poprosiła mnie, żebym przyjął młodszego brata do pracy. Kiedy odmówiłem, powiedziała, że nie chce mnie więcej widzieć.

Niedawno skończyłem 35 lat. Jestem żonaty, mamy troje dzieci. Wszystko, co mam – zarobiłem i osiągnąłem sam, bez niczyjej pomocy.

Nie bardzo lubię wspominać swoje dzieciństwo, bo mam mało przyjemnych wspomnień. Dorastałem w rodzinie o surowych zasadach. Mój ojciec był żołnierzem, matka nauczycielką. Byłem wyczekiwanym dzieckiem, ale ze względu na surowość rodziców nie czułem od nich miłości jako takiej. A kiedy miałem 5 lat, urodził się mój brat. Bardzo go kochałem i często się z nim bawiłem. Kiedy podrósł i coś narozrabiał, często go chroniłem i sam zbierałem baty od ojca.

W domu często brakowało pieniędzy, więc nikt nie dawał mi kieszonkowego. Rodzice uważali, że dziecko nie potrzebuje takich fanaberii. Aby mieć chociaż na drobne  wydatki, od dziesiątego roku życia próbowałem pracować. A to pomogłem sąsiadom skopać grządki albo zbierać ziemniaki za 5 złotych, a to za 3 złote popilnowałem krów na pastwisku. Tak nauczyłem się jakoś sobie radzić.

W szkole bardzo się starałem. Wiedziałem, że muszę zrobić wszystko, co w mojej mocy, żeby pójść na studia i znaleźć dobrą pracę.

Od dzieciństwa marzyłem, żeby zostać architektem, dobrze zarabiać i żyć daleko od rodziców. Ale ojca nie interesowały moje marzenia, zawsze mówił, że widzi we mnie żołnierza.

Mój brat był zupełnie inny niż ja, mieliśmy kompletnie różne charaktery. O ile ja potrafiłem bronić swojego zdania przed rodzicami, on zgadzał się na wszystko, co mu mówili i kazali zrobić. Byliśmy całkiem innymi ludźmi – zawsze zastanawiałem się, jak to możliwe, że jesteśmy z tych samych rodziców.

Jakoś do wieku kilkunastu lat byliśmy z bratem najlepszymi przyjaciółmi. Potem przestaliśmy się dogadywać.

Szkołę ukończyłem z wyróżnieniem. Dokumenty na studia składałem w tajemnicy przed rodzicami. Dostałem się na architekturę, ale tata odmówił utrzymywania mnie na studiach.

Musiałem więc połączyć naukę z pracą. Mieszkałem w akademiku, rano chodziłem na uczelnię, potem biegłem do pracy, a później siedziałem do późnej nocy nad notatkami. Było mi ciężko, ale wiedziałem, po co to robię.

Od dziecka jestem wytrwały w dążeniu do celu.

Po studiach znalazłem pracę w zawodzie i szybko wspiąłem się po szczeblach kariery.

Wcześniej myślałem tylko o swojej finansowej przyszłości, więc dopiero po studiach zająłem się swoim życiem osobistym.

Pod tym względem od razu mi się poszczęściło.

Dzięki znajomym poznałem uroczą dziewczynę, Beatę, która później została moją żoną.

Wesele było skromne – uznaliśmy, że wolimy wyjechać w zagraniczną podróż. W końcu to tylko nasze święto.

Rodzice tylko nam sucho pogratulowali. Zawsze tacy dla mnie byli, więc nie byłem zaskoczony.

W tym czasie mój brat był już w szkole wojskowej. Ojciec wciąż go do tego namawiał, a on nie miał wyboru. Nie był ambitny, nie miał żadnych innych planów na przyszłość.

Po ślubie postanowiliśmy postarać się o dzieci. Zawsze chciałem mieć trójkę. Dać im całą swoją miłość i troskę. Moje marzenie w pełni się zrealizowało po czterech latach małżeństwa. Nie posiadałem się ze szczęścia.

Miałem wszystko, o czym zawsze marzyłem – rodzinę i miłość, spokój i harmonię.

W tym czasie otworzyłem własne biuro architektoniczne. Nie brakowało nam pieniędzy, żyliśmy w dostatku.

Moi rodzice postarzeli się przez te lata, ale wcale się nie zmienili. Nic im się nie podobało.

Pomimo naszych napiętych relacji, zawsze pomagałem im finansowo. Niedawno kupiłem ojcu samochód. Rzadko do nich przyjeżdżałem i starałem się nie zostawiać u nich moich dzieci.

Po szkole mój brat został w domu rodziców. Nie udało mu się nic osiągnąć.

Pewnego dnia mama poprosiła mnie, żebym zatrudnił go u siebie. Kategorycznie odmówiłem.

Kierowałem się tym, że nie powinno się pracować z rodziną. Nasze relacje i tak są już napięte, po co to jeszcze przenosić na pracę.

Poza tym w zespole mam samych fachowców – nie wiem, co miałby u mnie robić mój brat. To odpowiedzialna praca, a jemu brakuje tej cechy.

Moja mama zaczęła mi wypominać, że jestem złym bratem i synem. Oni mnie wychowali, a ja nie chcę spełnić ich jednej prośby. Nie miałem ochoty tego słuchać.

Uważam, że osiągnąłem wszystko sam i wcale nie dzięki rodzicom, tylko wbrew nim.

W końcu powiedzieli, że nie chcą mnie więcej widzieć.

Cóż, nie ma potrzeby.

Nie chcę ich już znać.

Radek, 35 lat

Trending