Connect with us

Historie

Nie rozumiem, jak między braćmi może panować zazdrość

Mam brata Darka. Obaj już w dzieciństwie zdecydowaliśmy, że będziemy mieszkać z naszymi rodzinami we wspólnym ogromnym domu. Kiedy obaj się ożeniliśmy, zaczęliśmy budować nasz dom. Jestem żonaty od 8 lat, mamy dwóch synów: Maksa i Artura. Moje chłopaki są jak huragan – tak szybcy i aktywni, że czasami nie potrafimy za nimi nadążyć. Lubią robić wszystko, a najbardziej – chodzić ze mną na ryby.

Mój brat i ja wędkujemy od najmłodszych lat. Na rybach odpoczywamy, dostajemy dawkę adrenaliny i równocześnie mamy okazję trochę się zmęczyć. Mamy wszystkie niezbędne do wędkowania sprzęty: pontony, wędki i woblery. Wszystko leży w garażu na naszej posesji. Garaż podzielony jest na dwie części, więc trudno pomylić nasze rzeczy. Nie trzymamy tam nic oprócz rzeczy, które przeszkadzają w domu. Nasze samochody stoją na zewnątrz, więc nie mam potrzeby, żeby codziennie zaglądać do garażu.

Kiedy brat jedzie na ryby sam – korzysta ze swoich rzeczy, a gdy wybieramy się razem, ustalamy, kto zabiera łódź. Ale kiedy moje dzieci były małe, nie chodziłem często na ryby. Czekałem, aż chłopcy podrosną, żebym mógł ich zabrać ze sobą. Młodszy syn urodził się późnym latem, więc od razu zdecydowałem, że jesienią powstrzymam się od łowienia. Powiedziałem o tym bratu. Powiedzmy, że uprzedziłem go, że przez jakiś czas będzie musiał łowić sam. Poparł moją decyzję.

Minęła jesień, przyszła zima, a potem wiosna. Kiedy lód zszedł z jeziora, zdecydowałem, że nadszedł czas na moje ulubione hobby – łowienie ryb.

Zacząłem się, jak zwykle, szykować wieczorem. Sprzęt zebrany, wędki złożone, tylko włożyć wszystko do samochodu. Czas załadować ponton do bagażnika. Poprosiłem mojego brata o pomoc, ponieważ łódka jest ciężka, a wsadzenie jej do samochodu wymaga trochę wysiłku. Ku mojemu zaskoczeniu, brat odmówił, mówiąc, że jest zajęty i nie ma na to czasu.

„Chyba sobie jakoś poradzę sam?” – pomyślałem i poszedłem do garażu po łódź. Ale miejsce, w którym zwykle stała, było puste. „Darek pewnie odsunął ją dalej od drzwi” – ​​błysnęło mi w głowie. Ale mimo, że się dobrze rozglądałem, nie znalazłem tego, czego szukałem.

Kiedy podszedłem do brata i zapytałem, gdzie jest mój ponton, powiedział, że ma go w samochodzie, bo zabrał go na ostatnią wyprawę na ryby, tylko że nie może znaleźć kluczyka do auta. „Jak to? Nie możesz znaleźć kluczyka? Może syn gdzieś ci schował… ”- nic złego nie przeczuwałem, bo różne rzeczy mogą się zdarzyć, ale byłem trochę zły, że ​​wziął łódkę bez pozwolenia.

Po bezskutecznym poszukiwaniu kluczyka powiedział, że mogę wziąć jego łódź.

– Ale po co, skoro mam własną? – zapytałem zdziwiony.

– Bo nie wiem, gdzie mam ten kluczyk… – ale brat nawet nie skończył, bo mały Staś, jego syn, przyniósł i włożył mu kluczyk do ręki. Brat był wyraźnie niezadowolony, ale ja się cieszyłem, że wezmę swoją łódź.

Kiedy dotarłem na łowisko, zacząłem pompować ponton i zobaczyłem, że jest przebity. Nie trochę, cało dno było jakby czymś pocięte. Byłem bardzo zły, bo o takich  rzeczach trzeba mówić wcześniej, na próżno przejechałem prawie sto kilometrów.

Wróciłem do domu wściekły. Poszedłem prosto do brata z pytaniem: „Co się stało z moją łodzią?”. Na co on po prostu wzruszył ramionami. Jak się okazało, podczas ostatniego wędkowania zaszorował dnem łodzi o ostre kamienie na dnie jeziora, a nie ma pieniędzy na zakup nowego pontonu.

Ta sytuacja bardzo mnie rozzłościła, bo tak się zwyczajnie nie robi. Na szczęście jego żona powiedziała, że ​​z zaoszczędzonych pieniędzy odkupią mi moją łódź.

Jak się okazało, mój brat też był zły, że w garażu jest więcej moich rzeczy niż jego. Uważał, że to nieuczciwe, bo zajmuję więcej miejsca. Tak naprawdę był zazdrosny, bo w przeciwieństwie do niego mogłem kupić sobie wszystko, co tylko chciałem do mojego hobby. Naprawdę nie wiem, jak na to zareagować…

Trending