Connect with us

Rodzina

Nie przypuszczałem, że moje wsparcie i pomoc żonie mogą obrócić się przeciwko mnie.

Moja żona Renata i ja jesteśmy małżeństwem od 5 lat i wspólnie wychowujemy naszą córkę Oliwkę. Na pierwszy rzut oka jesteśmy bardzo zwyczajną rodziną – ja pracuję i nas utrzymuję, a moja żona zajmuje się domem i wychowaniem córki.

Nie powiem, że moja praca jest jakoś bardzo dobrze płatna, ale na życie nam wystarczało i nikt nie narzekał. Tak to trwało mniej więcej przez 3 lata, ale czy to rutyna, czy coś innego, moja żona nagle uznała, że musi się czymś zająć.

Wiedzieliśmy, że zwykła praca na etat nie wchodzi w grę, bo ciągle jeszcze musiała zajmować się Oliwką. Nawet jak córka pójdzie do przedszkola, to i tak nie mamy nikogo, kto mógłby nam w razie czego pomóc. A wszyscy słyszeli, jak chorują tam dzieci – ciągłe zwolnienia lekarskie w pracy też nie byłyby dobrze widziane. Poza tym niewielu pracodawców chętnie zatrudnia matki małych dzieci, bo wiedzą, z czym to się wiąże.

No więc Renata zaczęła myśleć nad czymś, co sprawiałoby jej prawdziwą przyjemność. Nie naciskałem na nią, pieniędzy nam wystarczało, więc dałem żonie możliwość, żeby się wykazała. A ona jest bardzo utalentowaną kobietą i prawie od razu znalazła dla siebie kilka opcji.

Postanowiła sprawdzić się w roli „bizneswoman” i założyć własną firmę. Na początku miała pomysły, które nie wymagały dużych inwestycji, ale za to dużego nakładu pracy i nie przynosiły właściwie żadnych pieniędzy. Wiem, że Renata przekopała cały Internet w poszukiwaniu pracy zdalnej i chociaż kilku rentownych pomysłów.

Ale jednak jakoś przypadkiem wpadliśmy na pomysł, żeby otworzyć własny sklep z damską odzieżą. Nie chcę się chwalić, ale to ja nakłoniłem żonę, żeby o tym pomyślała. Kiedyś spędziliśmy masę czasu na poszukiwaniach odpowiedniej sukienki dla Renaty i kiedy byłem już kompletnie wykończony, powiedziałem: “Gdybyś miała własny sklep, nie musiałbym chodzić za tobą przez te 4 godziny”.

Renata potraktowała ten pomysł poważnie i zaczęła szukać wszystkich przydatnych informacji. W tamtym momencie była tak podbudowana i pełna entuzjazmu – czuła, że ​​właśnie tego jej potrzeba.

Przez cały czas starałem się jej pomóc – wracałem wcześnie z pracy do domu i opiekowałem się córką, przejmowałem obowiązki domowe – na ile mogłem, starałem się dać mojej żonie jak najwięcej czasu na jej nowe zajęcie. Zacząłem nawet oszczędzać, żeby pomóc jej finansowo.

Trzy miesiące później Renata pokazała mi swój gotowy biznesplan z uwzględnieniem ryzyka i wszystkich możliwych błędów w obliczeniach. Było widać, że moja żona potraktowała całą sprawę bardzo poważnie, więc postanowiłem jej  pomóc i pożyczyć część pieniędzy.

Wkrótce otworzyliśmy sklep i od tamtego czasu Renata była już całkowicie pochłonięta pracą. Szczerze mówiąc, spodziewałem się czegoś innego. Miałem nadzieję, że będzie spędzała tam parę godzin, ale nie całe dnie. Na początku czekałem, aż sytuacja się ustabilizuje, ale z biegiem czasu nic się nie zmieniło. Więc można powiedzieć, że ten sklep odebrał mi żonę, a córce mamę.

Kiedy próbowałam wytłumaczyć to Renacie, słyszałem tylko oskarżenia – że mówię tak dlatego, że ona też zaczęła zarabiać. Chociaż to nieprawda.

Wychodzi na to, że pomagałem, wspierałem ją, a i tak wszystko obróciło się przeciwko mnie. Teraz nie wiem, co robić i jak odzyskać żonę. Wszystko się jakoś bardzo skomplikowało.

Trending