Connect with us

Życie

Nie mogłam znaleźć rodziców, a potem sami się znaleźli

Mam dwadzieścia siedem lat, niedawno wyszłam za mąż za słynnego artystę. Poznaliśmy się w galerii, kiedy pisałam recenzję jego obrazów. Z wykształcenia jestem krytykiem sztuki. Żyjemy dostatnio, robię to, co kocham, nareszcie jestem szczęśliwa. Ale wcześniej…

Urodziłam się i od razu trafiłam do domu dziecka.

Moja mama zaszła w ciążę, ale w domu brakowało pieniędzy. Dlatego jej rodzice zmusili ją, żeby mnie oddała… Mam na imię Ola. I to wszystko, co wiem, bo tak napisała moja mama w notatce, którą mi dali, kiedy nauczyłam się czytać.

Przez całe życie, odkąd pamiętam, chciałam poznać moją rodzinę. Wszystkie moje przyjaciółki mówiły, że nienawidzą swoich rodziców za to, że je porzucili. Nie wiem dlaczego, ale ja tak tego nie czułam. Z całego serca chciałam do nich wrócić. Wydawało mi się, że oddali mnie, bo tak naprawdę to była jedyna opcja, jaką mieli.

Nauka przychodziła mi z trudem, ale jakoś sobie radziłam, bardzo się starałam. Pewnie dlatego, że od dzieciństwa kochałam sztukę. A w naszej szkole i na zajęciach w domu dziecka nie było takich prawdziwych lekcji muzyki ani rysunku. Większość zajęć z podręcznikiem, naprawdę nic ciekawego.

Po podstawówce dostałam się do liceum plastycznego, a po maturze na studia. Nie było mi łatwo, bo byłam całkiem sama, ale wiedziałam, że muszę zdobyć wykształcenie, nie ma innej możliwości.

W studenckim życiu najbardziej podobało mi się to, że nikt już mnie nie kontroluje i że mogę spokojnie poszukać moich rodziców! Zdawałam sobie sprawę, że lepiej opowiadam o obrazach niż je maluję. Dlatego zostałam krytykiem sztuki, zaczęłam pisać artykuły i recenzje, odwiedzać muzea i wystawy. Życie zaczęło mi się poprawiać. Ale moja rodzina najwyraźniej nie chciała, żebym ich znalazła.

W wieku dwudziestu czterech lat poślubiłam wspaniałego mężczyznę. Dzięki niemu wzniosłam się zawodowo na poziom, o jakim nie marzyłam. Ale kiedy miałam 26 lat, coś się wydarzyło. W galerii, w której wystawiane są obrazy mojego męża, zatrudnił się jako sprzątacz mężczyzna, który nosił takie samo nazwisko, jak ja. A jest ono dość rzadkie.

Poszukałam wszelkich możliwych informacji o nim i o jego krewnych, a potem napisałam do domu dziecka, do mojej ulubionej wychowawczyni, prosząc, żeby wreszcie powiedziała mi prawdę. Tak, to naprawdę był on, mój ojciec…

Pewnego razu przyszła do niego z wizytą żona i trójka dzieci. Mężczyzna powiedział komuś, że to ich wnuki… Dowiedziałam się, że rodzina żyje bardzo biednie.

Podniosłam mu pensję i co miesiąc anonimowo przelewam środki na jego konto.

Nie jestem jeszcze gotowa na rozmowę z nimi, więc tak to trwa już od ponad roku.

Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dziewiętnaście + 13 =

Trending