Connect with us

Rodzina

Nie chciałam być jej matką

Moja śliczna Amelka ma już czternaście lat. Każdego dnia, patrząc na nią, nie wyobrażam sobie, jak wyglądałoby moje życie bez córki. Ale były chwile, kiedy tak nie myślałam. Powiem więcej, po urodzeniu Amelki szczerze jej nienawidziłam.

Maćka, ojca Amelki, poznałam jeszcze jako nastolatka. Właśnie skończyłam osiemnaście lat, wyrwałam się spod opieki rodziców i myślałam, że jestem w stanie zbudować samodzielne życie.

Uwierzyłam w obietnice Maćka, że na pewno się ze mną ożeni. „Urodzisz mi troje dzieci, na pewno nie mniej,” – lubił powtarzać mój chłopak.

Dlatego kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, nie przypuszczałam nawet, że ta wiadomość go nie ucieszy, a wręcz przeciwnie.

„Co ty sobie wymyśliłaś?” – krzyknął do mnie Maciek. – “Chcesz ślubu? Gdybym miał się żenić z każdą, która chce mieć ze mną dzieci, to miałabym harem! Teraz zastanów się, co zrobisz z tym dzieckiem!”

„Z tym dzieckiem”! Nawet nie nazwał go „naszym”. W tym momencie zdałam sobie sprawę, jak głupia i naiwna byłam przez cały ten czas! Ale nic nie można było już zmienić! Na aborcję było za późno, musiałam urodzić.

Młoda, ciężarna i samotna, pod pełnymi wyrzutów spojrzeniami wszystkich moich znajomych, poszłam urodzić dziecko, którego z góry nie kochałam.

„Zniszczyła mi życie!” – krzyczałam. – „Nie chcę być jej matką!”

Poród był trudny nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Zrozumiałam, że w wieku dziewiętnastu lat zostałam samotną matką i wszystkie moje marzenia o wykształceniu, karierze i szczęśliwej rodzinie w jednej chwili rozpłynęły się jak dym…

Trzeciego dnia po porodzie, w dniu wypisu, poszłam do gabinetu lekarskiego i powiedziałam, że chcę zostawić dziecko w szpitalu.

– Może znajdzie się jakaś rodzina, która będzie chciała ją przyjąć, – powiedziałam i wyszłam, obawiając się osądzającego spojrzenia starego lekarza.

Po pół godziny wszedł do mojej sali.

– Chcę z tobą porozmawiać, kochanie, – powiedział łagodnie, przytulając mnie po ojcowsku za ramiona. – Rozumiem, jak jest ci teraz ciężko. I nie osądzam cię. Kto wie, co bym zrobił na twoim miejscu. Ale… spójrz na tę małą, – podszedł do łóżeczka mojej córki, – jej jest znacznie trudniej niż tobie. Właśnie przyszła na ten świat, a już nikt jej tutaj nie potrzebuje.

Lekarz westchnął.

– Jej ojciec jej nie potrzebuje, ty jej nie potrzebujesz. Oczywiście znajdą się ludzie, którzy pokochają ją jak własną córkę, ale ona zawsze będzie czuła, że ​​gdzieś na świecie żyje ktoś najbliższy. Ty też to poczujesz. Za kilka lat, z nią czy bez niej, na pewno staniesz na nogi, weźmiesz ślub i będziesz chciała mieć dzieci, ale w głębi serca będziesz wiedziała, że masz to dziecko. Będziesz o niej myśleć codziennie przed snem, a kiedy usłyszysz płacz dziecka na ulicy, też będziesz płakać, bo zrozumiesz, że ​​czasu nie da się cofnąć. A teraz masz okazję temu zapobiec. Przemyśl to jeszcze raz, kochanie, przemyśl to dobrze!

Stałam tam roniąc łzy. A potem podeszłam do łóżeczka i po raz pierwszy z własnej woli wzięłam córkę na ręce. Ocierając łzy, wyszeptałam:

– Nigdy cię nie zostawię.

Kiedy wracałyśmy do domu, z okna pomachał nam siwowłosy lekarz. W tym momencie wydawał mi się podobny do anioła.

Trending