Connect with us

Historie

Nasz młodszy syn bardzo lubi spędzać czas z naszym sąsiadem. Pan Staszek był nauczycielem w przedszkolu, a teraz jest już na emeryturze. Sąsiad nauczył naszego syna czytać, grać w piłkę, zrobili razem karmnik dla ptaków. Mój mąż jest zły, że syn tak dobrze dogaduje się z obcym człowiekiem i chce im zakazać tych spotkań.

Mąż złości się, że kiedy tylko zapyta o coś syna, ten od razu mu się chwali, że pan Staszek go czegoś nauczył, coś mu opowiedział albo wytłumaczył. Wszystkie rozmowy toczą się wokół niego. Ojciec nigdy nie wie, co syn chciałby dostać w prezencie, ale pan Staszek bez pudła trafia z podarkami – nawet jeżeli są niedrogie, to chłopak  jest zachwycony, bawi się nimi i mówi, że marzył właśnie o czymś takim.

Męża irytuje, że obcy człowiek zbliżył się do jego syna bardziej niż własny ojciec. Ale wcześniej był bardzo zadowolony, że sąsiad opiekuje się naszym dzieckiem. Nasz starszy syn już studiuje w innym mieście, a młodszy jeszcze nie chodzi do szkoły. Próbowaliśmy wysłać go do przedszkola, ale dziecku się tam nie podobało. Mąż z kolei narzekał, że nasze dziecko jest bardzo hałaśliwe, nadaktywne i nie pozwala mu pracować. Za to po pracy nie miał już siły na zabawę z synem. Zaczęliśmy szukać opiekunki. Kiedyś rozmawialiśmy na ten temat z jedną sąsiadką, a ona powiedziała, że ​​pan Staszek z trzeciego piętra przez całe życie był wychowawcą w przedszkolu. Teraz jest na emeryturze, można go zapytać. Jest blisko i ma doświadczenie.

Rzeczywiście, okazało się, że to dla nas idealna opcja. Pan Staszek szybko znalazł wspólny język z naszym synem. Chłopiec szybko nauczył się czytać, pisać pierwsze litery, zainteresował się dinozaurami i samolotami. Nie mogliśmy wymarzyć sobie lepszej niani dla naszego dziecka. Byłam spokojna, że ​​mój syn jest w dobrych rękach i że będzie dobrze przygotowany do szkoły. Pan Staszek też był szczęśliwy. Powiedział, że w przez całe swoje zawodowe życie przyzwyczaił się do dzieci, ich aktywności, a gdy przeszedł na emeryturę, bardzo się nudził. Mówi, że teraz czuje się młodziej, nabrał sił i energii.

Ale ostatnio mój mąż jest bardzo niezadowolony z faktu, że nasz syn spędza tyle czasu z sąsiadem. Mówi, że mały rozmawia tylko o panu Staszku i o tym, co razem robili, a on nie potrafi teraz znaleźć podejścia do własnego dziecka. Syna nie interesuje to, co proponuje mu ojciec. Dlatego mąż uważa, że syn spędza za dużo czasu z sąsiadem. Nawet w weekendy, kiedy jesteśmy w domu, pyta, czy może do niego pójść albo prosi, żeby wyszedł z nim na plac zabaw. Sąsiad nigdy nie odmawia.

Zdarzyło się kilka razy, że nie mogliśmy uśpić dziecka, prosiliśmy pana Staszka o pomoc, on przychodził, a syn przy nim bardzo szybko zasypiał. To oczywiste, że dziecko jest do pana Staszka bardzo przywiązane. Jeżeli jest blisko, zawsze gotowy do pomocy, to nie wiem, czy warto się tym martwić. Ale mój mąż coraz bardziej upiera się, że powinniśmy bezwzględnie zabronić sąsiadowi spotkań z naszym synem i to wszystko zatrzymać. Do szkoły nie zostało aż tak dużo czasu, mówi mój mąż, możemy na ten czas znaleźć inną opiekunkę dla dziecka.

Nie wiem co robić, to bardzo zaboli naszego syna i zasmuci sąsiada. To jest bardzo dobrym człowiek i nic złego przecież nie zrobił. Ale mąż upiera się, że to tylko sąsiad, a nie krewny i nie powinnam się tym przejmować. Powinnam o tym pomyśleć tak – zwalniamy jedną nianię, zatrudniamy inną, praca jak każda inna. Nie ma z czego robić tragedii.

Edyta, 38 lat

Trending