Connect with us

Rodzina

Myślałem, że zapewniam Ani szczęśliwe życie, a ona z wdzięczności weszła mi na głowę

Moja żona i ja jesteśmy małżeństwem od pięciu lat i mamy wspólnego syna. Dla mnie to jest pierwsze małżeństwo, ale ja jestem drugim mężem Ani. Z pierwszego małżeństwa ma jeszcze dwoje dzieci, które oczywiście mieszkają z nami.

Jak powiedziała mi moja żona, jej pierwszy mąż znęcał się nad nią i dziećmi – nie dawał im pieniędzy na mieszkanie, jedzenie, ubrania. Nigdzie Anny nie puszczał, nawet do rodziców, bardzo ją kontrolował i był zazdrosny bez powodu. Powtarzała mi, że nareszcie jest szczęśliwa, bo uciekła z tego więzienia i uratowała swoje dzieci przed tym piekłem.

W pierwszych latach naszego małżeństwa była bardzo delikatna, nigdy się nie kłóciliśmy, nie miała żadnych kaprysów. Była zadowolona z naszego dwupokojowego mieszkania, które dostałem w spadku po babci i powiedziała, że cieszy się, że mamy własny dach nad głową. Nigdy żonie niczego nie zabraniałem, bo chciałem, żeby była szczęśliwa i zapomniała o swoim pierwszym nieszczęśliwym małżeństwie.

Ale moją Anię trochę zepsuło takie dobre życie. Oczywiście bardzo ją kocham i chcę z nią dalej być, ale zrobiła się nie do zniesienia. Niedawno powiedziała mi, że chciałaby mieszkać w dużym domu, bo w mieszkaniu jest już nam za ciasno. Poza tym chce mieć swój samochód, bo to wstyd, żeby jeździła autobusem.

Sam też bym chciał takich zmian, ale nie jestem w stanie tak dużo zarobić. Taka prawda. Samo utrzymywanie pięcioosobowej rodziny nie jest tanie, zwłaszcza że tylko ja w domu zarabiam. Wydawało mi się, że moja żona to wszystko rozumie, ale okazuje się, że wręcz przeciwnie. Obraża się, że ​​źle jej się żyje, że nie ma futra z norek i że nie może wysłać starszych dzieci na dwa miesiące na kolonie.

Ostatnio często się o to kłóciliśmy. Podczas ostatniej sprzeczki nie mogłem się już powstrzymać i powiedziałem Ani, że najchętniej odesłałbym ją z powrotem do jej byłego męża, przy którym nie miałaby co jeść w wynajętym mieszkaniu. No i teraz moja żona śmiertelnie się na mnie obraziła, przez cały czas płacze i w ogóle się do mnie nie odzywa.

Całą winę zrzuciła na mnie. Powiedzcie mi, co zrobiłem źle? Czy mało robię dla niej i dzieci? Dlaczego w ogóle nie jest mi za to wdzięczna?

Trending