Connect with us

Rodzina

Moja żona dorastała w przekonaniu, że powinna sama o wszystkim decydować, bo nie warto oczekiwać pomocy od bliskich.

I wcale nie dlatego, że nie mieli ku temu okazji – po prostu uważali, że to nie jest konieczne. Irena zawsze trzymała się trochę z boku – jej matka nie interesowała się za bardzo nią i jej życiem. Ale o swoich młodszych dzieciach nie zapominała.

Od początku naszego małżeństwa, a trwa ono już prawie 10 lat, nie było takiego przypadku, żeby rodzice Ireny tak po prostu zadzwonili albo nas odwiedzili. Jeżeli się odzywali, to tylko wtedy, kiedy czegoś chcieli – pożyczyć pieniądze, których nigdy nie oddawali, wywieźć stare rzeczy na wieś i tak dalej. Chociaż Irena czuła się takim podejściem urażona, to nigdy nie odmówiła pomocy. Czego nie można powiedzieć o nich.

Poszła na studia, bo sama chciała. Wiedziała, że ​​jej rodzice nie będą wydawać pieniędzy na jej wykształcenie. Nikogo nie obchodziło to, z czego żyła i co jadła – dostała miejsce w akademiku, a cała reszta ich nie obchodziła. Nawet wiadomość o naszym małżeństwie zbytnio ich nie zainteresowała. Mieliśmy cichy ślub i skromne przyjęcie – takie, za które mogliśmy zapłacić sami, chociaż pomogli nam moi rodzice. Na ślub przyszli tylko rodzice Ireny; nie wzięli ze sobą ani jej brata, ani siostry – oni nie mieli czasu. Uroczystość nie obyła się bez skandalu – mojej teściowej nie spodobało się, że Irena nie podziękowała rodzicom za to, że ją wychowali.

Potem nie rozmawialiśmy zbyt często z rodzicami mojej żony – ani nie było ku temu chęci, ani powodu. I szczerze mówiąc, żadne z nas z tego powodu nie cierpiało. Chociaż moja żona czuła się bardzo urażona – w końcu to są jej matka i ojciec, a fakt, że tak otwarcie okazywali obojętność jednemu dziecku, był strasznie oburzający. A przy tym Irena była spokojnym dzieckiem, nie sprawiała rodzicom problemów. Zawsze też pomagała przy młodszych dzieciach: karmiła, chodziła na spacery i opiekowała się nimi, kiedy rodzice byli w pracy. Taką teraz otrzymuje wdzięczność.

Nasze życie układało się wspaniale – nie spodziewaliśmy się, że może być tak dobrze. Udało mi się otworzyć własny biznes, mały sklep z częściami samochodowymi, który z roku na rok się coraz bardziej rozwija. Po 5 latach mieliśmy już kilka sklepów w różnych dzielnicach miasta. Wszystko szło dobrze i nie tylko nieźle sobie radziliśmy, ale nawet kupiliśmy dom, dwa samochody i zadbaliśmy o przyszłość naszą i naszych dzieci.

A przy okazji – mamy dwie córki Alę i Kasię, które bardzo kochamy. Było im tak samo przykro, jak Irenie – dziadkowie nie interesowali się za bardzo wnuczkami. Nie mieli czasu, bo młodsza siostra Ireny też urodziła i cała uwaga była zwrócona na nią.

I tak byśmy sobie spokojnie żyli, gdyby teściowa i teść nie zdecydowali, że skoro mamy pieniądze, to powinniśmy pomagać im wszystkim. Kiedyś matka Ireny zadzwoniła do niej i nawet nie poprosiła, tylko wydała polecenie – żeby pożyczyła albo raczej dała siostrze dużą sumę na zakup mieszkania. Argument był prosty – masz pieniądze i od tego  nie zbiedniejesz.

Irenie bardzo nie spodobała się ta rozmowa i nie potrafiła tego przemilczeć – powiedziała matce wszystko, co o tym myśli. To była ostatnia kropla, która przelała czarę. Od tej rozmowy krewni żony kompletnie przestali się do nas odzywać. Ale za bardzo się tym nie przejmujemy.

Trending