Connect with us

Dzieci

Mój syn ożenił się bardzo wcześnie, bo zakochał się po uszy, ale jego narzeczona okazała się żmiją, która potrzebowała tylko jego pieniędzy.

Aleksander jest moim najstarszym synem. Wychowaliśmy go w atmosferze miłości i troski. Mieszkamy na wsi, więc wszystkie „narzeczone” mamy na miejscu, daleko nie trzeba jeździć. No i mój syn zakochał się w naszej sąsiadce, Jagodzie.

To dziewczyna z porządnej rodziny, jej rodzice mają swoje gospodarstwo. Mój Olek się w niej zakochał, no i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jeden, jak nam się wtedy z mężem wydawało, problem. Jagoda była o 6 lat starsza od naszego syna.

“No to sobie wybrał narzeczoną”, – śmiał się mój mąż, mając nadzieję, że jak syn trochę dorośnie, to zmieni zdanie. Tak się jednak nie stało. Wyjechał na studia do pobliskiego miasta i był na drugim roku, kiedy Jagoda powiedziała, że ​​chce wyjść za mąż.

Radośnie poinformował mnie i męża, że na wiosnę będzie się żenił. Długo go namawialiśmy, prosiliśmy, żeby najpierw skończył studia, a potem niech już robi, co tylko zechce. Ale syn nie chciał o niczym słyszeć. Powiedział, że jeżeli nie zrobimy mu wesela, to nie będzie z nami nawet rozmawiał.

Mój mąż bardzo kocha naszego najstarszego syna, więc uznał, że niech będzie tak, jak chce Olek. Chce ślubu, to będzie miał wesele. Zastanawialiśmy się tylko, gdzie lepiej je zorganizować: u nas na podwórku, czy w domu panny młodej.

Nie jesteśmy biedną rodziną. Mój mąż ma dobrą pracę, całkiem nieźle zarabia, więc byliśmy gotowi wziąć na siebie prawie wszystkie koszty.

Na początku moja synowa wydawała mi się całkiem miłą dziewczyną. Przychodziła do nas, przynosiła owoce z ogrodu ojca i kwiaty od mamy. Ale potem pokazała pazurki.

– Jak to na wsi? – Krzyczała. – Chcę mieć wesele w mieście. Też sobie wymyśliliście. Mało w mieście restauracji? Koniecznie całą wieś trzeba na wesele wołać? – Tak wrzeszczała, że byliśmy w szoku. Myśleliśmy, że może jakiś urok rzuciła na syna, bo on jej słuchał jak zaczarowany i chciał spełniać wszystkie jej życzenia. Nam to nawet by nie przeszkadzało, ale nie za nasze pieniądze!

No, ale jednak postanowiliśmy, że zrobimy tak, jak będzie chciał nasz syn – w końcu to jego święto… Tylko, że od tamtej pory synowa ciągle czegoś się domaga: „… dalibyście nam samochód”, „potrzebujemy osobnego mieszkania” – to wszystko słyszymy z mężem od Jagody. Oczywiście, nie miałam nic przeciwko temu, żeby mieszkali osobno, bo po ślubie wprowadzili się do nas, ale niech kupią mieszkanie na własny koszt, a nie nas do tego wciągają.

Są dorośli, oboje muszą pracować, a nie tylko mój syn. Poza tym poprosili o mieszkanie w mieście, chociaż my wszyscy mieszkamy na wsi.

Od momentu, kiedy odmówiliśmy im kupna mieszkania, Jagoda zaczęła nastawiać naszego syna przeciwko nam. Spakowali się i przenieśli do miasta, coś tam sobie wynajęli. Od tego czasu Olek w ogóle nie chce z nami rozmawiać, nawet nie dzwoni.

No cóż, mam nadzieję, że przyjdzie czas, kiedy zrozumie swój błąd i przeprosi za taki stosunek do rodziców, bo bardzo go kochamy i czekamy, aż wszystko sobie przemyśli.

Trending