Connect with us

Życie

Mój syn jest cały czas niezadowolony z życia

Są ludzie, którzy we wszystkim doszukują się negatywów. Chyba mówi się na nich, że są toksyczni.

Zmień im życie, nie zmieniaj, pomóż. I niech wydarzy się jakiś niesamowity cud. Ale oni i tak nie będą szczęśliwi. Będą dalej szukać we wszystkim złych stron i problemów. Wcześniej nie tolerowałam takich osób w swoim otoczeniu, bo to nawet na mój nastrój źle wpływało. I popatrzcie, jak to się los czasami odwraca. Nie wiedziałam, że to może zależeć od wychowania. Jednak mój syn jest właśnie taki.

W dzieciństwie nie było tego zbyt wyraźnie widać. Zaczęło się prawdopodobnie w wieku siedmiu lat. Mojemu dziecku zawsze coś nie podobało się w szkole. Bez względu na to, jak bardzo go przekonywałam, że wymyśla, nic się nie zmieniało.

Chłopak dorósł, a sytuacja się pogorszyła. Być może powodem jest to, że wychowywałam Szymona sama, bez ojca. Mąż zostawił mnie, kiedy byłam w ciąży. Dlatego nie karałam go zbytnio za jakieś głupstwa, ale to chyba przerosło w taką postawę.

Kiedy poszedł na studia, też słyszałem od niego ciągłe narzekania. Syn wszystkie swoje niepowodzenia zrzucał na to, że go źle postrzegają, nie doceniają, czuł się niekomfortowo w tych warunkach, w grupie. Na dzienne studia zresztą nie udało mu się dostać, mimo że zatrudniłam mu dobrych korepetytorów.

W życiu Szymon też niczego nie doceniał i widział tylko złe strony. Martwiłam się o przyszłość syna, ale na jakąś chwilę zmieniłam zdanie.

Syn chciał się ożenić. Znalazł sobie bardzo miłą i ładną dziewczynę. Przyjęłam Elę jak własną córkę. Szymon nawet zaczął trochę się zmieniać.

Ale minął jakiś czas, wzięli ślub. Synowa urodziła dziecko. I u mojego syna znowu zaczęły się zaostrzać wszystkie te negatywne cechy. Nie potrafił docenić tego, co miał. Nie martwiłam się. Mieszkali osobno, więc nie wiedziałam o całej sytuacji. Myślałam, że pokłócą się i pogodzą, jak to bywa u wszystkich.

Ale kilka miesięcy temu dowiedziałam się, że mój syn postanowił opuścić swoją rodzinę. Pokłócili się ostatecznie i chcą się rozwieść. Najbardziej żal mi dziecka.

Nie chcę, żeby mój wnuk dorastał bez ojca. Boję się, że nie nauczy się doceniać tego, co ma. Dlatego ciągle staram się wysłać Szymona do jego małego synka. Pomagam też mojej synowej, jeżeli tylko mnie potrzebuje. A syn? No cóż. Jego nie da się już zmienić. Taki człowiek, co zrobić? Trzeba się z tym pogodzić. A jak wy uważacie, co byście mi doradzili?

Klaudia, 54 lat

Trending