Connect with us

Rodzina

Mój siostrzeniec domagał się pieniędzy za swoją pomoc

Jako młody człowiek pojechałem na studia do miasta, a moja starsza siostra została na wsi. Miała męża, z pewnością nie idealnego, jak wszyscy miejscowi, ale zawsze to mąż. Mieli syna Staszka. Od razu mu powiedziałem, żeby jechał się uczyć do miasta, bo co będzie robił na wsi? Doił krowy i orał pole? Tu nie ma żadnych perspektyw! Ale jego rodzice zawsze byli temu przeciwni!

Ja mam 31 lat. Studiowałem mechanikę, a później skończyłem jeszcze zarządzanie. Najpierw pracowałem jako szef salonu samochodowego. Poznałem tam wielu wpływowych ludzi, a jeden z nich zaproponował mi, żebym otworzył własny serwis opon. Powiedział, że doskonale nadaję się do tego, żeby mieć własny biznes. Od tamtej pory żyłem tym pomysłem i zbierałem pieniądze na założenie własnej działalności.

No i nareszcie moje marzenie zaczęło się spełniać! Znalazłem dobre miejsce, kupiłem wysokiej jakości sprzęt i narzędzia. Pracuję sam, nie zatrudniam pracowników, bo jeszcze mnie na to nie stać. Pracuję ciężko, ale nie żałuję, bo pracuję na własny rezultat. Nie mam jeszcze wielu klientów, ale ci, których mam, są zadowoleni!

Pewnego dnia zadzwonił do mnie Staszek. Ma już 21 lat. Powiedział, że na wsi nie ma dla niego nic do roboty, chce studiować w mieście, poprosił, żebym go przygarnął do siebie. No cóż, oczywiście się zgodziłem. Naprawdę chciałem, żeby chłopak nie utknął w tej wiosce na zawsze.

Nie mam żony ani dziewczyny, bo cały swój czas i pieniądze poświęcam na rozwój serwisu. Dlatego mieszkało nam się we dwóch bardzo dobrze. Wtedy Staszek zaproponował, że pomoże mi w warsztacie. Chętnie się zgodziłem, bo zawsze to dodatkowa para rąk do pracy! Myślałem, że chłopak chciał mi podziękować za to, że mógł u mnie mieszkać.

Od tego czasu wszystko ruszyło. Mieliśmy więcej klientów, bo miałem więcej czasu na pracę. Zresztą Staszek też pracował tak ciężko, że byłem zaskoczony, skąd bierze tyle siły. I powtarzał: „Ty się, wujku, nie martw, nie zbankrutujesz”. Trochę mnie to zaniepokoiło, ale wciąż wydawało mi się, że chodzi mu o to, że daję mu dach nad głową i jedzenie.

Tak minęły dwa lata. W tym czasie mój biznes się rozwijał, przynosił coraz większe zyski i zdecydowałem, że czas zatrudnić kilku mechaników i sprzątaczkę. Było mi żal Staszka, ponieważ uczył się i równocześnie tak ciężko pracował; dlatego powiedziałem mu, że może już odpuścić sobie pracę w warsztacie.

Chłopak uśmiechnął się, poszedł do swojego pokoju, wrócił z jakimś grubym notesem i powiedział:

– No cóż, mam nadzieję, że teraz zapłacisz mi za te dwa lata. Wpisałem tu każdy dzień, kiedy u ciebie pracowałem.

Zajrzałem do tego zeszytu, a tam naprawdę wszystko było zapisane, każda usługa, a obok niej – cena. Przez dwa lata uzbierało się prawie 15 000 złotych. Byłem w szoku! Przez cały czas myślałem, że mój siostrzeniec po prostu pracą odwdzięczał mi się za pomoc, a on to wszystko skrzętnie zapisywał, co za koszmar!

Oczywiście powiedziałem, że nic mu nie zapłacę, a już po kilku godzinach zadzwoniła moja siostra, a jego matka. Powiedziała, że ​​muszę mu wszystko wypłacić, bo jej syn nie pracował przecież tak ciężko za darmo. Powiedziałem, że żadne z nich nie uprzedziło mnie, że mam za to płacić! Dlatego niech lepiej jej syn wraca skąd przyszedł! Siostra zagroziła, że ​zawiadomi policję albo kogo innego. Ale ja nie jestem taki głupi i odpowiedziałem:

– A ty wiesz, że też mi jesteś sporo winna?

– Niby za co?

– No jak to? Wynajęcie pokoju razem ze wszystkimi mediami kosztuje 1 500 miesięcznie. Do tego wyżywienie. Nie policzę ci dokładnie, ale niech już będzie 300. Czyli twój syn jest mi winien 43 000. Jak odejmiemy tę kwotę, którą podobno jestem mu winien, to wychodzi, że musisz mi zapłacić jeszcze 28 000 złotych! Jak się rozliczymy?

Potem nie widziałem już ani mojej siostry, ani jej syna. Nie tęsknię za nimi. I wolę już pracować sam niż z takim pomocnikiem!

Trending