Connect with us

Życie

Mój mąż uznał, że musi sobie znaleźć inną kobietę, bo ja przestałam mu się podobać przez to, że cały czas poświęcam dziecku i obowiązkom domowym.

Urlop wychowawczy to nie są wakacje, wbrew temu, co wszyscy myślą. To znacznie trudniejsze do pracy w biurze i równie wyczerpujące, jak praca na budowie. Podczas gdy mąż twardo śpi, żeby rano wstać do pracy, żona przez całą noc wstaje do dziecka. Spędza z nim cały czas od rana do wieczora, spaceruje, karmi, uspokaja, a  oprócz tego gotuje, żeby mąż miał co zjeść po pracy, sprząta, pierze i jeszcze dużo więcej.

W moim przypadku wyglądało to dokładnie tak, bo mąż od rana do wieczora był w pracy, a ja cały dzień spędzałam z dzieckiem. Poza tym mój Cezary też jest smakoszem, lubi dobrze zjeść, więc codziennie na obiad musi być coś innego. Nie wyobraża sobie odgrzewanego posiłku z wczoraj, więc musiałam codziennie stać przy kuchence, żeby mąż był zadowolony.

Oczywiście absolutnie nie miałam czasu dla siebie. Czasami nawet nie zdążyłam rano wejść pod prysznic ani umyć zębów. Co tu mówić o ładnej sukience, fryzurze czy makijażu. Ale miałam nadzieję, że dziecko trochę podrośnie i wtedy będę miała odrobinę więcej czasu dla siebie. Nie narzekałam, nie. Po prostu samej było mi czasem ciężko.

Przez tę sytuację mąż trochę oddalił się ode mnie, ale to mnie nie dziwiło. Sama dobrze wiedziałam, jak wyglądam. Czasami Cezary zostawał dłużej w pracy, czasami, kiedy dzwonił jego telefon, wychodził porozmawiać do innego pokoju. Myślałam, że może płacz dziecka po prostu przeszkadza mu w zawodowych rozmowach, ale wszystko to działo się coraz częściej. Czasami ja gotowałam mu obiad, a on przychodził z pracy spóźniony i nawet nie spojrzał na jedzenie.

O tym, że mnie zdradził, dowiedziałam się w sposób tak prosty, że aż banalny: znalazłam ślady szminki na jego koszuli. No i tak wpadł.

Nie wiedziałam, co robić. Mam małe dziecko, jestem na urlopie wychowawczym ze skromnymi oszczędnościami, których wystarczyło tylko na wynajęcie mieszkania.

Dużo czasu zajęło mi znalezienie takiej pracy, która pozwoliłaby mi pracować z domu i dobrze zarabiać. Myślałam nawet o tym, żeby wyjechać do pracy za granicę, ale z czasem odkryłam, co mnie interesuje. Zdałam sobie sprawę, że całkiem dobrze wychodzi mi szycie dziecięcych ubranek. Zaczęłam więc szyć rzeczy dla dorosłych i sprzedawać je w Internecie. Były to i moje własne pomysły, i ubrania na zamówienie.

Ten biznes przyniósł mi zaskakująco dużo pieniędzy. Okazało się, że rękodzieło jest teraz w cenie. Ludzie zamawiali, a potem przychodzili odebrać rzeczy. Brakowało mi czasu i nie wiedziałam, czy przyjmować mniej zamówień, czy zatrudnić asystentkę. Zatrudnienie nowego pracownika było świetną decyzją, bo dzięki temu mogłam przyjmować dwa razy więcej zamówień. Później wynajęłam nieduże stanowisko do pracy, a po kilku miesiącach cały sklep.

Nieprawdopodobnie mi się ta zmiana podobała. To było coś, o czym nie mogłam nawet o tym marzyć, gdy byłam mężatką. Myślałam, że moje miejsce jest w domu, z dzieckiem, z mężem. Ale na szczęście jego zdrada diametralnie odmieniła moje życie i teraz jest wspaniale.

Wszystko szło świetnie, otwierałem jeden sklep po drugim, mój syn dorastał,  był mądrym i szczęśliwym chłopcem. Było nam bardzo dobrze, a wspólnie spędzony czas był podwójnie cenny. Jeździliśmy z synem nad morze, zimą na narty, spróbowaliśmy nurkowania, wspinaliśmy się po górach. W ciągu trzech lat odwiedziliśmy 13 krajów.

Równolegle zaczęłam tworzyć własne kolekcje ubrań i zaplanowałam swój pierwszy pokaz, na który zaproszono ponad 100 osób.

Kiedy przyszedł czas tego długo wyczekiwanego wydarzenia, w które zaangażowane było jakieś 20 pracowników, byłam niesamowicie podekscytowana. Zależało mi, żeby wszystko poszło zgodnie z planem. W pewnej chwili jednak moją uwagę przyciągnęła bardzo znajoma twarz. Mój były mąż ustawiał sprzęt w sali. Nie chciałam  z nim rozmawiać, ale mnie zauważył.

Cezary podszedł do mnie i się przywitał. Już odwróciłam się, żeby odejść do moich spraw, kiedy złapał mnie za rękę i poprosił, żebym poczekała. Zaczął przepraszać, tłumaczyć się, że to był największy błąd w jego życiu, ale nie chciałam tego słuchać. Kiedy mój syn, który siedział na jednym z krzeseł na sali, zobaczył co się dzieje,  podszedł, żeby mi pomóc.

Na widok dziecka Cezaremu łzy stanęły w oczach, ale nie było mi go żal. Kiedy mój syn i ja wychodziliśmy z jego domu, nawet nie próbował niczego tłumaczyć. Teraz, kiedy on rozstawia sprzęt, a ja urządzam pokazy mody i żyję tak, jak zawsze marzyłam, teraz zaczął żałować. Nie mam do niego pretensji. Przez to, co wtedy się stało, mam teraz wszystko. Jedynie mu współczuję, bo teraz nie ma nic ani nikogo, a nam z synem żyje się tak dobrze.

Trending