Connect with us

Historie

Miałam niełatwe dzieciństwo na wsi, więc chciałam znaleźć sobie chłopaka z miasta. Żeby jednak przeżyć jakoś razem z córką, musiałam zostać surogatką.

Rodzice mieli nas pięcioro. Mieszkaliśmy na wsi, w małym domu, mama i tata ciężko pracowali, żebyśmy cokolwiek mieli. Wszyscy pomagaliśmy im w gospodarstwie, mieliśmy dużo własnych produktów. Jakoś dawaliśmy sobie radę.

Przez całe dzieciństwo marzyłam, żeby wyjść za mąż za chłopaka z miasta, żebyśmy spokojnie sobie żyli i żeby niczego nam nie brakowało. Byłam taka naiwna, myślałam, że tylko ludzie na wsi nie mają pieniędzy.

Pewnego dnia, to było w liceum, poszłyśmy z dziewczynami na dyskotekę w pobliskim miasteczku. Tam poznałam Mikołaja. Był z tego miasta i już studiował. W sumie byłam przekonana, że ​​to moje przeznaczenie i moja szansa, żeby raz na zawsze wydostać się z naszej, zapomnianej przez Boga i ludzi, wioski. Zaczęliśmy się spotykać, nasz związek się rozwijał i wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Kiedy wspominałam Mikołajowi, że trzeba by było pomyśleć o ślubie, jakoś się do tego nie spieszył. Kluczowe okazały się dwa paski na teście – okazało się, że jestem w ciąży.

Pomyślałam, że teraz Mikołaj na pewno się ze mną ożeni. Ale, jak się okazało, to nie on decydował, tylko jego matka, która od samego początku mnie nie lubiła. Wtedy musiałam postawić mu ultimatum, albo posłucha matki i nigdy nie zobaczy dziecka, albo się ze mną ożeni i będziemy żyli jak normalna rodzina.

O dziwo, wybrał mnie i dziecko. Wzięliśmy cichy cywilny ślub. Nie było żadnej wielkiej uroczystości, bo jak się okazało, on też nie pochodził z bogatej rodziny. Żeby nie mieszkać z teściową, wynajęliśmy mieszkanie. Mimo że Mikołaj pracował, nie zarabiał tyle, ile by chciał. Musiałam kupować używane rzeczy dla dziecka, na nowe nie było nas stać. Tak… Nie o takim życiu marzyłam.

Kiedy urodziłam córkę, było jeszcze gorzej. Mąż coraz częściej słuchał opinii swojej matki, ciągle mnie pouczał, że coś robię nie tak. A przecież miałam doświadczenie w opiece nad dzieckiem, bo przypominam, że w domu było nas pięcioro, a ja nie jestem najmłodsza z rodzeństwa. Wydawało mi się, że Mikołaj cały czas starał się doprowadzić do kłótni. Jego matka też często do nas przychodziła i tylko dolewała oliwy do ognia. Znosiłam to wszystko, bo nie miałam wyjścia. Dokąd miałam pójść z małym dzieckiem na rękach?

Zaczęłam szukać jakichś sposobów na pracę z domu. Chciałam zarobić chociaż jakieś grosze. W pewnym momencie natknęłam się na artykuł o matkach zastępczych. Najpierw pomyślałam, że to głupie, ale kwota, którą za to płacili, była po prostu niesamowita.

Wahałam się jeszcze przez kilka miesięcy, ale kiedy Mikołaj przestał wracać do domu, przynosić pensję i wszystko zmierzało w kierunku rozwodu, postanowiłam dowiedzieć się więcej o macierzyństwie zastępczym. Poszłam na konsultację, przeszłam wszystkie niezbędne badania i lekarze powiedzieli, że jestem idealną kandydatką. Poinformowali mnie, że gdy tylko znajdzie się rodzina, która potrzebuje surogatki, natychmiast zostanę o tym poinformowana.

Nie musiałam długo czekać. Zadzwonili po dwóch tygodniach i powiedzieli, że nadaję się idealnie dla jednej rodziny. Następnie musiałam przyjąć ogromną ilość leków hormonalnych, żeby zarodek mógł się zagnieździć. Kiedy wszystko się udało, otrzymywałam już pieniądze na utrzymanie ciąży, a czekała na mnie jeszcze dodatkowa premia. Ta rodzina wynajęła mi mieszkanie, do którego mogłam wprowadzić się razem z córką, to było niedaleko kliniki. Bardzo tego potrzebowałam, bo właśnie rozstałam się z Mikołajem i nie miałam gdzie mieszkać. Na wieś nie chciałam wracać.

Ciąża przebiegała spokojnie, te 9 miesięcy minęło niepostrzeżenie i zaraz miałam rodzić. Wiele słyszałam o tym, że matki zastępcze mają problem z tym, żeby oddać dzieci, które urodziły, ale traktowałam tę sprawę inaczej. Moja córka i ja naprawdę potrzebowałyśmy tych pieniędzy.

Urodziłam zdrowego chłopca i dopiero wtedy wypłacono mi pozostałą kwotę. To było bardzo dużo pieniędzy i długo zastanawiałam się, jak je wydać, żeby ich nie zmarnować. Kupiłam mieszkanie, co prawda malutkie, ale chociaż mam teraz własne.

Myślę, że gdy tylko moja córka pójdzie do przedszkola, znajdę normalną pracę i wreszcie będziemy żyć stabilnie. I nie żałuję swojej decyzji. Nie ma takiej rzeczy, której nie zrobisz w trosce o własne dziecko.

Trending