Rodzina
Mąż przez całe życie ukrywał, że jeden z naszych bliźniaków jednak żyje
Zawsze trudno jest żyć z jakimś sekretem. Zwłaszcza, gdy ukrywasz coś przed najbliższą osobą. Oczywiście, jeżeli chodzi o drobiazgi, wszystko można wybaczyć. Ale w tym przypadku chodziło o moje dziecko, a nawet – o dzieci.
Mój mąż i ja pobraliśmy się w studenckich latach. Nie mieliśmy ani grosza. Za to mieliśmy coś więcej – naszą miłość. Wierzyliśmy, że wspólnie pokonamy wszelkie trudności. Nagle okazało się, że jestem w ciąży. Jak najszybciej wybraliśmy się do lekarza, żeby to potwierdzić.
Właśnie wtedy mój mąż dostał pracę w magazynie u zamożnej rodziny z naszego miasta. Mieli duży sklep z artykułami budowlanymi. Poza pracą w sklepie i magazynie, mąż dorabiał sobie jeszcze u nich w domu. Od czasu do czasu kosił trawnik, rąbał drewno do kominka i dostawał za to dodatkowe pieniądze, które bardzo nam były wtedy potrzebne. W końcu przygotowywaliśmy się do narodzin dziecka.
Na kolejnym USG powiedziano nam, że nie jestem w ciąży z jednym dzieckiem. To były bliźnięta, chłopcy. Wiadomość nas trochę oszołomiła. Mimo to, tak samo jak wcześniej, wierzyliśmy, że będziemy w stanie wychować dzieci, mimo że nie spodziewaliśmy się dwójki.
Ciąża przebiegała normalnie. Czułam się świetnie. Rodzice pomogli nam, na ile byli w stanie i wyczekiwali narodzin wnuków. A mąż – jak wcześniej – pracował u tych samych ludzi.
Kiedy nadszedł czas porodu, pojechałam do szpitala. Zapewniano mnie, że wszystko będzie dobrze. Sam czas porodu nie jest dla mnie dobrym wspomnieniem. Dzieci zabrano zaraz po urodzeniu – usłyszałam, że potrzebne są jakieś zabiegi czy procedury. A później przyniesiono mi tylko jednego chłopca. Lekarz poinformował mnie, że drugie dziecko nie przeżyło. Próbowali je uratować, ale się nie udało. Czułam, jakby wyrwano mi kawałek duszy. Jak to się mogło stać? Przecież wszystko było dobrze, wszyscy zapewniali, że poród przebiegnie bez komplikacji. Potem powiedziano mi, że poród bliźniaków zawsze jest ryzykowny, więc należało się wszystkiego spodziewać. Ale dziecka nigdy mi nie pokazano.
Po powrocie do domu starałam się cieszyć tym, że mam chociaż jedno dziecko. Jednak w głębi mojego serca tkwił ciężar, którego nie byłam w stanie unieść. Mąż zaproponował, żebyśmy przeprowadzili się do innego miasta, zmienili środowisko, zaczęli żyć od nowa. Zgodziłam się.
Synowi daliśmy na imię Ziemowit. Ku naszej radości wyrósł na wspaniałego chłopca. W nowym mieście udało nam się zapomnieć o wszystkich kłopotach. Później urodziłam jeszcze Ziemkowi siostrę. Pewnego dnia dowiedzieliśmy się, że do miasta, w którym kiedyś mieszkaliśmy, przyjeżdża cyrk. Dzieci bardzo chciały zobaczyć przedstawienie, bo cała szkoła od dawna już o tym mówiła. Ponieważ sama też chciałam odwiedzić stare śmieci, zgodziłam się tam z nimi pojechać.
Na miejscu zastaliśmy ogromną kolejkę do kasy. Mimo to udało nam się dostać do środka, a występ bardzo nam się spodobał. Ziemek miał ochotę na watę cukrową, więc pobiegł ją sobie kupić. Nie wrócił jednak sam. Był z nim chłopiec podobny jak dwie krople wody do mojego syna.
– Mamo, to jest Patryk, mój nowy kolega. Prawda, jacy jesteśmy podobni?
Czułam, jakby przez moją skórę przebiegały setki mrówek. Nagle do chłopca podbiegła kobieta.
– Patryk, prosiłam, żebyś się nie oddalał.
To była ta pani, dla której mój mąż pracował wiele lat temu. Spojrzała na mnie i wyraźnie się speszyła.
– Dzień dobry, Aniu! Dawno cię nie widziałam, co u ciebie słychać?
Odpowiedziałam jakimś banałem i dodałam, że na nas już czas. W domu mojego męża czekała poważna rozmowa.
Był zszokowany tym, co usłyszał. Sięgnął po koniak i opowiedział mi historię, która wstrząsnęła mną do głębi.
Okazało się, że byli pracodawcy mojego męża mieli córkę, która nie mogła mieć dzieci. Kiedy więc dowiedzieli się, że będziemy mieli bliźnięta, postanowili „kupić” jednego z chłopców. Umówili się z moim mężem, że za ustaloną kwotę dostaną jedno dziecko. A żonie, czyli mnie, powiedzą, że dziecko nie przeżyło porodu. Za te pieniądze mieliśmy przeprowadzić się do innego miasta, żebym nigdy nie dowiedziała się o istnieniu mojego syna. Wszystkie dokumenty podpisałam własnoręcznie, kiedy czułam się tak źle, że nawet nie próbowałam ich czytać. Mój mąż podjął tę decyzję sam. Uznał, że nie poradzimy sobie z wychowaniem bliźniąt. Czyli całe nasze życie było jednym wielkim kłamstwem i oszustwem…
Teraz nie wiem, jak dalej żyć i co robić. Czy mam jechać do tych ludzi i powiedzieć synowi, że jestem jego prawdziwą matką? Przecież jeżeli powiem mu prawdę, to prawdopodobnie zrujnuję mu życie.
-
Ciekawostki2 lata ago
Przyszła synowa została u nas na noc. Rano odwiedziła nas moja siostrzenica i okazało się, że ona i narzeczona syna się znają. A następnego dnia przyjechała jego przyszła teściowa razem z córką i urządziły straszną awanturę. Z jakiegoś powodu moja siostrzenica powiedziała synowej, że ja i mój mąż nie będziemy im pomagać po ślubie i jeszcze że chcemy sprzedać samochód naszego syna. W rezultacie ślub się nie odbył
-
Ciekawostki2 lata ago
Brat przybiegł wcześnie rano, jak tylko dowiedział się, co zrobili rodzice
-
Rodzina3 lata ago
Obaj moi synowie są żonaci. Moje synowe diametralnie się od siebie różnią – jedna siedzi z telefonem na kanapie, a druga szykuje jedzenie dla wszystkich. Ilona mieszka z nami i nie chce jej się nic robić. Pewnego dnia nie mogłam się powstrzymać i ją zawstydziłam, mówiąc, że u niej zawsze jest brudno. Teraz nikt w domu ze mną nie rozmawia
-
Historie3 lata ago
„To u was można brać prysznic dłużej niż 30 minut?” – usłyszałam od koleżanki, która mieszka w Niemczech