Connect with us

Rodzina

Mąż powiedział, że jego krewni są daleko i zamieszkał u mnie, ale w rzeczywistości miał mieszkanie

Mój mąż i ja mieszkamy razem od 7 lat. Mamy 3-letniego syna Antka. Roberta poznałam dawno temu w klubie tańca. Jeszcze w czasach studenckich to była moja pierwsza praca. Miałam zajęcia z młodszą grupą, a on przyprowadził tam córkę swojego kolegi. Tak się poznaliśmy, zaczęliśmy rozmawiać, a później spotykać się, chodzić na spacery i do kawiarni.

Robert powiedział mi, że mieszka u znajomych. Jego rodzice są z innego miasta i nie ma krewnych w stolicy. Ja dostałam od swoich rodziców mieszkanie na 18. urodziny. Jestem jedyną córką w rodzinie, więc odkąd się urodziłam, odkładali pieniądze na ten cel.

Oczywiście po ślubie wprowadziliśmy się do mojego mieszkania. Nie było za duże, ale za to wygodne, położone niezbyt daleko od centrum. Mąż przeniósł do mnie swoje rzeczy. Nawiasem mówiąc, było ich bardzo mało. Nie miał własnego łóżka ani kołdry, tylko garstkę ubrań i trochę kosmetyków. Pomalutku się urządzaliśmy. Żyliśmy szczęśliwie we dwoje, a po kilku latach urodził nam się synek.

Wszystko układało się całkiem dobrze. Robert dobrze zarabiał. Mogłam spokojnie posiedzieć na wychowawczym, pieniędzy na wszystko mi wystarczało. Po 3 latach jednak wysłałam synka do przedszkola, a sama wróciłam do pracy w szkole tańca. Uwielbiałam tę pracę. Mój mąż nigdy nie kontaktował się ze swoją rodziną. Nie chciałam o nic pytać. Mój syn miał tylko dziadka z mojej strony.

Pewnego dnia ktoś zapukał do naszych drzwi. Mąż był w pracy. Synek się akurat rozchorował, więc my zostaliśmy w domu. Przed drzwiami stała jakaś kobieta. Otworzyłam. Okazało się, że to babcia Roberta. Mieszkała na stałe za granicą, miała już włoskie obywatelstwo i postanowiła odwiedzić swojego wnuka. Była zaskoczona, że razem z dzieckiem mieszkamy w jednopokojowym mieszkaniu.

Kobieta była całkiem miła, szybko znalazłyśmy wspólny język. Dużo opowiadała o swoim życiu, a nawet odkryła przede mną pewne fakty dotyczące Roberta, co mnie trochę skołowało.

Okazało się, że babcia miała w stolicy 3-pokojowe mieszkanie. Kupiła je już dawno temu i zapisała na swojego jedynego wnuka Roberta. Mój mąż o tym, naturalnie, wiedział. Co więcej, mieszkał tam przez cały ten czas zanim się do mnie wprowadził. Nic nie powiedziałam babci, ale oczywiście wyjaśniłam, że nic nie wiem o tym mieszkaniu.

Chwilę posiedziała, a kiedy dowiedziała się, że mój mąż jest w pracy, powiedziała, że ​​przyjdzie wieczorem. Teraz musi rozpakować swoje bagaże.

Od tego czasu coś mnie dręczy, jakby gryzło mnie od środka. Od tak dawna mieszka w moim mieszkaniu. Wie, jak trudno jest z małym, ruchliwym dzieckiem na takiej małej powierzchni. I nawet nie wspomniał o tym, że ma ogromne mieszkanie. Poza tym moją rodzinę znał od samego początku, a o sobie nie mówił absolutnie nic.

Niedługo wróci z pracy. I nie mam pojęcia, jak to zrobić. Poczekać, aż przyjdzie babcia, a on znajdzie się w niezręcznej sytuacji?

A może przeciwnie, lepiej porozmawiać z nim od razu, dopóki nie ma świadków? Zapytać, dlaczego to robi i nie mówi mi nic o sobie? Jestem kompletnie zdezorientowana. I nie wiem co robić.

Trending