Historie
Marzyłem o ciepłym spotkaniu z rodziną po moim powrocie z pracy za granicą. Ale to się nie wydarzyło. Następnego dnia spotkałem mojego starego znajomego, a on powiedział mi całą prawdę, która otworzyła mi oczy
Moja historia jest pewnie podobna do historii wielu innych ludzi, którzy wyjechali na zarobek. Nigdy nie sądziłem, że może mi się to przytrafić, więc przykro mi to opowiadać.
Nazywam się Waldek, mam 55 lat, żonę i dwóch synów. Oboje z żoną zawsze ciężko pracowaliśmy, ale nie na wszystko wystarczało pieniędzy. Wtedy przyszła mi do głowy myśl – wyjadę do pracy do Holandii.
No i wyjechałem z zamiarem zarobienia większych pieniędzy. Chciałem, żeby mojej rodzinie żyło się lepiej, żeby dzieci dostały dobre wykształcenie, żebyśmy mogli im kupić mieszkania. Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że ten wyjazd przeciągnie się na lata.
W Holandii ciężko pracowałem, oszczędzałem nawet na jedzeniu. Przez te lata bardzo schudłem, a przez ubogą dietę dostałem jakichś wrzodów. Zafundowałem sobie jeszcze przepuklinę kręgosłupa przy ciężkiej fizycznej pracy. Po trzech latach takiego życia chciałem już wrócić do domu, ale żona się nie zgodziła. Płakała nawet do telefonu, mówiła, że pieniędzy im nie wystarcza, że ciągle nie może w Polsce znaleźć dobrej pracy… “Wytrzymaj jeszcze trochę,” powiedziała. To “jeszcze trochę” rozciągnęło się na kolejne siedem lat. Wszystkie zarobione pieniądze wysyłałem mojej rodzinie, każdy grosz.
A potem tak bardzo już tęskniłem za domem, że nie mogłem tego wytrzymać. Postanowiłem więc wrócić i zrobić wszystkim niespodziankę. Kupiłem prezenty, bilet na samolot i poleciałem.
Wróciłem do domu, ale widzę, że nikt się nie cieszy. Żona pobladła i biegała zdezorientowana z telefonem w dłoni, do kogoś coś pisząc. W łazience były męskie ubrania, oczywiście nie moje ani nie moich synów, chociaż żona próbowała mnie przekonać, że to nasz Paweł razem z nią mieszka i zaczął używać takiej ostrej wody kolońskiej.
Wieczorem przyszedł z wizytą starszy syn, a młodszy, jak się okazało, odpoczywał w tym czasie nad morzem. Syn już od progu zaczął mnie wypytywać ile przywiozłem pieniędzy i dlaczego wróciłem. Mówi, że zarezerwował już bilety do Turcji i czekał, aż przyślę pieniądze.
Podczas całej tej rozmowy z rodziną nikt nie interesował się moim zdrowiem ani tym, czego ja bym chciał. Czułem wtedy, że nikt tu na mnie nie czekał, a nawet byli źli, że przyjechałem.
Następnego dnia poszedłem na spacer do parku i tam spotkałem mojego starego znajomego. Wyjaśnił mi, co się dzieje. Prawda była gorzka.
Jak się okazuje, moja żona od kilku lat żyje z pewnym mężczyzną, a synowie nigdzie nie pracują i żyją wyłącznie z moich pieniędzy.
Wychodzi na to, że synowie nic mi nie powiedzieli o żonie, bo mieli własne plany na zarobione przeze mnie pieniądze. Słyszałem wiele podobnych historii, ale nigdy nie sądziłem, że mi to się może przytrafić. Nie chciałem przebywać z żoną pod jednym dachem, więc znów pojechałem do pracy. Nie mam dokąd wracać, teraz muszę zarobić na własne mieszkanie. Zastanawiam się nad rozwodem, niech żona żyje tak, jak chce. I niech moje dzieci same spróbują zarobić na swoje wakacje.
-
Ciekawostki1 rok ago
Przyszła synowa została u nas na noc. Rano odwiedziła nas moja siostrzenica i okazało się, że ona i narzeczona syna się znają. A następnego dnia przyjechała jego przyszła teściowa razem z córką i urządziły straszną awanturę. Z jakiegoś powodu moja siostrzenica powiedziała synowej, że ja i mój mąż nie będziemy im pomagać po ślubie i jeszcze że chcemy sprzedać samochód naszego syna. W rezultacie ślub się nie odbył
-
Ciekawostki2 lata ago
Brat przybiegł wcześnie rano, jak tylko dowiedział się, co zrobili rodzice
-
Rodzina3 lata ago
Obaj moi synowie są żonaci. Moje synowe diametralnie się od siebie różnią – jedna siedzi z telefonem na kanapie, a druga szykuje jedzenie dla wszystkich. Ilona mieszka z nami i nie chce jej się nic robić. Pewnego dnia nie mogłam się powstrzymać i ją zawstydziłam, mówiąc, że u niej zawsze jest brudno. Teraz nikt w domu ze mną nie rozmawia
-
Historie2 lata ago
„To u was można brać prysznic dłużej niż 30 minut?” – usłyszałam od koleżanki, która mieszka w Niemczech