Connect with us

Relacje

– Mamo, – Werka przewróciła oczami, – my mamy partnerski związek.

Weronika to moja młodsza córka. Starsza Amelia mieszka za granicą. Jej mąż jest Niemcem. Jeszcze przed ślubem zawarli umowę małżeńską, że w przypadku rozwodu nie będą rościć wobec siebie żadnych praw co do własności. A jaką własność ma moja Amelka? Pojechała do tych Niemiec z jedną walizką ubrań, całą resztę ma dzięki mężowi. Tak, mieszka w pięknym dwupiętrowym domu w malowniczej wiosce w uroczym zakątku Niemiec. Jej mąż ma własne gospodarstwo. Kilka razy ich odwiedziłam – po prostu przepięknie tam u nich, jak w bajce!

– Trzeba przyznać, Amelka, – mówię, – że, dobrze wyszłaś za mąż. Od razu ci się trafiło takie cudowne miejsce!

– Ale czy to należy do mnie, mamo? – mówi moja córka. – Dopóki mieszkam z mężem, wszystko niby jest moje, ale jak coś pójdzie nie tak, wrócę do Polski z taką samą małą walizką – nic z tego wszystkiego nie dostanę.

To nie jest przyjemne, ale tak to wygląda na Zachodzie, widocznie mają takie zasady i trzeba to zrozumieć. Ale dlaczego w rodzinie mojej młodszej córki wyprawia się coś takiego, tego nie mogę rozgryźć.

Wyszła za mąż zaledwie dwa miesiące temu. Miałam nadzieję, że zamieszkają w trzypokojowym mieszkaniu zięcia, które odziedziczył po babci. Ale jak się okazało, Artur, mąż Werki, wynajął tamto mieszkanie, a pieniądze odkłada na swoim koncie w banku.

On i Werka wynajmują kawalerkę w okropnej dzielnicy. Mało tego, składają się na czynsz i rachunki po równo, jak współlokatorzy! Naprawdę mnie to zszokowało! Jak to możliwe?! Co się porobiło z tą młodzieżą?

Próbowałam porozmawiać z Werką, ale nic z tego nie wyszło.

– Mamo, – Werka przewróciła oczami, – my mamy partnerski związek.

– A co to niby jest? – pytam.

– No cóż, oboje pracujemy, więc oboje w równych częściach dokładamy się do budżetu, rozumiesz?

– Nie.

Córka spojrzała na mnie, jakbym się przeniosła ze średniowiecza.

– Mamo, wytłumaczę ci jeszcze raz: nie myślimy  w ten sposób, że jak ktoś jest kobietą, to musi całe życie stać przy garach, a jeżeli ktoś jest mężczyzną, to ma polować na mamuta. To relikty przeszłości. Mamy grafik dyżurów w kuchni i sprzątania mieszkania. Nam to obojgu pasuje. Ja się nie męczę ciągłym gotowaniem, a Artur docenia moją pracę, bo sam też musi coś robić w domu. A dzięki temu, że dzielimy wszystkie wydatki na pół, nie kłócimy się o pieniądze. Płacimy po równo na utrzymanie, a całą resztę mamy na własne wydatki.

– I nie przeszkadza ci to, że twój Artur wynajmuje swoje mieszkanie obcym ludziom, a pieniądze twój mąż odkłada dla siebie?

– Uważam, że tak jest sprawiedliwie, – mówi córka. – Mieszkanie jest jego, niech robi, co chce. Gdybym ja miała własny dom, zrobiłabym tak samo. Po co nam kłótnie, że ktoś komuś pozwala u siebie mieszkać?

Werka spojrzała na mnie z wyrzutem. Wiem, że dobrze pamięta, jak wyrzuciłam ich ojca z mojego mieszkania, kiedy zachował się nieodpowiednio. No, ale to było co innego. Za naszych czasów nie było takich porządków, jak teraz u młodych!

– A w ogóle, mamo, – Werka machnęła ręką, – czy to dla ciebie takie ważne, kto ma u nas jakie obowiązki i z jakich pieniędzy żyjemy? Ja jestem szczęśliwa i to jest najważniejsze. Więc możesz spać spokojnie.

– Ale jak ja mam spać spokojnie, skoro obie moje córki, mimo że zamężne, żyją gorzej niż stare panny. Czy wy jesteście aż takie głupie? Przecież jeżeli się rozwiedziecie, zostaniecie z niczym!

– Dlaczego mamy się rozwodzić? – Werka spojrzała na mnie ze zdziwieniem. – Czy szczęście w małżeństwie zależy od tego, czy para ma wspólny majątek?

– Nie, oczywiście, że nie, ale…

– Mamy inne poglądy na życie. Nie obrażaj się, mamo…

Nie obrażam się, po prostu nie rozumiem, jak można żyć spokojnie, wiedząc, że nie ma się zabezpieczonej przyszłości. A co wy o tym myślicie?

Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sześć + 5 =

Trending