Connect with us

Rodzina

Mama, której Bogdan nigdy nie miał

Paweł i Marta nie żyli biednie, ale bogato też nie. Oboje pracowali w tej samej firmie, tylko na różnych stanowiskach. Paweł skończył politechnikę i był inżynierem, a Marta nie ukończyła studiów i pracowała jako sekretarka – kserowała dokumenty, robiła kawę albo biegła kupić hot dogi do najbliższej budki. Ale Pawłowi nigdy to nie przeszkadzało. Najważniejsze było dla niego to, że panuje między nimi zgoda i harmonia.

Marta miała lekką obsesję na punkcie pieniędzy. Ciągle o nich myślała, wszystko przekładała na rzeczy materialne i starała się pokazać innym, jaka jest samowystarczalna i bogata. Młode małżeństwo nie miało jeszcze dzieci. Szczerze mówiąc, Marta nie miała szczególnej ochoty na urodzenie dziecka. Zawsze twierdziła, że ​​jest jeszcze za młoda i chce nacieszyć się życiem. Paweł uwielbiał aktywny wypoczynek, więc on i jego żona często wyjeżdżali z przyjaciółmi za miasto, na górskie wędrówki albo spływy kajakowe.

Paweł kochał Martę bezgranicznie, nigdy niczego jej nie odmawiał. Kiedy jednak kobieta nagle zaszła w ciążę, choć zawsze była pod tym względem bardzo ostrożna, zaczęła prosić Pawła, żeby pozbyli się dziecka. Nie chciała go jeszcze i nie była gotowa, żeby zostać matką. Paweł nie mógł się jednak na coś takiego zgodzić:

– Czy ty w ogóle wiesz, o czym mówisz? Czy jesteś tak bezduszna i okrutna, że chcesz pozbawić mnie i siebie takiego szczęścia? Dzieci to największy skarb, najcenniejsza rzecz w naszym życiu. Nawet nie chcę czegoś takiego słuchać! – Paweł krzyczał na Martę tak głośno, że chyba wszyscy sąsiedzi słyszeli. Dopiero wtedy zaczęło do niego stopniowo docierać, z jaką osobą się związał.

Marta urodziła pięknego syna. To Paweł wybrał dla niego imię, bo jego żona powiedziała, że ​​jej to nie obchodzi. Chłopiec dostał na imię Bogdan. Tata uwielbiał swojego syna. Co wieczór jak na skrzydłach przybiegał do domu z pracy, żeby wziąć dziecko na ręce i się z nim bawić. Boguś wyrastał na bardzo mądrego i posłusznego chłopca. Czas mijał szybko. Kiedy dziecko miało zaledwie rok, Marta powiedziała, że ​​nie wie jak to zrobią, ale ona chce i musi wrócić do pracy. Płakała, bo nie mogła już wysiedzieć w czterech ścianach, ciągle zmieniać pieluch, karmić syna i chodzić na codzienne spacery.

Paweł załatwił w firmie, że przyjęli teraz Martę na pół etatu. Sam przychodził do pracy później i zostawał w biurze do zmroku. Taki grafik był trudny i bardzo napięty, ale mąż wciąż starał się zrobić wszystko, żeby zadowolić ukochaną żonę. Kiedy Boguś miał trzy latka, poszedł do przedszkola. Wtedy Marta pewnego razu powiedziała przy rodzinnym obiedzie, że chce wyjechać do swojej dawnej koleżanki z klasy do Niemiec. Emilka mieszka tam i pracuje, dobrze zarabia, przysyła pieniądze rodzicom i niczego nie musi sobie odmawiać. Paweł natychmiast ostro zaprotestował, ale potem zapytał:

– Kochanie, czego ci brakuje? Po co chcesz gdzieś jechać? A jak sobie wyobrażasz to, żeby zostawić takie małe dziecko? Szczerze ci powiem, że to bardzo głupi pomysł.

Marta przestała mówić na ten temat i wydawało się, że zapomniała o wyjeździe do Niemiec. Jednocześnie jednak w jej głowie dojrzewał plan, który szybko zrealizowała. Kiedy Paweł był w pracy, a Boguś w przedszkolu, spakowała torbę, wzięła bilety, które wcześniej kupiła, i zostawiła krótką notatkę: „Nie szukaj mnie. Pojechałam szukać lepszego życia. Do zobaczenia.”

Kiedy Paweł odzyskał przytomność, jego rodzice i matka Marty już siedzieli obok niego. W sąsiednim pokoju bawił się mały Boguś. Mężczyzna opowiedział im o tamtej rozmowie na temat wyjazdu za granicę, ale wciąż nie mógł uwierzyć, że to jednak zrobiła. Rodzice starali się uspokoić Pawła. Zapewniali, że mu we wszystkim pomogą.

Tymczasem Marta szczęśliwie dotarła do Niemiec. Najpierw zamieszkała u dawnej koleżanki, która pomogła jej znaleźć pracę. Marta pracowała jako pokojówka w jednym z droższych hoteli. Zajęcie nie wymagało specjalnej wiedzy, jedynie chęci do pracy. Marta nigdy nie dzwoniła do domu, nie pytała, co u nich słychać.

Mijały lata, Paweł nie próbował szukać swojej byłej żony, a ona też nie dawała znaku życia. Wcale nie martwiła się o los męża i syna. Dla Pawła to było bardzo przykre i dziwne – jak mogła tak łatwo zostawić własne dziecko, które przecież nosiła pod sercem.

Z pomocą rodziców Pawłowi udało się wychować Bogdana. Teraz ma dwadzieścia pięć lat i żeni się z miłą dziewczyną. Nagle pod kościołem pojawia się kobieta w średnim wieku, pięknie ubrana, ze złotą biżuterią i w szpilkach. Pewnym krokiem podchodzi do Bogdana i mówi cicho:

– Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia, synu…

Wokół zapanowała martwa cisza.

– Chyba musiała się pani pomylić. Wychowywał mnie tylko ojciec, moja mama niestety zmarła wiele lat temu…

Łzy napłynęły do oczu Marty. Bogdan podszedł do ojca, przytulił go, później nowożeńcy dalej przyjmowali życzenia od gości. Nikt już nie zwracał uwagi na tę kobietę, nawet Paweł…

Trending