Connect with us

Życie

Mam teraz 57 lat i całe życie przeżyłam z mężczyzną, którego zdrady nie mogłam wybaczyć, ale musiałam z nim być ze względu na dziecko. Teraz tego żałuję, ale po prostu nie mam dokąd od niego odejść

Irek i ja jesteśmy małżeństwem od 36 lat. Pobraliśmy się, gdy miałam zaledwie dwadzieścia jeden lat. To była prawdziwa miłość i byłam gotowa zrobić dla niego wszystko. Cztery lata po ślubie urodziło się nam dziecko. To wydarzenie zmieniło wszystko w naszym życiu, ale opowiem o tym później.

Irek był zawsze wspaniałym mężem, pomagał mi we wszystkim, nigdy nie miał problemów z podziałem domowych obowiązków, czasami nawet gotował obiad. Cieszyliśmy się z każdego wspólnie spędzonego dnia. Nigdy nie kłóciliśmy się o drobiazgi, bo zawsze staraliśmy słuchać siebie nawzajem.

Urodziła nam się cudowna córeczka Martynka, to Irek wybrał imię. Córka była bardzo kapryśna i chorowita. Wszystkie opowieści moich znajomych o szczęśliwym macierzyństwie okazały się dla mnie kłamstwem i nonsensem, bo praktycznie nie spałam, dziecko przez cały czas płakało.

Mąż pomagał mi we wszystkim, chodził z Martynką na spacery, podczas gdy ja odsypiałam zarwane noce. Ale i tak brakowało mi sił, więc na tle mojego fizycznego i psychicznego zmęczenia zaczęły się kłótnie i różne problemy w naszym związku.

Irek przez długi czas to znosił, ale nie był w stanie zrozumieć, jak trudno jest poświęcać cały czas dziecku, nie mieć żadnego kontaktu z przyjaciółmi. W tamtym czasie wyjście do sklepu było dla mnie świętem i przyjemnością, mogłam być wreszcie sama ze swoimi myślami.

Po chwili mój mąż zaczął zostawać coraz dłużej w pracy. Rozumiałam to, bo wiedziałam, że słuchanie nieustającego płaczu dziecka, patrzenie na moją zmęczoną twarz i zmęczenie – to było bardzo trudne. Później dostał w pracy awans, wychodził z domu o ósmej rano, a wracał prawie o dziesiątej.

Później, kiedy Martynka była trochę starsza, histeria i płacz ustały, ja zaczęłam wracać do siebie, ale Irek dalej spędzał całe dnie w pracy. Był wyczerpany i prawie nie zwracał na mnie uwagi. Próbowałam postawić się na jego miejscu, bo faktycznie przez pół roku widział mnie z cieniami pod oczami, brudnymi włosami, złością, nadwagą… ale teraz wszystko wróciło do normy. Tyle, że on nie chciał już zwracać na mnie uwagi.

Pewnego wieczoru przyszła do mnie moja mama. Poprosiłam ją, żeby posiedziała z Martynką, w ja w tym czasie wyskoczę na zakupy. Niedaleko sklepu zobaczyłam samochód mojego męża. Siedział w środku, a obok niego dziewczyna o znajomej twarzy. Rozmawiali czule, całowali się. Byłam wstrząśnięta i nie wiedziałam, co robić: podejść do nich, żeby wszystkiego się dowiedzieć, czy wrócić do domu, czy się rozpłakać.

Tego wieczoru odważyłam się jednak powiedzieć mężowi, co widziałam. Był bardzo zdenerwowany, przeprosił mnie, powiedział, że mnie kocha i że nie chce się ze mną rozstawać. Wtedy pomyślałem, że powinnam mu wybaczyć, bo część winy spoczywa też na mnie, a Irek obiecał, że już nigdy się z nią nie spotka.

Od tego czasu minęło trzydzieści lat, a ja dalej jestem na niego obrażona za to, co zrobił. Bez względu na to, jak dużo myślałam o tej sytuacji, jak nie starałam się przebaczyć, nie udało mi się. Przez te wszystkie lata byłam zła i na niego za to, co zrobił, i na siebie, bo nie potrafiłam odejść.

A komu teraz będę potrzebna w wieku 57 lat?

Trending