Historie
Kobieta płakała z powodu kłótni z mężem, aż w środku nocy zadzwonił telefon

Przyszła jesień. Czas zbiorów i przygotowywania przetworów na zimę. Młode małżeństwo Tomasza i Hanny wynajmuje małe mieszkanie w Warszawie. Stolica to ich marzenie jeszcze z dzieciństwa. Teraz są niezależni, dorośli, przyjechali podbić metropolię. Ale w każdy weekend jeździli do swoich rodziców na wieś, żeby pomóc im w gospodarstwie i przywieźć sobie zapasy domowego jedzenia na cały tydzień.
W środę rano, po tym, jak przygotowała śniadanie, Hania zawołała męża do stołu i rozpoczęła rozmowę:
– Kochanie, rozmawiałam wczoraj z rodzicami i zaprosiłam ich do nas na weekend. Pochodzimy po mieście, pójdziemy na pizzę, bo moi rodzice nigdy nie byli w Warszawie.
– Jak to do nas? Dlaczego? Miałem inne plany na ten weekend.
– To mamy w ogóle inne plany? Co tydzień jeździmy do moich rodziców, bierzemy od nich jedzenie. A w tym tygodniu chciałam, żeby przyjechali do nas i zrobili sobie przerwę od ciężkiej pracy.
– W ten weekend jadę z kolegami na ryby. A twoich rodziców widzę co tydzień. Sama pójdziesz z nimi na spacer, odpoczniecie, pogadacie, – powiedział Tomek, skończył śniadanie i poszedł do pracy.
Hania siedziała bez ruchu, bo nie rozumiała, co się stało z jej ukochanym mężem, który do tej pory zawsze mówił jej o swoich planach. A teraz – jakby go mi ktoś podmienił. Hania czuła się urażona i zdezorientowana, ale nie mogła już powiedzieć rodzicom, żeby nie przyjeżdżali.
W czwartek po pracy Hanna ponownie próbowała poruszyć temat weekendu. Tomek chyba był w dobrym nastroju, może uda się go przekonać. Zaczęła na okrętkę.
– Wiesz, moi rodzice zawsze starali się dać mi wszystko, czego potrzebowałam. Oszczędzali na sobie, nie dojadali, wszystko po to, żeby kupić mi to, co miały inne dzieci, żebym nie była czarną owcą. A kiedy studiowałam – robili wszystko, żebym tylko miała co jeść i w co się ubrać. Kiedy szykowaliśmy się do wesela, to też dali nam wszystkie swoje oszczędności. Nie będziesz się czuł niezręcznie, że pojedziesz na ryby z kolegami zamiast spędzić ten czas ze mną i moimi rodzicami? Na ryby możesz pójść kiedy indziej.
– Odczep się, ciągle to samo. Mówiłem ci już, że nie chcę ani jechać do twoich rodziców ani chodzić z nimi po mieście. Co tydzień się z nimi widzę, co to zmieni, jak nie zobaczymy się akurat w tym tygodniu? – Tomek zaczął podnosić głos.
– Nie mów tak, nigdy nie wiadomo, co nas czeka jutro.
W piątek młoda para jadła śniadanie w ciszy, atmosfera była napięta. Po pracy Tomek wrócił do domu, spakował swoje rzeczy i cicho zatrzasnął za sobą drzwi.
Hania zasnęła sama i cała we łzach. O 3:23 zadzwonił telefon, numer nieznany. Hanna odebrała i usłyszała męski głos: „Dobry wieczór!”. W tym głosie było coś zimnego i twardego, poczuła niepokój. Przed oczami przeleciały jej nie tylko wydarzenia ostatnich dni, ale wszystko, co jej się przydarzyło od dzieciństwa. Zimny głos mówił dalej: „Czy Tomasz Konarski to pani mąż?”. Drżącym głosem odpowiedziała „tak”, choć w głębi duszy coś kazało jej milczeć. Pewnie z nerwów. Usłyszała: „Pani mąż nie żyje. Musi pani przyjechać zidentyfikować ciało”.
Nie wiadomo, co nas czeka jutro…
Tak, usłyszała straszną wiadomość. Ale wtedy to do niej jeszcze nie dotarło. Stała jak skamieniała i powtarzała zdanie: „Nie wiadomo, co nas czeka jutro”.
Tomek rzeczywiście nie żył. Tego wieczoru zaślepił go gniew. Biegł jak szalony, nie rozglądał się na boki. Tak mówią świadkowie zdarzenia. W tym czasie, a było to na obrzeżach miasta, zza zakrętu wyjechała ciężarówka. Kierowca był doświadczony, ale nie spał przez kilka nocy. Cały czas w trasie. Zdrzemnął się może godzinę czy dwie. Było ciemno. Tomek chciał przebiec przez ulicę. Niestety, kierowca nie zdążył wyhamować. Mężczyzna zginął na miejscu. Od razu zadzwonili do jego żony, dobrze, że ciężarówka nie przejechała po torbie z telefonem.
Tak bywa… Hania nie chciała pozwać kierowcy, chociaż zaproponowano jej takie rozwiązanie. Naprawdę, to nie on jest winny. On tylko wykonał to, co los zesłał jej mężowi. Ta myśl ją uspokajała. Rodzice byli w szoku, kiedy przyjechali. Przez długi czas pomagali Hani dojść do siebie.

-
Historie2 lata ago
Chłopak w autobusie dał lekcję matce z synem
-
Rodzina1 rok ago
Mam 64 lata, rok temu wróciłam z pracy we Włoszech i stwierdziłam, że mam dość. Byłam tam przez 12 lat, w tym czasie kupiłam mieszkania i córce, i synowi, a w swoim domu na wsi przeprowadziłam porządny remont. Wydawałoby się, że niczego mi już nie trzeba – tylko cieszyć się życiem, ale jest coś, co nie pozwala mi na pełną radość.
-
Rodzina2 lata ago
Córce kupili mieszkanie, a syn dostał działkę
-
Życie1 rok ago
Teściowa wyrzuciła nas z domu, a 15 lat później przyszła do wnuczki