Connect with us

Historie

Kobieta musi być posłuszna mężowi, nawet jeżeli on mówi, że nie ma obowiązku jej utrzymywać.

– Dopóki jestem twoim mężem, musisz mnie słuchać! – powiedziałem do niej wczoraj. – Pisz podanie do przedszkola i koniec. Jeżeli nie posłuchasz, to tylko dla ciebie będzie gorzej!

Twardo zdecydowałem, że dzieci muszą podczas wakacji wziąć w udział w dniach adaptacyjnych w przedszkolu.

Jestem głęboko przekonany, że dzięki temu szybciej się przyzwyczają do nowego miejsca i we wrześniu nie będą się tak bardzo stresować. A jeżeli zaczną od razu od września i stresu, to na tle nerwowym mogą zacząć chorować.

A żona niby nie ma nic przeciwko temu, zwłaszcza, że jeszcze opiekuje się babcią, a za dwójką naszych maluchów już coraz trudniej nadążyć. Poza tym nadszedł czas, żeby poszła do pracy, bo dramatycznie brakuje nam pieniędzy.

Wiele jest między nami takich punktów spornych. Ona na przykład chce jechać na wakacje do Turcji, ale na to potrzeba dużo pieniędzy, które w naszej rodzinie zarabiam tylko ja.

Od sześciu miesięcy jemy z żoną osobno. Teraz niby jest więcej pracy, ale ona i tak siedzi w domu. Ja nie mam obowiązku jej utrzymywać. Mogę kupić coś dla dzieci, ale najczęściej kupuję tylko dla siebie.

Na przykład żona zawsze rano gotuje dzieciom jajka, brokuły albo kalafiora. Zimą kupuje mrożonki. Dzieci nie lubią mięsa, jedzą je tylko w zupkach ze słoiczków.

Ze wszystkich rzeczy, które lubią dzieci, kupuję tylko te słoiczki z mięsem, ale moja żona kupuje ich tyle samo (wszystko dzielimy po równo).

Oczywiście, ja pracuję, a ona nie. Ale jednak to ona dostaje 500+ na dzieci.

I tak nie jest zadowolona, bo ​​mówi, że mamy dwójkę dzieci, a na młodsze to ja złożyłem wniosek.

Wszystkie pieniądze wydaje na dzieci. Kupuje im ubrania, chemię do mieszkania, jakieś kosmetyki. Może ktoś powie, że to nie w porządku i że powinienem dawać jej pieniądze, ale przecież ona może iść do pracy i wszystkie problemy same się rozwiążą. A ona myśli głównie o grafiku, że nie będzie mogła odebrać dzieci z przedszkola, mówi, że to będzie mój obowiązek.

Ale dlaczego niby mój? Niech sama poszuka rozwiązania, jeżeli jest z tym problem.

Moja teściowa pomagała przy dzieciach, ale po udarze nie możemy jej ich dać pod opiekę. A jeżeli chodzi o przedszkole? Najpierw była kwarantanna, potem było otwarte tylko przez 2 tygodnie, a później znowu kwarantanna i zaraz wakacje. Ale jakąś pracę chyba można znaleźć? Może iść z dziećmi na zakupy, a przy okazji zapytać o godziny pracy, jakoś się umówić, to nie jest takie trudne.

W lipcu jednak zaktualizowała swoje CV i zaczęła aktywnie szukać pracy. Ale wtedy akurat nadarzyła się okazja, żeby wyjechać do sanatorium, więc oczywiście kazałem jej tam pojechać z dziećmi. Powinny jak najwięcej oddychać świeżym powietrzem, a ja też muszę pobyć przez chwilę sam i trochę od nich odpocząć.

Moja żona nie chciała jechać, powiedziała, że ​​w tym tygodniu miała mieć rozmowę o pracę, ale o jakiej pracy można mówić, skoro zaraz mieliśmy jechać razem na wakacje, bo dostałem jednak urlop. Niech poszuka sobie pracy w Internecie, a porozmawiać może przez telefon.

Dzieci do przedszkola nam jednak nie przyjęli, bo jest za mało miejsc. Powiedzieli, że matka powinna być oficjalnie zatrudniona. Nalegałem, żeby złożyła kolejne podanie, bo każdy ma prawo do edukacji, ale ona nie chciała. Powiedziała, że ​teraz tak się nie robi i wszystko się załatwia elektronicznie.

Czy uważacie, że mężczyzna powinien utrzymywać żonę, jeżeli ona nie jest mu posłuszna? A czy kobieta ma w ogóle prawo do tego, żeby mówić mężowi, że on nie ma racji?

Trending