Connect with us

Historie

Jeżeli masz dwa mieszkania w Gdańsku, spodziewaj się gorącego lata z krewnymi

Mam na imię Iwona. Razem ze swoim synem mieszkam w Gdańsku. Naprawdę kocham całe Trójmiasto. Każda jego część ma swój własny, zupełnie odmienny charakter – historyczny Gdańsk, przemysłowa Gdynia i wypoczynkowy Sopot. Każdego przyciąga tu też morskie powietrze – rześka bryza przeplata się z zapachem ryb.

Najbardziej, oczywiście, lubię Gdańsk. To miasto, w którym nie sposób się nie zakochać – klimatyczne kamienice, odgłosy statków i otwarci mieszkańcy. Tysiącletnie miasto wolności i morska stolica Polski. Nie ma co się dziwić, że przez okrągły rok jest tu tylu turystów! Ale najwięcej, oczywiście, w wakacje.

Urodziłam się na wschodzie Polski. Kiedy żył jeszcze mój mąż, przeprowadziliśmy się do Gdańska. Mąż znalazł tu pracę. Pracował jako ślusarz w porcie. Od stoczni dostał małe dwupokojowe mieszkanie. To był dla nas dobry początek. Wkrótce urodził się nasz syn, Tadek. Latem próbowaliśmy sobie trochę dorobić. Mąż większość czasu i tak spędzał w pracy, więc nasz drugi pokój wynajmowaliśmy turystom.

Było tam wszystko, czego potrzeba – dwa łóżka (a oprócz tego rozkładany fotel), szafa, stół, krzesła. Dużą zaletą tego mieszkania był widok na morze. Turyści biorą takie mieszkania jak ciepłe bułeczki. Każdy przyjeżdża tu przecież po emocje i wrażenia.

Odkładaliśmy więc pieniądze na jednopokojowe mieszkanie, specjalnie z myślą o turystach. Tak się, niestety, wydarzyło, że pewnego dnia Staszek stracił w pracy przytomność. Pamiętam, jak poszłam wtedy do szpitala. Okazało się, że to był udar. Staszek przez całą dobę walczył o życie, ale niestety, nie przeżył.

Zostaliśmy z synem sami. W ciągu roku jakoś szczególnie nikt z rodziny o nas nie pamięta. Za to gdy tylko zaczyna się lato, wszyscy krewni natychmiast dzwonią i pytają, czy mogą przyjechać.

Tak było z kuzynką Wojtka z Brzozowa. Pod koniec czerwca zadzwoniła do mnie i powiedziała, że ​​razem z rodziną wybiera się do Gdańska. Musiałam odmówić turystom, którzy już mieli zarezerwowane nasze mieszkanie.

Kiedy zapytałem Teresę, dlaczego nie przyjadą na przełomie maja i czerwca, odpowiedziała, że ​​to jeszcze nie sezon. A ona chce opalać się w pełnym słońcu.

Niestety moi bliscy nie rozumieją, że w lipcu i sierpniu mam masę chętnych turystów. Środek i koniec lata to zawsze najgorętszy sezon. Ale czy chcą tego w ogóle słuchać? Dla nich liczy się darmowy nocleg.

Tak naprawdę jestem bardzo gościnną osobą, ale dlaczego krewni nie utrzymują ze mną kontaktu przez cały rok?

Często potrzebuję rady i wsparcia, a przez większość roku jesteśmy z synem sami ze swoimi problemami i zmartwieniami. Nie ma nikogo, komu mogłabym się trochę wyżalić. Ale tak to zwykle jest z rodziną – pamiętają, kiedy mają w tym własny interes.

Teresa z mężem byli w Gdańsku przez dwa tygodnie. Oprowadzałam ich po atrakcjach, zawoziłam na różne plaże, w końcu to krewni.

Kiedy wyjechali, musiałam gruntownie posprzątać po nich mieszkanie. Wszędzie było pełno łusek ze słonecznika, okruchów i butelek po piwie. Wyczyściłam wszystko i przeklinałam moich bezczelnych krewnych. Następnym razem nawet nie odbiorę od nich telefonu. Nie potrzebuję więcej takich wizyt. A jeśli chcą przyjechać, zapraszam, ale poza sezonem.

Trending