Connect with us

Historie

Jak zostaliśmy oszukani na duże pieniądze, ale wybaczyliśmy

Moja starsza córka zawsze marzyła o własnym psie – chciała chodzić z nim na spacery, opiekować się, szkolić i mieć kogoś do towarzystwa i zabawy. Najpierw nie mogliśmy spełnić jej marzenia, ponieważ mieszkaliśmy w małym mieszkaniu i nie mieliśmy na to pieniędzy. Ale z czasem kupiliśmy większe mieszkanie. To dzięki temu, że odziedziczyliśmy dom na wsi, który udało nam się korzystnie sprzedać. A mój mąż w końcu dostał podwyżkę w pracy i nasz rodzinny budżet się poprawił.

Wtedy zdecydowaliśmy się kupić psa – owczarka niemieckiego. Akurat sąsiadka naszej babci sprzedawała szczenięta. Uznaliśmy, że lepiej kupić zwierzaka od kogoś znajomego, bo możemy być pewni, że nas nie oszuka.

Radość mojej córki nie miała granic – aż popłakała się ze szczęścia. A my cieszyliśmy się, że możemy spełnić marzenie dziecka.

I tak zaczęły się nasze codzienne „zabawy” ze zwierzakiem. Pies okazał się niespokojny, hałaśliwy i niezbyt grzeczny. Roznosił rzeczy po całym domu, załatwiał się na środku dywanu i przewracał doniczki. Szczeniak po prostu się bawił i nie rozumiał, że robi coś źle. Na początku moja córka cierpliwie po nim sprzątała, ale z czasem ją to zmęczyło – myślała, że ​​piesek jest jak zabawka, z którą po prostu wystarczy się bawić. Oczywiście wszystkie sprawy związane z opieką nad zwierzęciem spadły na nasze barki – spacery, kąpiele, karmienie i sprzątanie. Po pracy tylko tego mi brakowało. Ale wzięliśmy psa, więc jesteśmy za niego odpowiedzialni.

Pewnego dnia zapłakana córka zadzwoniła do mnie do pracy – Ares pogryzł jej nowe buty i rozdarł płaszcz, który tak bardzo lubiła. Musiałam szybko kupić nowe ubrania – musiała przecież w czymś iść do szkoły.

Z biegiem czasu, kiedy Ares trochę podrósł, zauważyliśmy, że nie przypomina za bardzo owczarka. Jak się okazało, nie był rasowy, ale nikt nas o tym nie poinformował. Oczywiście, pies nie jest niczemu winny, ale zapłaciliśmy za niego niemałe pieniądze.

Mąż chce oddać psa sprzedającej i odzyskać pieniądze, ale ja mam wątpliwości. Przyzwyczaiłam się już do tego zwierzaka. Poza tym to nie jest zabawka, którą można to brać, to oddawać. Postanowiłam, że zabiorę Aresa do szkółki dla psów. Natomiast fakt, że to nie jest rasa, o jakiej marzyłam – nie zniechęca mnie. I tak jest nasz i nikomu go nie oddam.

Trending