Życie
Jak byłem przygotowany na życie: świetna rada

Nie pamiętam, ile dokładnie miałem lat, kiedy ta rozmowa z moją matką miała miejsce po raz pierwszy, ale później powtórzyła się kilka razy.
Mama usiadła na kanapie obok mnie i spytała, czy powinna wiedzieć o czymś, co może się zdarzyć na ulicy, kiedy chodzę sam bez opieki czy może ktoś mnie zaczepia.
Mama zawsze zaczynała rozmowę tak sprytnie, że wydawało się, że wie wszystko z góry. Gdybym miał coś do powiedzenia, musiałbym natychmiast się przyznać. Tym razem nie było z czego się spowiadać.
Moja matka powiedziała mi, że jeśli gdzieś poczułbym prawdziwe zagrożenie dla życia i zdrowia, gdyby ktoś mnie gdzieś wyprowadzał, groził, stosował przemoc i tak dalej, to oprócz krzyków i prób ucieczki trzeba podjąć wszystkie dostępne środki, aby przyciągnąć uwagę.
Bardzo słusznie wyjaśniła, że większość ludzi obojętnie przejdzie obok cudzych problemów, dlatego aby ratować swoje życie, dopuszczalne jest tworzenie drobnych kłopotów dla innych.
Instrukcje były proste, ale moim zdaniem bardzo skuteczne:
jeśli zdasz sobie sprawę, że tu i teraz może się zdarzyć coś nieodwracalnego – chwytaj kamienie i rzucaj w okna domów, uderzaj w samochody.
Mama wyjaśniła: ludzie, z powodu strachu o siebie, z obojętności lub z innych powodów, mogą nie odpowiadać na wołanie o pomoc, a jeśli chodzi o ich własność, wówczas większość, jeśli nie zainterweniuje, to przynajmniej wezwie policję.
Pod koniec rozmowy matka dodała, że zawsze możemy zrekompensować szkody majątkowe, natomiast życie mamy tylko jedno.
W celach umocnienia efektu taka rozmowa powtórzyła się kilka razy, ale, odpukać, na razie ta rada nie była przydatna.
Moim zdaniem jest to świetna rada dla dziecka i nastolatka.

-
Historie8 miesięcy ago
Chłopak w autobusie dał lekcję matce z synem
-
Rodzina9 miesięcy ago
Córce kupili mieszkanie, a syn dostał działkę
-
Życie8 miesięcy ago
Teściowa wyrzuciła nas z domu, a 15 lat później przyszła do wnuczki
-
Historie4 miesiące ago
– Zawsze wstydziłem się ojca, żyliśmy bardzo biednie. Latem najmowaliśmy się na wsi do wypasania krów. Albo pracowaliśmy u nas na polu. Jak złowiliśmy jakieś ryby, nigdy nie mogliśmy jej zjeść, bo to była szansa na zarobek. I w upał, i na mrozie ojciec stał przy drodze i próbował je sprzedać.