Connect with us

Rodzina

Historia pierwszego małżeństwa, albo czego nigdy nie można tolerować u mężczyzny.

Jestem mężatką po raz drugi i ten związek jest kompletnie różny od poprzedniego. Chcę opowiedzieć wam historię, która wielu kobietom może otworzyć oczy na rzeczywistość.

Mój pierwszy mąż Marcin i ja znaliśmy się od podstawówki, a w liceum zaczęliśmy ze sobą chodzić. Był bardzo zazdrosny, nie mogłam nawet założyć krótkiej spódniczki, bo od razu robił mi awanturę. Ciągle się o to kłóciliśmy, ale myślałam, że ta cała jego zazdrość to dowód jego wielkiej miłości. Byłam jeszcze młoda, nie rozumiałam, jak to powinno wyglądać. Poza tym wychowałam się w niepełnej rodzinie i nie znałam ojcowskiej miłości.

Ciągle słyszałam jakieś absurdalne uwagi – że mam zbyt jaskrawą szminkę, że nie takie ubrania. Ale później przepraszał, a ja nie potrafiłam mu nie wybaczyć. Spotykaliśmy się przez 4 lata, potem Marcin mi się oświadczył, a ja się zgodziłam. Byłam wtedy taka szczęśliwa – jako pierwsza z moich przyjaciółek wychodziłam za mąż.

Mieliśmy wspaniałe wesele, nasi rodzice stanęli na wysokości zadania. Byłam w przepięknej białej sukni i myślałam, że to małżeństwo będzie na zawsze, a nasza miłość będzie wciąż taka namiętna. Ale potem było coraz gorzej. Bardziej żarliwa była jedynie agresja Marcina, którą ciągle na mnie wylewał.

Nie mogła zrobić absolutnie nic bez wiedzy męża. Pewnego dnia poszłam z koleżanką do kawiarni – prawie mnie wtedy uderzył. A potem przez wiele miesięcy słuchałam, jaką jestem kłamczuchą. Tak właściwie nie musiałam robić nic szczególnego, żeby rozgniewać Marcina – każda rzecz wytrącała go z równowagi. Nie powycierałam kurzu, nie zdążyłam posprzątać, nie zrobiłam śniadania, obiadu, kolacji, nawet nie tak wyglądałam – wszystko było dobrym powodem do kłótni.

Byłam już psychicznie wykończona takim życiem. Zaczęłam wierzyć w to, że jestem beznadziejną żoną. Pracowałam w kawiarni i miałam własne pieniądze, z których część musiałam starannie ukrywać przed mężem. Resztę przeliczał co do grosza i zabierał mówiąc, że rozdysponuje te pieniądze na nasze potrzeby. Ja według niego byłam na to za głupia.

Planowaliśmy dzieci, ale jakoś nic z tego nie wychodziło. Jak zawsze Marcin obwiniał mnie, chociaż przeszłam badania i z moim zdrowiem wszystko było w porządku.

Pewnego dnia z jakiegoś błahego powodu wybuchła kolejna awantura i mój mąż mnie uderzył. Dopiero wtedy pomyślałam o rozwodzie. Wydawało mi się, że nie może tak już dłużej trwać i żadne „przepraszam” tego nie naprawi.

Odważyłam się i uciekłam, kiedy Marcin był w pracy. Postanowiłam, że nic mu nie będę mówić, tylko na jakiś czas zamieszkam u przyjaciółki. Okazało się, że to była dobra decyzja, bo szukał mnie u mamy i innych krewnych. Wiedziałam, że jeżeli powiem mu wprost o rozwodzie, może się rozgniewać i znów mnie uderzyć.

Po pewnym czasie, z pomocą prawnika, złożyłam pozew o rozwód i już nie mogłam się doczekać, kiedy ten cały horror się skończy. Przez kolejne trzy miesiące Marcin dosłownie mnie prześladował i nie dawał mi żyć, ale wtedy właśnie poznałam mojego przyszłego męża. To on chronił mnie przed Marcinem i nie pozwolił mnie już więcej obrażać.

To była dla mnie bardzo trudna lekcja życia, ale wierzę, że moją historią będę mogła otworzyć szerzej oczy wielu kobietom. Nigdy w życiu nie można sobie pozwalać na takie traktowanie. Po tym małżeństwie długo chodziłam do psychologa, ale wreszcie  odzyskałam zdrowie psychiczne. Teraz jestem nieopisanie szczęśliwa z moim drugim mężem, a niedługo będziemy mieli dziecko.

Trending