Connect with us

Życie

Historia mojej „ukochanej” sąsiadki, która uważa, że życie za granicą to prawdziwy raj

Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy narzekają na własne i chwalą cudze. Obojętnie, co to jest. Mam sąsiadkę, starszą kobietę. Staram się jej unikać, bo nie mam siły wysłuchiwać, jak to się dobrze żyje we Włoszech, jak tam się wszystko rozwija i jak państwo dba o ludzi, a u nas to po prostu nie ma życia.

Może i jest ciężko, zwłaszcza emerytom. Ale moja sąsiadka nie żyje z samej emerytury, jest raczej przedsiębiorcza. Wynajmuje dwa pokoje studentom, sprzedaje warzywa i owoce, które latem uprawia we własnym ogródku, no i wreszcie ma córkę, która jej pomaga.

Podczas naszej ostatniej rozmowy już nie wytrzymałam i powiedziałam jej wszystko, co myślę. Po pracy wracałam do domu z torbą z zakupami w ręce. Po drodze spotkałam tę sąsiadkę, przywitałyśmy się i przystanęłam z nią na chwilę, bo wyraźnie miała ochotę porozmawiać. Znowu zaczęła opowiadać, jaki to nasz kraj jest zły itp. Oczywiście słuchałam jej, nie przerywałam. Kiedy skończyła, zapytałam ją, dlaczego jej córka nie pracuje w Polsce i nie płaci tu podatków, żeby jej matka miała przyzwoitą emeryturę? Po co przywozi tu wszystkie pieniądze, które tam zarobi i zamierza kupić mieszkanie, skoro tu jest tak źle? Skoro lepiej jest za granicą, to może warto pomyśleć o tym, żeby przeprowadzić się tam na stałe?

Wszyscy wybieramy gdzie, co, i kiedy chcemy robić. Gdzie mieszkać i w jakim kraju. Inne narody nie budują naszej ojczyzny. Wszystko, co mamy, stworzyliśmy sobie sami.

Trending