Connect with us

Historie

Gdybym wiedziała, czym okaże się dla mnie ten prezent, nigdy w życiu bym go nie przyjęła.

Rodzice mojego męża mieszkają teraz w mniejszym mieście, a swoje warszawskie mieszkanie dali mnie i Markowi w prezencie ślubnym. Byliśmy im bardzo wdzięczni, mimo że mieszkanie jest daleko od centrum, okolica nie jest zbyt dobra, a i samo mieszkanie było w kiepskim stanie. Ale to jednak własny dach nad głową. Z kolei moi rodzice zafundowali nam remont i pomogli zmienić stare, zniszczone mieszkanie we wzór nowoczesnego designu. Tata nawet żartował, że za te pieniądze, które poszły na remont, można było kupić nowe mieszkanie.

Oprócz tego moi rodzice dali nam jeszcze samochód. Ale mój mąż, zamiast być im wdzięczny, to przeciwnie, umniejszał ich zasługi. Mówił, że nie mają co się równać z jego rodzicami, bo oni nam dali mieszkanie w stolicy. W dodatku dwupokojowe! Gdybym wiedziała, czym okaże się dla mnie ten prezent, nigdy w życiu bym go nie przyjęła.

Kiedy tylko skończyliśmy remont i urządziliśmy parapetówkę, rodzice Marka „uszczęśliwili” nas wiadomością: Asia, młodsza siostra mojego męża, która właśnie zdała maturę, dostała się na stołeczny uniwersytet. I oczywiście nie będzie mieszkać w akademiku, bo przecież jej brat ma mieszkanie w Warszawie, dostał w prezencie od rodziców.

Nie bardzo podobał mi się ten pomysł, ale co mogłam zrobić: teściowie podarowali nam mieszkanie, ale dokumenty nie zostały jeszcze na nas przepisane. Tak naprawdę rodzice Marka mają pełne prawo wpuścić kogo chcą do swojego mieszkania, a zwłaszcza własną córkę.

W ciągu tygodnia Asia była już u nas razem z walizkami.

– Dlaczego mam mieszkać w salonie na kanapie? – zapytała niezadowolona. – Może ja też chcę spać na tym pięknym łóżku? – wskazała na otwarte drzwi naszej sypialni.

Na szczęście w tym momencie wtrącił się mój mąż i przywołał do porządku swoją młodszą siostrę. Na tym jednak nasze starcia z Asią się nie skończyły.

Siostra mojego męża nie tylko nie gotuje, nie zmywa naczyń i nie sprząta po sobie, ale w dodatku niszczy nowe, drogie meble. Tydzień temu wylała kawę na kanapę, na której śpi. I to pomimo tego, że tysiące razy ją prosiłam, żeby jadła tylko w kuchni. Ale ona mnie nie słucha. Nie wspomnę już nawet o tłustych plamach i okruchach na dywanie w salonie. Ale wczoraj zostawiła gorące żelazko na naszym łóżku i zniszczyła narzutę. Tak, mamy deskę do prasowania, ale Asia jest zbyt leniwa, żeby ją wyciągać i rozkładać, więc postanowiła szybko wyprasować bluzkę na naszym łóżku, po czym zapomniała wyłączyć żelazko. Na szczęście kilka minut później wróciłam do domu i zobaczyłam, że ​​spaliła się tylko narzuta. Pomijam już zepsute żelazko, ale od tego mógł wybuchnąć pożar.

Dzisiaj Asia włączyła pusty czajnik elektryczny, znowu z powodu swojej nieuwagi. Oczywiście się spalił.

– Asiu, – mówię, – ciągle psujesz nasze rzeczy. Mieliśmy ten czajnik niecały miesiąc, a przez ciebie już nie działa. Gwarancja nie obejmuje takich uszkodzeń, a on naprawdę nie był tani.

– Och, daj spokój, – przerwała mi szwagierka. – Wielka mi rzecz, czajnik. Przyszła sobie księżniczka do naszego mieszkania i mówi mi, że coś źle robię.

To mnie oburzyło.

– Właściwie, – mówię, – to ty wprowadziłaś się do nas, a nie my do ciebie.

– A jesteś właścicielką tego mieszkania?

– Nie. Ale…

– Ale, – przerwała mi Asia, – ono należy do mojej mamy, a to oznacza, że po równo do mnie i do Marka. Dlatego połowa tego mieszkania należy do mnie. I, co za tym idzie, połowa rzeczy również. Na czajniku nie było napisane, że jest twój, prawda? – dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie. – Więc pomyśl sobie, że zniszczyłam mój czajnik. Nie masz się o co złościć.

Słowa Asi naprawdę mnie zdenerwowały. Rzeczywiście, mieszkanie nie zostało oficjalnie przepisane na mnie i mojego męża. Całkowicie należy do ich matki. A ona, jeśli zechce, może je przepisać na swoją córkę. I nie ma znaczenia, że ​​moi rodzice zrobili tu remont. Nigdzie to nie jest poświadczone notarialnie. Starali się jak najlepiej, bo to miało być dla ich dzieci. Nawet samochód zarejestrowali na zięcia.

Właśnie do mnie dotarło, że gdyby tylko chcieli, to krewni mojego męża mogliby mnie wyrzucić z tego mieszkania bez złamanego grosza. Z prawnego punktu widzenia mają do tego prawo. A po słowach Asi zrozumiałam, że teściowie nie uważają mnie za krewną i najprawdopodobniej cały ten prezent był tylko fikcją. Sprytnie to wszystko wymyślili, dając nam klucze. A na weselu jakoś nie wypadało rozmawiać o formalnościach.

Nie wiem, co mam teraz zrobić.

Click to comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

20 + osiem =

Trending