Connect with us

Życie

Córka moich stareńkich sąsiadów zupełnie zapomniała o swoich rodzicach, zajmując się własnymi sprawami. Obiecała, że ​​przyjedzie do nich z dziećmi na Wielkanoc, ale po raz kolejny złamała obietnicę, co bardzo rozczarowało babcię Krysię

Moja sąsiadka babcia Krysia i jej mąż Leon już dawno wysłali do miasta swoją jedyną córkę, a sami zostali we wsi. Od czasu do czasu pomagam im, jak mogę, bo ich córka, Dominika, od dawna nie przyjeżdża do rodziców.

Przeniosła się do miasta jakieś siedem lat temu. Od tej pory nie odwiedza rodzinnej wioski zbyt często – trzy, może cztery razy w roku. Jej starzy rodzice czują się samotni i bardzo mi ich żal, więc staram się od czasu do czasu do nich zajrzeć, porozmawiać, trochę się pośmiać.

Przyszła wiosna, więc narwałam żonkili z mojego ogrodu i postanowiłam zanieść je babci Krysi. Dziadkowi zaniosłam drożdżowego ciasta, które upiekłam dzień wcześniej. Porozmawialiśmy trochę i już miałam wracać do domu, kiedy babcia zatrzymała mnie i powiedziała: „Przyjdź do nas na Wielkanoc. Zabierz ze sobą męża i dzieci. Moja córka też przyjedzie z rodziną, razem spędzimy takie piękne święto.”

Oczywiście zgodziłam się, bo sąsiadkę traktowałam jak własną babcię. Często przychodzę do niej po radę, a ona wszystko wie i zawsze umie coś podpowiedzieć.

Wielkimi krokami zbliżała się Wielkanoc, wieczory robiły się coraz cieplejsze, noce coraz krótsze, a moja sąsiadka znosiła do domu pyszne swojskie przetwory. Tydzień przed świętami biegała po domu, jakby miała nie 68, tylko 30 lat. Latała jak na skrzydłach, czekając na swoich krewnych. „Nareszcie zobaczę moje wnuki!” – mówiła radośnie.

Ale w świąteczny dzień nikt nie przyjechał. Kiedy do nich przyszłam, babcia Krysia miała oczy pełne łez, a dziadek Leon siedział i nie wiedział, jak poradzić sobie z tą sytuacją.

– Wiesz, kochana, Mirka dzisiaj zadzwoniła i powiedziała, że jednak ​​nie przyjadą do nas z dziećmi. Nie mają czasu dla mnie i dla dziadka. Pewnie, na co komu potrzebni tacy starzy ludzie? Babcia otarła łzy chusteczką. – Najpierw obiecała, że ​​przyjedzie do nas na Boże Narodzenie, potem w lutym na urodziny dziadka, a teraz, że na Wielkanoc. Ale za każdym razem wyskakują jej jakieś ważniejsze sprawy.

Było mi bardzo żal staruszków, bo świąteczny stół aż uginał się od potraw, które babcia Krysia przygotowała dzień wcześniej. Nie wiedziałam, jak naprawić tę sytuację. Nie mogłam przecież nic poradzić na to, że dla ich córki wszystko i wszyscy są ważniejsi od rodziców.

Babcia i dziadek obchodzili Święta Wielkanocne ze mną i moją rodziną. Oczywiście, to nie to samo, co spotkać się przy takiej okazji z krewnymi, ale przynajmniej nie byli smutni i na chwilę zapomnieli o kłopotach.

Trending