Connect with us

Historie

Zwykłe nieporozumienie prawie zniszczyło prawdziwą przyjaźń

Z moją przyjaciółką Gabrysią znamy się od ponad 15 lat. Poznałyśmy się w młodszych klasach szkoły podstawowej i od tamtej pory jesteśmy nierozłączne. Uczyłyśmy się razem, spędzałyśmy ze sobą cały wolny czas. Oczywiście każda z nas miała też innych znajomych, z którymi miałyśmy dobre relacje, ale tylko Gabrysię mogłam nazwać moją prawdziwą przyjaciółką.

Jednak ostatnio przydarzyła nam się nieprzyjemna sytuacja, która prawie położyła kres naszej przyjaźni. Tak się złożyło, że dostałam propozycję wzięcia udziału programie wymiany międzynarodowej na uniwersytecie. Oczywiście zgodziłam się, chociaż wcale nie byłam pewna, czy przejdę konkursową selekcję. Wniosek złożyłam w sierpniu, na wyniki trzeba było czekać co najmniej 3 miesiące. No i w listopadzie otrzymałam odpowiedź: przyjęta. Byłam taka szczęśliwa! Za darmo miałam możliwość studiowania przez rok za granicą!

Niestety uśmiech szybko zniknął z mojej twarzy, kiedy zobaczyłam datę wyjazdu z Polski: 14.12.2021. To był dzień po urodzinach Gabrysi. Szczerze mówiąc, ten termin był dość niefortunny. Nie mogłam przecież przegapić tego święta. Nie było ani jednego roku, żebyśmy nie spędzały wspólnie naszych urodzin. Pomyśleliście sobie pewnie, że skoro lot miał być następnego dnia, to dlaczego miałabym nie być na urodzinach Gabrysi? Bo samolot startował z Warszawy wcześnie rano. Żeby zdążyć na czas, musiałam wyjechać z domu dzień wcześniej i przenocować w stolicy. Do tego dnia pozostał ponad miesiąc, więc postanowiłam nic jeszcze nie mówić mojej przyjaciółce. Nie wiem, po prostu nie mogłam tak po prostu jej powiedzieć, że wyjeżdżam z Polski na rok i nawet nie spędzę z nią urodzin…

Miesiąc minął bardzo szybko. Nie pozostało mi nic innego, jak tydzień przed wyjazdem powiedzieć o wszystkim Gabrysi. Była urażona. Oczywiście, to można zrozumieć, ale czy to moja wina? Nie ja wyznaczałam daty… Zdążyłam jeszcze kupić jej prezent i chciałam go przekazać Gabrysi za pośrednictwem jej rodziców. Miałam jednak szczęście. Mój ojciec wziął urlop z pracy i zgodził się zawieźć mnie samochodem na lotnisko! Wtedy zajmie to tylko kilka godzin. Ucieszyłam się, wzięłam prezent i w dniu jej urodzin pobiegłam do Gabrysi. Niestety, nikt mi nie otworzył drzwi… Nikogo nie było w domu.

Czekałam ponad 3 godziny przed wejściem, aż wreszcie przyszła jej mama. Przekazałam jej prezent i poprosiłam, żeby z całego serca przeprosiła ode mnie Gabrysię… Przyjaciółka napisała do mnie dopiero kilka miesięcy później, gdy dowiedziała się, że nie tylko przekazałam prezent, ale też czekałam, żeby osobiście złożyć jej życzenia. Prawie zerwałyśmy naszą przyjaźń, a wszystko z powodu niepotrzebnej urazy i braku rozmowy.

Trending