Connect with us

Życie

Z powodu lockdownu i pandemii straciliśmy pracę. Musieliśmy coś wymyślić i postanowiliśmy pracować online. Później przeprowadziliśmy się z mieszkania do własnego domu. Ale moja teściowa nie podziela naszej pasji do pracy zdalnej – uważa, że ​​siedzimy bezczynnie przy komputerach.

Mój mąż i ja przez długi czas mieszkaliśmy w bloku. Chodziliśmy do normalnej pracy. Ja pracowałam jako konsultantka ds. sprzedaży, a mój mąż był kucharzem w jednej z restauracji. Mamy syna Konrada – ma 8 lat. Chodzi do szkoły.

Kiedy rozpoczął się lockdown z powodu pandemii, ja na jakiś czas straciłam pracę, a mój mąż początkowo jeszcze pracował, ale później też został zwolniony. Pieniędzy z jego pensji i tak nie wystarczało na życie.

Przez jakiś czas pomagali nam rodzice – mieszkają za miastem, mają ogród i gospodarstwo. Gdy tylko była okazja – dawali nam coś do jedzenia.

Ale wiedzieliśmy, że musimy pilnie coś wymyślić.

Lockdown nakładał wiele ograniczeń – właściwie byliśmy zamknięci w czterech ścianach. A z dzieckiem i nauką zdalną to kolejna przyjemność. Dlatego zdecydowaliśmy, że lepiej by nam było w domku na obrzeżach miasta. Ale na to potrzebne były pieniądze.

Wciąż zastanawialiśmy się, gdzie możemy zarabiać w tak trudnych czasach. Szukaliśmy jakiejś pracy online. Mój mąż Andrzej orientował się w branży IT. Ja też spróbowałam swoich sił jako freelancerka i całkiem dobrze mi szło.

Zarabialiśmy więcej niż wcześniej, więc uznaliśmy, że już możemy przeprowadzić się na przedmieścia. Sprzedaliśmy mieszkanie i kupiliśmy mały domek.

Mojemu synowi od razu się tam spodobało. Szybko zaprzyjaźnił się z chłopakami z sąsiedztwa i spędzał masę czasu na świeżym powietrzu. Byliśmy z mężem bardzo zadowoleni. Stopniowo się urządzaliśmy, dom wymagał też drobnych napraw – ale z tym nie musieliśmy się spieszyć.

Pracowaliśmy przez siedem dni w tygodniu, żeby zarobić na wszystko, czego potrzebowaliśmy. Szło nam świetnie. Gdybym wiedziała, że można w ten sposób zarobić – odważyłabym się na to już dawno. Przez tyle lat pracowałam za niewielką pensję, codziennie chodziłam do pracy – a tu pracuję kiedy chcę, w domu i dobrze mi za to płacą.

Moja teściowa mieszka niedaleko od nas. Z niewiadomego powodu niepokoi ją to, że pracujemy zdalnie. I że w tym celu zamieniliśmy mieszkanie w centrum miasta na życie w jej okolicy.

Wiele razy prosiłam ją, żeby popilnowała wnuka albo wzięła go do siebie, żebyśmy mogli pracować. Ale ona jest przekonana, że ​​pracuje tylko jej syn, a ja po prostu dobrze się bawię.

Kiedy się przeprowadziliśmy, zaczęła odwiedzać nas codziennie, nawet bez uprzedzenia. Doprowadzało mnie to do szału. Zaczęła się mnie czepiać – nic jej nie pasowało.

„W domu posprzątaj. Ugotuj coś. Zrób pranie.  Nic nie robisz, a jeszcze wnuka mi wciskasz,” – powtarzała za każdym razem teściowa. W ten sposób odciągała mnie od pracy.

Myślałam, że się ucieszy, że może spędzić trochę czasu z Konradem, ale po takich pretensjach już jej o nic nie proszę.

Myślę, że lepiej zatrudnić opiekunkę. Czasu nam brakuje. Zupełnie na nic go nie wystarcza.

Bo nie płacą mi jednak za „zabawę” czy za samo włączenie laptopa, jak sądzi moja teściowa.

Czasy teraz są trudne dla wszystkich – ale mój mąż i ja robimy wszystko, co się da, żeby nasze życie nie pogorszyło się, tylko poprawiło. Bez względu na to, co ktoś o tym myśli.

Trending