Connect with us

Dzieci

Wymienić miłość dziecka na kolejną dawkę

Emil nie przypominał innych, jednakowo ostrzyżonych, dzieci. Włosy chłopca sięgały do ramion, tak że z tyłu można było pomyśleć, że to dziewczynka w brudnym dresie. Emil patrzył w podłogę i prawie nie reagował na obecność dorosłych. Jako psychologa poproszono mnie o to, żebym porozmawiała z dzieckiem, bo chłopiec z nikim nie nawiązywał kontaktu.

– Cześć. Mam na imię Karolina. Pracuję jako psycholog w tym domu dziecka, – zaczęłam. Chłopiec nadal nie podnosił oczu. – Nie jestem wychowawczynią, Emilku, nie będę cię pouczać ani karcić. Jestem tu po to, żeby rozmawiać z dziećmi. Zawsze możesz do mnie przyjść, jeżeli będziesz czegoś potrzebował, dobrze?

Chłopiec milczał.

– Rozumiesz, Emil, – próbowałam rozmawiać z ośmioletnim chłopcem jak z dorosłym, – niestety, tak się złożyło, że teraz nie możesz mieszkać z mamą…

– Mama… – powiedział cicho chłopiec, wciąż nie podnosząc wzroku.

Weszłam do jadalni, kiedy dzieci jadły kolację. Nie od razu rozpoznałam Emila. Był przebrany w czyste ubrania, włosy miał podcięte, nie przypominał tego chłopca, którego widziałam rano. Zmienił się tak bardzo, że rodzona matka by go nie poznała.

Matka Emila została pozbawiona praw rodzicielskich. Jest narkomanką. Urodziła dziecko, ale wcale nie zamierzała się nim zajmować. W wieku ośmiu lat Emil nie potrafi czytać ani pisać, prawie w ogóle nie mówi. I nic w tym dziwnego, bo po tym, co chłopiec musiał oglądać na co dzień, nawet dorosły by zaniemówił.

Kiedy opieka społeczna przyszła zabrać Emila, matka nawet nie wstała z podłogi. Jej szkliste spojrzenie wyrażało jedynie zimną obojętność. Obojętność zarówno wobec własnego życia, jak i tej niewinnej istoty, którą sprowadziła na świat. Zużyte strzykawki rozrzucone były po mieszkaniu, a chłopiec siedział skulony w kącie obok kaloryfera – jedynego źródła ciepła w jego życiu. Dziecko od kilku dni nic nie jadło i było w fatalnym stanie fizycznym.

Kiedy usłyszałam historię Emila, zrobiło mi się jeszcze bardziej żal chłopca. Oczywiście jestem psychologiem, w pracy nie powinnam sobie pozwalać na współczucie, ale nie mogłam wyłączyć moich ludzkich emocji. Czasami na zajęciach z Emilem nie potrafiłam powstrzymać nagłych łez, które napływały tak zdradziecko, nieoczekiwanie.

Matka chłopca odwiedziła go tylko raz w ciągu sześciu miesięcy jego pobytu w domu dziecka. Ale była pod wpływem narkotyków albo alkoholu, więc nie została wpuszczona do instytucji. Kobieta zaklęła i poszła.

A Emil, poza naszym pierwszym spotkaniem, nigdy więcej nie wspomniał o swojej matce. A przy okazji, zaczął mówić.

Pewnego razu, jakoś przed 8. marca, rozległo się pukanie do moich drzwi. Wszedł Emil. Chłopak, tak jak podczas naszego pierwszego spotkania, patrzył w podłogę.

– Dzień dobry, Emilku. Chciałeś czegoś?

– Tak, – chłopiec spojrzał na mnie trochę zawstydzony. – Zrobiliśmy laurki na Dzień Kobiet… no i proszę. – Emil wręczył mi kartkę kolorowego papieru, złożoną na pół, z przyklejonymi kwiatami.

– Chcesz mi dać laurkę? Dziękuję ci, – trochę się wzruszyłam.

Emil spojrzał mi prosto w oczy. To się zdarzało bardzo rzadko.

– Po prostu, – westchnął znowu chłopak. – Jest pani dla mnie jak matka.

Znowu nie udało mi się powstrzymać łez. Wiem, że to nieprofesjonalne.

W tym momencie pomyślałam o tym, ile jest w naszym kraju dzieci, które gotowe są przywiązać się do zupełnie obcej kobiety, jak do własnej matki. Ile dzieci nie otrzymuje matczynego ciepła, a ile matek jest gotowych wymienić dziecięcą miłość na kolejną dawkę? Dlaczego to się zdarza? Nie mogę znaleźć odpowiedzi. Chcę tylko powiedzieć jedno: oczy dziecka pełne miłości to jedyna rzecz, dla której warto poświęcić wszystko.

Trending