Connect with us

Rodzina

Wstydzi się swojego ojca

Mateusz wracał do domu ze szkoły sportowej. Stary podmiejski autobus, który wyglądał, jakby miał się zaraz rozpaść, był w połowie pusty, ale to jeszcze bardziej zdenerwowało chłopaka. Pech, że tym samym kursem jedzie akurat jego ojciec. Mateusz pieczołowicie odwracał wzrok od fotela kierowcy, który był oddzielony od reszty pojazdu przezroczystą szybą, ale mimo to nie mógł nie zauważyć, że ojciec z niepokojem obserwował go w lusterku wstecznym, w którym widział cały autobus jak na dłoni.

W końcu był jego przystanek i chłopak przemknął szybko obok kabiny kierowcy do wyjścia.

Ojciec wyciągnął za nim rękę, chciał mu coś powiedzieć, ale w końcu tylko smutno potrząsnął głową, odwrócił się i ruszył dalej.

Mateusz zatrzasnął głośno drzwi wejściowe i od razu zamknął się w swoim pokoju. Nawet nie przywitał się z matką, która była już w domu i gotowała w kuchni obiad.

Dlaczego ojciec nie znajdzie sobie innej pracy? Pracuje codziennie do późna, prawie nie ma wolnego, ręce ma zawsze pokryte smarem, który przez lata takiej pracy mocno wżarł się w skórę i już się go nie da niczym zmyć. Ubrania ma trochę niechlujne, pomięte. No bo jak mają wyglądać, skoro całymi dniami siedzi w tym dusznym autobusie?

Ojciec był starszy od matki aż o piętnaście lat. Ciężka praca nie pomagała, miała  wpływ na wygląd mężczyzny i dodawała mu kolejnych dziesięć lat: wyostrzone rysy twarzy, głębokie zmarszczki wokół oczu, szorstkie dłonie, oczy zmęczone ciągłym napięciem i zawsze otwartym oknem.

Mateusz strasznie się wstydził, że jego ojciec jest taki stary. A jeszcze bardziej wstydził się jego pracy. Kiedy od czasu do czasu spotykał go w autobusie, udawał, że są obcy, że się zupełnie nie znają. Zwłaszcza jeżeli w pobliżu był jakiś kolega.

Tylko Szymek, najlepszy przyjaciel Mateusza, znał jego ojca z twarzy. Dla wszystkich innych pan Andrzej pracował jako kierowca ciężarówki i prawie nigdy nie bywał w domu.

Mateusz kiedyś skarżył się ze złością Szymkowi:

– Moja mama jest naprawdę piękna, mądra, wykształcona. Jak mogła poślubić takiego mężczyznę? Wygląda przy niej jak jakiś dziad. Bardziej jak jej ojciec niż mąż. Dlaczego go nie zostawi? Mogłaby już sobie znaleźć dziesięciu lepszych od niego.

– Moi rodzice też nie są młodzi, – Szymek próbował jakoś pocieszyć przyjaciela.

– Ale nie aż tak starzy – Mateusz nie mógł opanować gniewu. – Poza tym u ciebie to jest jasne. Masz starszą siostrę. Różnica między wami to dziesięć lat.

Rodziny Mateusza nie można było nazwać zamożną, ale nie byli też biedni. Matka, pani Grażyna, pracowała jako bibliotekarka. Pensja jego ojca była niewielka, ale w wolnych chwilach dorabiał jako taksówkarz.

Jeszcze z dzieciństwa Mateusz pamiętał, że rodzice ledwo wiązali koniec z końcem, chociaż, jak teraz rozumiał, ich dochody były mniej więcej takie same jak obecnie.

– Co oni robili z tymi pieniędzmi? – chłopaka zaczęła męczyć podstępna myśl. – Może je odkładali i mają gdzieś ukrytą większą kwotę?

Mateusz przypomniał sobie o tym po raz kolejny, gdy jego kolega z klasy chwalił się nowiutkim telefonem komórkowym. To był najnowszy model prestiżowej marki, który otrzymał od rodziców na urodziny.

– Mamo, chcę nowy telefon, – powiedział chłopak do pani Grażyny. – Nie może być tak, że ty i ojciec nie macie pieniędzy. Odkąd pamiętam, cały czas oszczędzaliście.

– Synu, teraz nas nie stać na taki telefon. Ale poczekaj trochę. Powiem ojcu. Coś wymyśli.

– O ojcu to mi nawet nie mów, – powiedział ze złością Mateusz.

Dosłownie dzień później pani Grażyna wręczyła synowi fabrycznie nowy telefon. Dokładnie taki, jak prosił. Radość z prezentu miała gorzki posmak. Chłopak nie mógł zrozumieć, dlaczego i szybko ukrył gdzieś głęboko wewnątrz siebie to nieprzyjemne uczucie. Bał się przyznać przed sobą, że robi coś złego, że zachował się jakoś nie tak.

Od tego dnia pan Andrzej jeszcze rzadziej bywał w domu. W ciągu dnia jeździł autobusem, a wieczorem odpalał stary samochód i rozwoził ludzi po mieście do późnej nocy.

Pewnego dnia Mateusz przyleciał do Szymka strasznie podekscytowany. Oczy mu błyszczały. Nie mógł usiedzieć spokojnie ani przez chwilę.

– Wyobraź sobie, że mój ojciec nie jest ze mną spokrewniony! Dlatego w ogóle nie jesteśmy do siebie podobni. Ani trochę, – przekazał przyjacielowi wiadomość z triumfującą radością. – Wiedziałem to. Zawsze wiedziałem. Nie, taka osoba po prostu nie może być moim ojcem.

Sekret wyszedł na jaw przez przypadek. Pani Grażyna rozpoczęła wielkie porządki przed Wielkanocą. Postanowiła uprzątnąć szafę w przedpokoju, do której od dawna nikt nie zaglądał. Mateusz został poinstruowany, żeby dokładnie przejrzeć wszystkie rzeczy i wyrzucić stare i niepotrzebne.

Chłopak podszedł do zadania bardzo odpowiedzialnie i od razu postanowił sprawdzić, czy w szafie jest coś ciekawego. Znalazł tam parę dokumentów i stare zdjęcia. Na jednym z nich była jego matka. Jeszcze bardzo młoda. Uśmiechała się radośnie, cała aż promieniała. Obok niej stał wysoki, przystojny mężczyzna. Zdjęcie zostało zrobione około pół roku przed narodzinami Mateusza, świadczyła o tym data zapisana na odwrocie. Tam starannym pismem napisano: „Ojciec mojego przyszłego dziecka, ale jeszcze o tym nie wie”.

Ręce mu lekko drżały. W gardle zaschło. Mateusz przez kilka minut nie mógł dojść do siebie, po czym natychmiast pobiegł do matki.

– Powiedz mi tylko prawdę, czy to jest mój prawdziwy ojciec? – pokazał jej znalezione zdjęcie.

Pani Grażyna ciężko usiadła na krześle i oparła głowę na ręce.

Kobieta nie powiedziała ani słowa, ale jej oczy mówiły wszystko.

Mateusz nie mógł usiedzieć w domu. Od razu poleciał do swojego najlepszego przyjaciela. Nie miał teraz głowy do porządków. Nie miał nawet ochoty porozmawiać z mamą, która wciąż siedziała na krześle w kuchni oniemiała, jakby skamieniała.

Szymek długo patrzył na zdjęcie i z jakiegoś powodu zapytał, czy może je zatrzymać na jakiś czas. Mateusz był tak podekscytowany, że nawet nie zapytał przyjaciela, w jakim celu.

A następnego dnia Szymek wyjaśnił, że mężczyzna ze zdjęcia wydał mu się znajomy i postanowił pokazać go rodzicom. Na zdjęciu rozpoznali swojego dalekiego krewnego.

Mężczyzna żył i miał się dobrze. Był adwokatem. Mieszkał na stałe w tym samym mieście. Znalezienie jego adresu nie zajęło dużo czasu.

Mateusz leciał do domu jak na skrzydłach. Pana Andrzeja jak zwykle nie było.

– Synu, musimy porozmawiać, – pani Grażyna zwróciła się do syna głosem ochrypłym od łez.

– Tak. Ja też mam ci coś do powiedzenia, – powiedział stanowczo Mateusz. – Mam już szesnaście lat i mogę podejmować własne decyzje. Pójdę do mojego ojca. Do prawdziwego ojca. Już wiem, gdzie mieszka. Będzie mi tam lepiej niż tutaj. Nawet nie próbuj mnie przekonywać.

– Dobrze, może tak będzie lepiej, – pani Grażyna odwróciła wzrok, ledwo powstrzymując łzy.

Mateusz jechał zatłoczonym autobusem i aż płonął w środku z niecierpliwości. W końcu pozna swojego prawdziwego ojca! Nie potrzebuje już tego staruszka, który przez tyle lat udawał jego krewnego.

Wkrótce chłopak stał przed bramą eleganckiego dwupiętrowego domu na obrzeżach miasta w prestiżowej dzielnicy. Wysokie ogrodzenie niemal całkowicie zasłaniało okna pierwszego piętra.

“Mój ojciec nie jest biednym człowiekiem,” – pomyślał Mateusz.

Stał tam i nie wiedział, co dalej robić, co powinien powiedzieć?

– A ty czego tutaj szukasz? – usłyszał nagle za sobą męski głos. – Nie masz po co się tu kręcić. Wracaj tam, skąd przyszedłeś.

Mateusz aż podskoczył z zaskoczenia. To ten mężczyzna ze zdjęcia, jego ojciec, stał obok luksusowego samochodu. Niemłody, ale przystojny, w drogim garniturze.

– Słyszysz mnie? – mężczyzna z pogardą wykrzywił usta.

– Czy nazywa się pan Wojciech Balicki? – Mateusz w końcu się przełamał.

– A jak tak, to co? – mężczyzna zmierzył chłopca zimnym spojrzeniem.

– Dzień dobry. To ja do pana… Tato, jestem twoim synem, – Mateusz ledwo wydusił ostatnie słowa, a serce waliło mu jak oszalałe.

Teraz ojciec go rozpozna, przytuli, zaprosi do siebie. Po prostu nie może być inaczej.

– Ja nie mam syna. I nigdy nie miałem, – odpowiedział ze złością mężczyzna. Jakby chciał, żeby te słowa zabolały.

Łzy napłynęły Mateuszowi do ​​oczu. Nie spodziewał się takiego powitania. Jak mógł tak go potraktować? Jego własny ojciec!

– Powiedziałem twojej matce, kiedy przychodziła z tobą małym, żeby prosić o pieniądze na operację, że nie dam jej pieniędzy. I ty też niczego ode mnie nie oczekuj. Powtórzę to jeszcze raz. Nie mam syna. Nigdy nie miałem i nigdy nie będę miał. Nie przychodź tutaj.

Widać było, że złość aż w nim kipi.

W tym momencie z podwórka wyjrzała mniej więcej piętnastoletnia dziewczyna.

– Tato, co ty tutaj robisz tak długo? Mama i ja już nie możemy się ciebie doczekać, – zwróciła się do mężczyzny dźwięcznym głosem i przeniosła wzrok na Mateusza. – A kto to?

– Nikt. Chodź, słoneczko.

Mężczyzna i dziewczyna, jego córka, zniknęli za wysokim płotem, a Mateusz stał tam przez długi czas, nie mogąc się ruszyć.

Myśli wirowały mu w głowie. Trzeba wrócić do domu. Chłopak poszedł na przystanek autobusowy. To dobrze, że jego ojciec, jego ojczym, nie jeździ dzisiaj na tej trasie. Dzisiaj to ucieszyło Mateusza nie dlatego, że wstydził się pana Andrzeja, tylko dlatego, że nie umiał spojrzeć mu w oczy.

Mateusz wrócił do domu, ale stał pod drzwiami, dopóki z pracy nie wrócił pan Andrzej.

Czy mogę wejść? – zapytał ojca niepewnie.

– Dlaczego pytasz? To twój dom. Tu jest twoja rodzina, – mężczyzna uśmiechnął się i delikatnie popchnął go w stronę drzwi.

Mateusz, pani Grażyna i pan Andrzej siedzieli przy kuchennym stole i milczeli. Nikt nie odważył się rozpocząć rozmowy. Chłopak nie wiedział, jak ma ich przepraszać, a rodzice nie wiedzieli, jak powiedzieć synowi całą prawdę.

Grażyna, jeszcze bardzo młoda i bardzo naiwna, zakochała się w Wojtku, najprzystojniejszym chłopaku ze szkoły. Była wniebowzięta, kiedy zwrócił na nią uwagę. Szczerze wierzyła, że ​Wojtek jest jej Przeznaczeniem. Zaplanowała ich wspólne życie w najdrobniejszych szczegółach. Kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży, poinformowała o tym swojego chłopaka. I okazało się, że bardzo się co do niego pomyliła. Wojtek stanowczo oświadczył, że to nie jego dziecko i zdecydowanie radził się go pozbyć. Grażyna odmówiła. Wtedy Wojtek po prostu uciekł do swoich krewnych w innym mieście.

Tylko raz kobieta przyszła do swojego byłego chłopaka, kiedy mały Mateusz potrzebował pilnej operacji serca. Wojtek nie dał ani grosza.

Wtedy to Andrzej uratował chłopcu życie. Mężczyzna od dawna zabiegał o względy Grażyny, ale ona bała się odwzajemnić uczucie. I wcale nie dlatego, że był od niej znacznie starszy. Nie chciała przerzucać swoich problemów na czyjeś barki.

Andrzej pożyczył całą potrzebną kwotę od znajomych. Później przez długi czas oddawali te pieniądze w ratach. Dlatego musieli oszczędzać. Później zaczęli pomału odkładać dla syna na oddzielne mieszkanie. Chcieli, żeby ich dziecko było zabezpieczone.

– Mamo, tato, ja nie potrzebuję mieszkania. Chcę, żebyście żyli długo i byli zdrowi, – wyszeptał Mateusz przez łzy, kiedy pani Grażyna skończyła swoją spowiedź.

Chłopak strasznie sobie wyrzucał to, że tak bardzo obraził rodziców. Był zaskoczony i wdzięczny za ich niesamowitą cierpliwość i poświęcenie. Tak późno to zrozumiał i docenił.

Gdy tylko Mateusz skończył osiemnaście lat i otrzymał prawo jazdy, kategorycznie zabronił ojcu jeżdżenia na taksówce. Powiedział, że teraz on będzie jeździł zamiast niego.

Chłopak wiele lat później przypadkowo spotkał swojego biologicznego ojca. W restauracji świętowali urodziny pana Andrzeja oraz małych bliźniaków – Kasi i Tymka. Tak się złożyło, że wnuki urodziły się tego samego dnia co ich dziadek, więc teraz ich rodzina miała potrójną okazję do świętowania.

Wojciech bardzo się postarzał. Od razu rozpoznał syna. Chciał z nim porozmawiać, ale Mateusz przeszedł obok i nawet na niego nie spojrzał. Ten nieznajomy nie jest wart jego uwagi.

Trending