Życie
Wojtka Iwonka

Mieszkałam z Wojtkiem, synem cioci Poli, na jednym podwórku. Jako dzieci bawiliśmy się w policjantów i złodziei, w chowanego, razem wspinaliśmy się na drzewa… Był o kilka lat starszy, połowa dziewcząt ze szkoły chciała się z nim umówić. No cóż, mądry, zabawny, dobrze zbudowany i trochę złośliwy.
Pewnego dnia wracałam do domu ze szkoły. Jacyś chłopcy zaczęli mnie obrażać, a Wojtek stanął w mojej obronie i od tego czasu zaczęliśmy się spotykać. A potem kontakt między nami się urwał – nie było wtedy serwisów społecznościowych, nie było telefonów komórkowych.
W szkole krążyły plotki, że rodzice Wojtka oddali go do domu dziecka. Jednak jakoś nigdy w to nie wierzyłam. Jak można by było oddać takiego przystojnego syna?
Zapytałam kiedyś jego wychowawcę:
– A gdzie przepadł Wojtek?
Ale on tylko wzruszył ramionami i odpowiedział:
– Jego droga życiowa nie jest taka prosta. Iwonka, dam ci radę na przyszłość… Wybieraj chłopaków, którzy mają lżejsze życie – będziesz szczęśliwsza.
Czas mijał. Zdążyłam wyjść za mąż i się rozwieść, został mi syn. Pewnego razu spacerowałam z nim po parku i spotkałam… Wojtka! Szedł tak jakoś dostojnie i pewnie.
– Mamo, kto to jest? – zapytał mój syn.
– A, znajomy. – odpowiedziałam, wstrzymując oddech.
– Kochasz go? – zapytał nagle mój sześcioletni syn.
– Synu, skąd takie pytanie? – próbowałam nad sobą zapanować.
– Nigdy tak nie patrzyłaś na tatę. – prychnął syn. Nie na darmo mówią, że dzieci mają dobrą intuicję…
Jakiś czas później próbowałam odbudować swoje życie osobiste. Jednak Wojtek stał mi przed oczami i żaden mężczyzna nie mógł się z nim równać. Nie chciałam się do tego przyznać, ale prawdopodobnie dlatego nie byłam w żadnym poważnym związku.
Po kilku latach w pracy, zaproponowano mi awans i przeprowadziłam się z synem do Warszawy. Życie nabrało rozpędu, dużo pracowałam, więc nawet nie myślałam o swoim życiu osobistym. Synowi trzeba było zapewnić odpowiednie wykształcenie, a potem, jak się ożeni, dobrze byłoby kupić mieszkanie.
Kiedy mój syn skończył 13 lat, miałam już odłożoną wystarczającą ilość pieniędzy na jego wykształcenie i poszłam do biura nieruchomości, żeby poszukać mieszkania.
Wiecie, kto okazał się być moim agentem nieruchomości? Wojtek…
– Więc przez cały ten czas po rozwodzie byłaś sama? – zapytał po długiej rozmowie o mnie, o życiu, o mieszkaniu…
– Tak, rozwiodłam się, kiedy mój syn miał cztery lata.
– Kiedy spotkaliśmy się wtedy w parku… – Wojtek zawahał się. – Czy byłeś już wolna?
– Tak, od tego czasu nie zbudowałam żadnego poważnego związku. – w końcu się do tego przyznałam.
– Iwonka! – wziął mnie na ręce i zaczął się kręcić w kółko. – Kochałem cię przez te wszystkie lata, ale nie chciałem zniszczyć twojego szczęścia. Myślałem, że masz szczęśliwą rodzinę!
Nie mogłam uwierzyć, że moje marzenia i ciche fantazje stały się rzeczywistością. Po latach Wojtek został właścicielem biura nieruchomości w Warszawie. Kupione mieszkanie miało poczekać aż syn będzie pełnoletni. Do tego czasu postanowiliśmy zamieszkać we trójkę, z Wojtkiem.
Dwa lata później znowu zaszłam w ciążę, urodziłam syna, a po kolejnych dwóch latach córkę.
Wojtek adoptował mojego najstarszego syna i zajmował się nim jak rodzony ojciec. Już podczas naszego wspólnego życia we troje, chłopiec zaczął nazywać go „tatą” i oboje po ślubie przyjęliśmy nazwisko Wojtka. Nasze wspólne dzieci prawie do dorosłości nie wiedziały, że najstarszy z nich jest ich przyrodnim bratem. A kiedy dorośli, długo nie mogli zrozumieć, jak to możliwe – bo najstarszy syn był najbardziej podobny do Wojtka.
Na ślubie naszej najmłodszej córki wszyscy tańczyliśmy i bawiliśmy się do rana z dziećmi mojego najstarszego syna. I niech ktoś mi powie, że miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje – nie uwierzę i Wojtek chyba też nie.

-
Historie1 rok ago
Chłopak w autobusie dał lekcję matce z synem
-
Rodzina1 rok ago
Mam 64 lata, rok temu wróciłam z pracy we Włoszech i stwierdziłam, że mam dość. Byłam tam przez 12 lat, w tym czasie kupiłam mieszkania i córce, i synowi, a w swoim domu na wsi przeprowadziłam porządny remont. Wydawałoby się, że niczego mi już nie trzeba – tylko cieszyć się życiem, ale jest coś, co nie pozwala mi na pełną radość.
-
Rodzina1 rok ago
Córce kupili mieszkanie, a syn dostał działkę
-
Życie1 rok ago
Teściowa wyrzuciła nas z domu, a 15 lat później przyszła do wnuczki