Connect with us

Rodzina

Wiktor, główny inżynier w naszej firmie, cichy, spokojny, powściągliwy człowiek, nigdy nie mówił o sprawach osobistych, a jedyne co wiedzieliśmy, to to, że od dawna był wdowcem. I dopiero dzisiaj dowiedzieliśmy się, że ma dorosłą córkę, która nie odzywa się do niego od ponad 10 lat. A wszystko dlatego, że nie chciał zaakceptować jej wybranka. Nie chodziło tylko o to, że mu się nie spodobał, postawił też ultimatum „albo on, albo jej mąż”. I, jak widać, córka dokonała wyboru i nie wybaczyła ojcu.

Wiktor, główny inżynier w naszej firmie, cichy, spokojny, powściągliwy człowiek, nigdy nie mówił o sprawach osobistych, a jedyne co wiedzieliśmy, to to, że od dawna był wdowcem. I dopiero dzisiaj dowiedzieliśmy się, że ma dorosłą córkę, która nie odzywa się do niego od ponad 10 lat. A wszystko dlatego, że nie chciał zaakceptować jej wybranka. Nie chodziło tylko o to, że mu się nie spodobał, postawił też ultimatum „albo on, albo jej mąż”. I, jak widać, córka dokonała wyboru i nie wybaczyła ojcu.

Chociaż często rozmawialiśmy w pracy o sprawach osobistych, Wiktor zawsze trzymał się z daleka i nie wdawał się w te rozmowy. Ale dzisiaj, co bardzo mnie zaskoczyło, podzielił się tym, co go boli. Myśleliśmy, że jest sam, było nam go żal, ale nie wszystko było tak proste, jak myśleliśmy.

Po pracy zostaliśmy, żeby świętować moje urodziny, napić się kawy i zjeść ciasto. Wiktor też został. Rozmawialiśmy o tym, jak hodować pomidory, jakie przetwory najlepiej zrobić na zimę, jak planujemy spędzić święta i o promocjach w najbliższym sklepie. I tu pojawił się temat osobisty. Byłam bardzo zaskoczona, gdy dowiedziałam się, że Wiktor ma córkę, która ma niewiele ponad trzydzieści lat i od dawna jest szczęśliwą mężatką.

Wiktor to wspaniały człowiek, po 60., zadbany, zawsze schludnie i gustownie ubrany, chociaż niezbyt nowocześnie. Często chodzi z przyjaciółmi na piesze wycieczki, jest aktywny, ale dość zamknięty w sobie. Nie mówi nikomu o swojej córce Weronice, bo nie ma nic do powiedzenia. Nic nie wie o jej życiu osobistym i wnukach.

Kiedy jego żona zmarła nagle w połowie lat 90., został sam z córeczką. Praca w fabryce jako inżynier, opieka nad małym dzieckiem – to było dla niego prawdziwe wyzwanie. Ale pensja „fabryczna” nie była zbyt dobra, a do tego ciągłe opóźnienia w płatnościach i Wiktor zaryzykował – spróbował swoich sił jako inżynier w prywatnej firmie, do której od dawna go zapraszali.

Wynagrodzenie było więcej niż dobre i wszystkie pieniądze wydawał na córkę: piękne ubrania, smaczne i zdrowe jedzenie, studia na dobrym uniwersytecie. Wiktor Weronice nie żałował niczego. Ale w tym wszystkim zapomniał o sobie – nie ułożył sobie życia osobistego, choć były wokół niego kobiety, ale zawsze bał się, że nikt nie zastąpi córce matki. I tak żyli we dwójkę.

Ale pod koniec studiów jego córka go zaskoczyła – wyszła za mąż za faceta z równoległego roku. Nie, Wiktor nie był przeciwny małżeństwu córki, ale nie zgadzał się na ślub z Tomkiem. Chłopak miał problemy z zachowaniem, nie uczył się zbyt dobrze i pochodził z niezbyt zamożnej rodziny. Ale moja córka nie chciała nic słyszeć – „Kocham go i już”.

Na początku nowożeńcy planowali zamieszkać z Wiktorem, bo Tomek był z innego miasta. Jednak po rozmowie ojca z zięciem, która przerodziła się w kłótnię, młodzi postanowili wynająć pokój, a ojca zostawić samego w trzypokojowym mieszkaniu. Wiktor był zły, ale miał nadzieję, że córka wróci do niego, tyle że bez ukochanego.

Zamiast kariery księgowej w firmie, w której pracował jej ojciec, Weronika czekała na dziecko. A kilka lat później – kolejne. Co teraz dzieje się z jej życiem zawodowym – ojciec nie wie. Ale wie, że nadal mieszka z Tomkiem, który nie okazał się tak zły, jak Wiktor myślał. Zięć założył własną firmę, sam zrobił meble, kupił przestronne mieszkanie, dobry samochód i co roku zabiera nad morze trzy swoje dziewczynki – Weronikę i ich dwie córki.

Wiktor wiele razy próbował pogodzić się z córką, ale na próżno, jest zbyt uparta – tak samo, jak ojciec. Widział swoje wnuczki tylko na zdjęciu w serwisach społecznościowych. Kupuje prezenty, ale nie ma odwagi pójść z wizytą – wstydzi się za siebie, a jego córka też nie byłaby z tego powodu zbyt szczęśliwa.

Widać, że jest smutny i nie wie, co zrobić. Nie rozumiem, naprawdę przez tyle lat nie można znaleźć wspólnego języka z ojcem? Czy naprawdę można go tak zostawić, samego?

Trending