Connect with us

Życie

W ogóle nie chciało mi się iść na parapetówkę do brata. Ciężko było patrzeć, w jakim koszmarnym miejscu spędzi resztę życia. I czy to w ogóle była parapetówka? Właśnie przenieśli się ze wsi do miasta na wynajęte mieszkanie. Rodzina wiązała z nim takie nadzieje, a on postanowił, wyobraźcie sobie, zostać artystą. Znalazł sobie nawet kobietę, nazywa ją swoją muzą. Mieli nadzieję, że jednak zmieni zdanie, zdobędzie normalny zawód, ojciec już mu załatwił pracę, ale nie. Mama miała nadzieję, że niedługo znudzi mu się ta dziewczyna w dziurawych dżinsach, wiecznie usmarowana farbą. A 3 lata później byliśmy bardzo zaskoczeni, kiedy zrozumieliśmy, jak bardzo się myliliśmy

Mój brat i ja dorastaliśmy w stosunkowo zamożnej rodzinie. Były trudne lata dziewięćdziesiąte, a my mieliśmy duży dom na obrzeżach miasta, a rodzice swój mały, ale dochodowy i stabilny biznes. Wychowali nas na osoby niezależne i nastawione na cel. Jakoś tak wyszło, że mieliśmy kontakt z podobnymi rodzinami i chodziliśmy do liceum, gdzie nie tylko nie było biednych dzieci, ale nawet średniozamożnych. Nic dziwnego, że poznałem swoją żonę na jednej z imprez w modnym, prestiżowym klubie.

Pochodziła z nieco zamożniejszej rodziny niż moja, a jej rodzice zaczęli ingerować w nasze życie na długo przed ślubem. Spotykaliśmy się przez sześć miesięcy, a potem się pobraliśmy, bo jej rodzice powiedziała, że już przyszedł na to czas. Ślub był wspaniały, całe miasto trąbiło o nim przez kolejny tydzień. Polecieliśmy na Sri Lankę w podróż poślubną. Nasi rodzice wspólnie kupili nam mieszkanie na pięknym nowym osiedlu. Ojciec mojej żony mianował mnie dyrektorem w jednej ze swoich firm. Nasze życie było wesołe, beztroskie i dostatnie.

Tymczasem mój młodszy brat dorósł, skończył szkołę i poszedł na studia. Kierunek, technologie paliwowe, wybrał ojciec, bo miał już dla niego pracę. Ale warto wspomnieć, że od dzieciństwa mojego brata nie interesowało nasze życie. Zawsze wolał mieszkać u babci, grać w piłkę z chłopakami z sąsiedztwa, lubił nawet wypasać krowę. Zawsze coś tam sobie malował, a to pole, a to las.

Już podczas studiów czasami u nas nocował, bo miał bliżej do uczelni. Próbowałem zabierać go na imprezy, poznawać z przyjaciółkami żony, wśród których były dziewczyny w jego wieku. Ale on wolał zostać w domu i spać. Mówił, że jesteśmy mało interesujący, ograniczeni i zbyt zależni od pieniędzy rodziców.

Na początku myślałam, że to jakiś młodzieńczy maksymalizm, ale później coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, że jesteśmy bardzo różni i mamy coraz mniej wspólnych tematów do rozmowy. Brakowało mi naszych rozmów jak w dzieciństwie, ale nie byliśmy już dziećmi.

Kolejnym powodem konfliktu między bratem a mną i rodzicami było to, że rzucił studia. Postanowił zostać artystą. Okazało się, że od dawna chodził na kursy, studiował na akademii i wreszcie otrzymał dyplom. Co więcej, spotkał tam dziewczynę, z którą wziął cichy ślub.

Nie robili wesela, bo nie mieli pieniędzy, a nie chcieli brać od naszych rodziców. Najpierw zamieszkali u niej na wsi. Tam malowali pejzaże i sprzedawali je online. A kiedy zaoszczędzili trochę pieniędzy, postanowili przeprowadzić się i wynająć mieszkanie w mieście.

W ogóle nie chciało mi się iść do nich na parapetówkę. Trudno mi było patrzeć na tych biednych ludzi po moim pięknym mieszkaniu na nowym osiedlu. Ich mieszkanie było wynajęte, czy to w ogóle można nazwać parapetówką? Mama i tata byli smutni, dali im pudło z wielką kokardą i kopertę, a po dwudziestu minutach wrócili do domu. Moja żona i ja trochę zostaliśmy, ale byliśmy szczerze zaskoczeni tym, jak szczęśliwi są ci wszyscy ludzie, a byli tam głównie przyjaciele z artystycznych kręgów. Tak samo dziwiła nas parapetówka, na której w kuchni leżą tylko kanapki i butelki alkoholu, a reszta mieszkania jest prawie pusta, nawet zamiast łóżka był tam tylko materac. Wynajęli dwupokojowe mieszkanie, w którym umeblowana była tylko kuchnia. Nie wyobrażaliśmy sobie, jak tak można żyć, to wyglądało na jakiś żart. Wydawało mi się, że nie wytrzymają długo, maksymalnie kilka miesięcy.

Ale minęły trzy lata. Jak bardzo się myliłam. W tym czasie udało im się umeblować mieszkanie, może niezbyt elegancko, ale bardzo przytulnie. Wiele mebli zrobili dla nich ich znajomi. Ich mieszkanie wyglądało jak dzieło sztuki, zawsze mieli hałaśliwe, radosne imprezy i wielu przyjaciół. Z powodzeniem sprzedawali swoje obrazy, a nawet zbierali pieniądze na otwarcie galerii i szkoły artystycznej razem z przyjaciółmi. Ale najważniejsze jest to, że byli szczęśliwi. Nie tylko to mówili, ale wręcz świecili, epatowali pozytywną energią.

Szczerze mówiąc, nawet moja żona i ja zaczęliśmy im zazdrościć. Nasi znajomi robią się coraz bardziej zajęci i dalecy. W dodatku kilka razy oszukał nas ktoś z bliskich przyjaciół, a wszystko przez pieniądze. Loty do modnych kurortów już nam się znudziły. Całe nasze życie zrobiło się nudne.

Czuliśmy, że w mieszkaniu mojego brata tętni prawdziwe życie. Byliśmy zaskoczeni, jak to się mogło stać, że z ich niewielkimi zarobkami są tacy szczęśliwi. Jednak jakoś coraz więcej czasu spędzaliśmy u nich, a coraz mniej na spotkaniach z naszymi znajomymi.

Trending