Connect with us

Rodzina

Tyran, nie matka

Olę wychowywała tylko matka, ojciec zostawił je dawno temu, kiedy dziewczynka nie miała nawet trzech lat. Nie można powiedzieć, że to się stało przez niego. Matka Oli, Irena, była bardzo dumną i władczą kobietą, która chciała, żeby wszystko było tak, jak ona mówi. Jej mąż nie mógł już znieść ciągłych kłótni i awantur. Jak każdy typowy domator, pragnął rodzinnego ciepła i kobiecej łagodności. A przy tym miał dobrą pracę i pensję, chętnie brał się za wszelkie prace domowe, często nawet gotował obiad. Ale Irena najwidoczniej inaczej wyobrażała sobie własne przeznaczenie.

Mieszkali w dużym trzypokojowym mieszkaniu, które matka Oli odziedziczyła kiedyś po rodzicach. Spokojna okolica, blisko sklepy, przedszkole, szkoła i szpital. Irena była prawniczką, więc mogła sobie pozwolić na różne luksusy. Każdego lata wyjeżdżała z córką na wakacje, świetnie się ubierała, dobrze jadła. Po rozwodzie miała jeszcze wielu mężczyzn, ale żaden nie wytrzymał zderzenia z jej surowym charakterem.

Ojciec Oli nigdy nie zapomniał o córce. Wolny czas starał się spędzać tylko z nią. Jeździli razem na lody, chodzili na spacery do parku, czasem nawet zabierał ją ze sobą na ryby. Oli było przykro, kiedy dorosła i zdała sobie sprawę, kto był przyczyną ich rozwodu. Dziewczyna marzyła o pełnej rodzinie, takiej, jaką miała większość jej rówieśników. Jednak nigdy nie powiedziała ani słowa o tych swoich marzeniach ani matce, ani ojcu. Po prostu wiedziała, że ​​jej opinia i tak niczego nie zmieni. Więc pogodziła się z tym, co miała i cieszyła się każdą chwilą spędzoną z tatą.

Kiedy Ola chodziła jeszcze do szkoły, matka karała ją nawet za czwórki. Twierdziła, że ​​nauka jest najważniejsza. Możesz nie mieć przyjaciół, rozrywek, ale szkoła ma być na pierwszym miejscu. Dziewczyna musiała dobrze się uczyć, żeby zdobyć porządne wyższe wykształcenie i potem samodzielnie móc się utrzymać. Bo, czy można polegać na mężczyźnie? – zawsze powtarzała matka Oli.

Ola nie do końca podzielała poglądy matki na życie, szkołę i edukację. Z łatwością uczyła się przedmiotów humanistycznych, potrafiła godzinami siedzieć i czytać historię albo pisać wypracowania z polskiego. Nauki ścisłe natomiast były dla niej czymś z królestwa fikcji. Ola nie tylko wprost nienawidziła matematyki i fizyki, ale jeszcze nie dogadywała się z nauczycielami tych przedmiotów. Nie było kogo, kto by mógł jej to wytłumaczyć, bo matka nigdy nie pomagała jej w lekcjach. Jej ulubioną rozrywką było powtarzanie córce, że do niczego się nie nadaje. Czasami dochodziło do tego, że Irena, zdenerwowana czwórkami albo trójkami, uderzyła za to Olę w twarz.

Dziewczyna dosłownie zaczęła po cichu nienawidzić swojej matki. Przede wszystkim dlatego, że zrujnowała jej rodzinę, dzieciństwo i że w ogóle nie zwracała na nią uwagi. A ciągłe kłótnie, krzyki i poszturchiwania tylko dolewały oliwy do ognia.

Mijały lata. Ola dostała się na Wydział Filologiczny. To było przyczyną ogromnej awantury w domu, bo Irena miała znajomości na matematyce i chciała, żeby to tam studiowała jej córka. Ale to nie był kierunek dla Oli, nie rozumiała i nie chciała się tego uczyć. Po co marnować kilka lat życia i wiązać swoją przyszłość z czymś, czego nie lubisz?

Ola ukończyła studia z wyróżnieniem i znalazła pracę w biurze tłumaczeń. Dziewczyna nadal mieszkała z matką. W tym czasie Irena przeszła już na emeryturę. Jedyne, co robiła, to spotkania z przyjaciółkami i wyjścia do kawiarni albo na zakupy. Często robiła córce wyrzuty, że za mało zarabia, a powinna oddawać część wypłaty matce. Bo przecież ona ze wszystkich sił starała się zapewnić jej szczęśliwe i dostatnie dzieciństwo. Ola bez protestów oddawała matce część swojej pensji, ale w myślach była na nią zła. Gdyby matka była łagodniejsza, wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. Wiele kobiet marzy o mężczyźnie takim, jak ojciec Oli. A Irena sama zniszczyła własne szczęście.

Pewnego wieczoru po pracy Ola wróciła do domu nie sama, ale z młodym mężczyzną. Matka spojrzała ze zdziwieniem na córkę, potem na Szymona (tak chłopak miał na imię), po czym powiedziała:

– Jak to wytłumaczysz? Mamy tu jakiś dworzec czy hotel?

– Nie, mamo. To jest Szymon. Poznajcie się. A to jest moja ukochana mama. Spotykamy się z Szymonem już od jakiegoś czasu, ale nie chciałam ci nic mówić. Teraz zdecydowaliśmy, że chcemy zalegalizować nasz związek i zamieszkać razem. Żadnego wesela, żadnych białych sukienek i welonów. Wszystko skromnie i prosto, tylko w rodzinnym gronie.

– Czyli tak się sprawy… Czy ty, Ola, chcesz, żebym przedwcześnie odeszła z tego świata? Jakie – zalegalizować? Jaki Szymon? Kto to w ogóle jest… – z trudem na nowość zareagowała matka.

– Szymon jest sierotą. Całe dzieciństwo spędził w domu dziecka. Teraz pracuje jako ślusarz w fabryce. Jest bardzo miłym i dobrym człowiekiem, – kontynuowała spokojnie Ola.

– Sierota??? Więc przyprowadziłaś do domu łobuza, który nic nie ma? Chcesz go wziąć na swoją i na moją głowę? Chcesz pracować jak wół i gotować dla niego obiadki? Czegoś takiego w tym domu nie było i nie będzie.

– Takiej odpowiedzi się spodziewałam, mamo, – uśmiechnęła się Ola. – Szymon dobrze zarabia, ale to nie ma żadnego związku z tobą. A ja dorosłam już dawno temu i jako dziecko nie dostałam od ciebie żadnych ciepłych uczuć. Chcemy rozpocząć remont w pokojach, wymienić meble. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.

Irena nie powiedziała ani słowa. Ola i Szymon zrobili remont, kupili nowe meble, zmienili firanki i zasłony. Mieszkanie zrobiło się dużo wygodniejsze i ładniejsze.

– Pakuj się, mamo. Wyremontowaliśmy to dla siebie i twoich wnuków. Dla ciebie nie ma tu miejsca. Nie dogadamy się razem.

– O czym ty mówisz? – zapytała Irena z szeroko otwartymi oczami.

– Pojedziesz na jakiś czas do sanatorium. Wszyscy tam będą w tym samym wieku, co ty. A potem zobaczymy. Chcę czekać na moje dziecko w całkowitej ciszy i spokoju.

– Ach, tak, – łza spłynęła po policzku Ireny.

Po raz pierwszy w życiu Ola zobaczyła łzy i smutek u swojej matki. Ale mówiła poważnie. Szymon czekał na dole w samochodzie, żeby wywieźć swoją teściową…

Trending