Connect with us

Historie

Tam, gdzie jest Lilka, zawsze jest ciepło i wesoło

Tam, gdzie była Lilka, zawsze było ciepło i spokojnie. Była niesamowitą kobietą, która swoją niezwykłą urodą doprowadzała mężczyzn do szaleństwa i którą uwielbiały jej przyjaciółki. Zawsze udzielała im rozsądnych rad i szanowała zwykłych ludzi, których spotykała na swojej drodze.

Rodzice kiedyś wyrzekli się Lilki. Całe dzieciństwo i młodość spędziła w domu dziecka. Dziewczyna na długo zapamiętała tę atmosferę, zapach, pracowników i warunki. Pewnie na całe życie. Już jako bardzo młoda osoba przysięgła sobie, że nigdy nie będzie tak złośliwa i zła jak pani Jadzia, która pracowała w szkole jako woźna. Kiedy dzieci wbiegały na świeżo umytą podłogę, wrzeszczała tak głośno, że aż zawsze musiała interweniować dyrektorka, pani Anna Pustelnik.

Jednak dyrektorka wcale nie była lepsza. To była taka gruba kobieta po sześćdziesiątce, w wielkich okrągłych okularach, od której wiało chłodem i złością. Nigdy nie powiedziała dzieciom miłego słowa, wręcz przeciwnie, zawsze starała się im przypomnieć, kto jest kim i dlaczego te nieszczęsne dzieci nie śpią w ciepłym domowym, ale na zimnym metalowym łóżku, jeżeli w ogóle można je było tak nazwać.

Była jeszcze Marta Więcek, wychowawczyni, która, jak zapisano w jej obowiązkach, miała na co dzień zajmować się dziećmi i uczyć je manier, różnych przedmiotów, kultury. Ta kobieta ciągle coś przeżuwała, podczas gdy patrzyły na nią dziesiątki wygłodniałych dzieci. I wrzeszczała, że ​one ​już dawno swój obiad zjadły i więcej nie dostaną. Ale co tam obiad. Kiedy Lilka widziała takiego cukierka, to wydawał jej się czymś nieziemskim, słodkim i zakazanym. Bo dzieci widziały słodycze tylko od święta albo kiedy częstowali je obcy ludzie po drodze do pracy, do szkoły albo do parku.

Kiedy Lilka skończyła osiemnaście lat, nikt już jej dłużej nie zatrzymywał w ośrodku. Wyszła za bramę i popatrzyła na wielki świat swoimi pięknymi zielonymi oczami. Dziewczyna zrobiła głęboki wdech, po czym wypuściła powietrze, i tak zrobiła ze sto razy z rzędu. Spojrzała ponownie na ściany swojego dawnego domu i przyrzekła sobie, że ​​nigdy nie będzie taka jak ci, którzy tam pracują.

Jeszcze w domu dziecka dziewczyna skończyła kurs krawiecki. Miała do tego spory talent. Dlatego szybko znalazła pracę w fabryce odzieży. Te sukienki, bluzki i spódnice, które szyła Lilka, były po prostu zachwycające, nikt inny nie umiał takich uszyć. Za pierwszą pensję dziewczyna kupiła sobie ogromną paczkę cukierków.

Lilka szła ulicą do pokoju, który wynajęła u pewnej staruszki, i powoli rozkoszowała się smakiem każdego cukierka. Nagle zobaczyła małego chłopca. Siedział na ławce i głośno płakał. Matka wyrzuciła go z domu, bo przyszli do niej znajomi. Tak chłopiec  powiedział Lilce, która poczęstowała go garścią słodyczy. Dziewczyna uspokoiła malucha, pogłaskała go po głowie i zaproponowała, żeby poszedł do niej.

Kobieta wynajmująca pokój Lilce zdziwiła się widząc, kogo przyprowadziła jej lokatorka.

– Masz dobre i wielkie serce. Co zamierzasz z nim teraz zrobić? – starsza pani wskazała głową na chłopca.

Lilka tylko wzruszyła ramionami i nic nie odpowiedziała. 

Na brak adoratorów nie narzekała. To z zainteresowaniem przyglądał jej się kierownik szwalni, w której pracowała, to pracownicy, z którymi była na zmianie. Ale Lilka nikogo nie potrzebowała. Starała się żyć sama ze swoim dziecięcym bólem i nie dopuszczać nikogo zbyt blisko do siebie. Bo to bardzo boli, gdy komuś zaufasz, a on weźmie i cię zdradzi. Lilka wiedziała o tym lepiej niż ktokolwiek inny.

Następnego dnia Lilka odprowadziła chłopca do domu, ale po pracy spotkała go w tym samym miejscu, co poprzednio. Lilka nigdy nie podchodziła do niego z pustymi rękami. Niczego nie żałowała dla nieszczęsnego dziecka.

Pełna pozytywnych myśli i radości Lilka wierzyła, że może chociaż część świata uda jej się zmienić na lepsze.

Po latach Lilka założyła rodzinę, miała kochającego męża i córkę. Otaczało ją wielu przyjaciół. Ale nadal rozmawiała z chłopakiem, którego spotkała na ławce…

Trending