Connect with us

Ciekawostki

Szczere wyznania o tym, co dzieje się w restauracyjnej kuchni

Jestem studentką IV roku studiów. Mieszkam z rodzicami, to oni mnie otrzymują, dodatkowo dostaję jeszcze niewielkie stypendium. W tym roku postanowiłam kupić rodzicom wyjątkowe prezenty na Święta, a ponieważ w tym semestrze mieliśmy niewiele zajęć, porozsyłałam CV i dostałam propozycję pracy jako kelnerka w restauracji. Oczywiście przyjęłam ją, stawki były dobre, a harmonogram łatwo można było pogodzić ze studiami. Szczerze mówiąc, myślałam dotąd, że biznes restauracyjny jest bardziej wyrafinowany.

Kiedy pierwszego dnia pracy zobaczyłam w kuchni karalucha, prawie osiwiałam, tak strasznie się przestraszyłam. A wiecie, co było najzabawniejsze? Kucharz, widząc moją reakcję, tylko się roześmiał i bez słowa pacnął go ręką. Własną ręką! Bez rękawiczki! Po czym wrócił do przygotowywania posiłków dla gości.

Rozumiem, że w kuchni pracują ludzie i nie wszystko może być tak sterylne, jak w szpitalu. Zdarza się czasem, że czyjś włos przypadkowo wpadnie do naczynia. Ale bardzo nieprzyjemnie jest przepraszać gościa, który dostał go na swoim talerzu.

Najbardziej uderzyło mnie to, że kiedy takie danie wraca do kuchni, nikt go nie robi od nowa. Po pierwsze, przy pełnym obłożeniu stolików po prostu nie ma na to czasu. A po drugie, w naszej restauracji za takie błędy potrąca się pieniądze z pensji kucharza albo kelnera, który zaniósł talerz gościowi. Myślicie, że ktoś chce za to płacić z własnej kieszeni? Zgadza się – nikt. Dlatego często zdarzały się przypadki, że takie jedzenie nie było wyrzucane, tylko starannie od nowa nakładane i podawane gościom. W takich chwilach było mi tak bardzo wstyd! Ale nigdy to nie była moja bezpośrednia wina.

Pracowałem tam dokładnie dwa miesiące. Zarobiłam trochę pieniędzy i kupiłam prezenty dla swoich rodziców. Ale nie wiem, czy po tym doświadczeniu będę jeszcze mogła spokojnie jeść w tego typu miejscach.

Trending