Connect with us

Życie

Sprzedała wszystkie rzeczy z domu, żeby mieć na nark0tyki

Ta historia przydarzyła się nie mnie, tylko rodzinie moich przyjaciół – Basi i Wojtka. Ja przez trzy lata byłam na urlopie wychowawczym. Ponieważ od dawna nie było mnie w pracy, postanowiłam odwiedzić znajomych w biurze – napić się kawy, zjeść jakieś ciastko.

Właśnie wtedy Basia opowiedziała mi tę przykrą historię. Moja koleżanka wyszła za mąż ze dwadzieścia lat temu, jakoś w latach 90-tych. Czasy były trudne, Basia z mężem mieszkali w hotelu robotniczym, bo mąż dostał taki przydział z pracy. Oczywiście, nie mieli pieniędzy na własne mieszkanie, dopiero zaczynali zarabiać. Ale ponieważ jednak mąż Basi, Wojtek, znał się na finansach, znalazł ofertę kredytu dla młodej pary.

Wszystko szło dobrze. Basia miała możliwość częstych wyjazdów za granicę, a w tamtych czasach dobrze się wychodziło na drobnym handlu. Coś wywoziła, coś przywoziła. Postanowiła wyspecjalizować się w kawie. Kupowała towar w Niemczech i Czechach, a później sprzedawała różne gatunki kawy eleganckim restauracjom i kawiarniom w Polsce.

Dzięki temu bardzo szybko udało im się spłacić wszystkie długi. Poza tym Wojtek był głównym księgowym, więc miał stabilną i dobrze płatną pracę. Po jakimś czasie Basi i Wojtkowi urodził się syn Mikołaj.

Ojciec Basi zmarł trzy lata wcześniej. Mama już dawno nie żyła, zmarła podczas porodu młodszej siostry – Karoliny.

Przez całe życie Basia czuła się odpowiedzialna za młodszą siostrę i pomagała Karolinie we wszystkim. Z powodu tej miłości Karolina dorastała trochę rozpieszczona – pragnęła łatwego życia, nie chciała pracować, ale ubrania i kosmetyki musiała mieć markowe.

Po śmierci ojca siostry odczytały testament. Zgodnie z nim obie wspólnie odziedziczyły jego trzypokojowe mieszkanie. Ponieważ Basia i Wojtek mieli już własne lokum, mieszkanie po rodzicach zostawili Karolinie.

Ale bardzo szybko do Basi zaczęli dzwonić sąsiedzi ze skargami. Karolina organizowała w domu głośne imprezy, piła ze znajomymi. Nigdzie na stałe nie pracowała, jedynie łapała się od czasu do czasu jakichś dorywczych zajęć. A Karolina miała dobry zawód – z wykształcenia była pielęgniarką. Gdyby chciała, bez trudu znalazłaby pracę, albo w szpitalu, albo w prywatnej klinice.

Ale Karolina była leniwa. Najpierw żyła z oszczędności rodziców, później z zasiłków, jako czasowo bezrobotna. Poza tym dziewczyna dobrze wiedziała, że siostra zawsze jej pomoże.

Karolina w ogóle nie opłacała rachunków. Basia musiała więc płacić i za siebie, i za swoją siostrę. Po roku ją to zmęczyło. Siostra siostrą, ale nie może jej ciągle wyciągać za szyję. Nie jest już mała i może pracować – ma dwie ręce i nogi, ma wykształcenie. Czasami ludzie po prostu muszą dostać kopniaka w pewne delikatne miejsce!

Kiedyś Basia przyszła do Karoliny bez uprzedzenia. Miała zapasowe klucze. Otworzyła mieszkanie i stanęła jak wryta. Mieszkanie było zupełnie puste – zniknęły wszystkie antyki rodziców. Karolina je sprzedała! Na kanapie zobaczyła swoją siostrę w świetnym humorze i zrozumiała, na co były jej potrzebne te pieniądze.

Basia omówiła sprawę z Wojtkiem. Sprzedali mieszkanie po rodzicach i podzielili kwotę na pół. Za jedną część kupili Karolinie kawalerkę, a drugą przeznaczyli na leczenie siostry w klinice odwykowej  dla narkomanów.

Po terapii Karolina zdała sobie sprawę, że jest na samym dnie. Teraz wróciła już do domu i wreszcie znalazła pracę.

Trending