Connect with us

Historie

Słodkie prezenty dla tych, którzy marzą o nich najbardziej, ale nie mogą sobie na nie pozwolić – o tym, jak nasz sąsiad bezinteresownie je rozdaje dzieciom

W dzisiejszych czasach nie wszyscy ludzie mają możliwość dać swoim dzieciom wszystko, czego im potrzeba – z różnych powodów. Takie rodziny o niskich dochodach są niestety wszędzie, i na wsi, i w mieście.

No i ja właśnie mieszkam w mieście, a w naszym bloku też jest kilkanaście takich rodzin. Komuś nie wystarcza pensji, żeby wyżywić pięcioro dzieci, ktoś nie ma matki, ktoś stracił ojca, albo banalnie – jedno z rodziców straciło pracę.

Na parterze mieszka pewien mężczyzna, pan Mirek. Wszyscy go znają jako dobrego gospodarza i bardzo pracowitego człowieka. Każdego dnia chodzi do pracy, a wieczorem jeszcze jeździ z synami na działkę. Mają tam dużo owoców i warzyw, uprawiają porzeczki i maliny, a nawet trzymają tam króliki. Ani jednego dnia wolnego, cała ich rodzina tak pracuje.

Pewnego dnia, pod koniec lata, na naszym podwórku było pełno ludzi, bo wieczór był ciepły i wszyscy odpoczywali po pracy. Pan Mirek przyjechał wtedy swoim samochodem z przyczepką, na której przywiózł prezenty dla dzieci z naszego domu.

Wszystkie dzieciaki rzuciły się do niego, a on rozdał każdemu po kartonie jabłek, gruszek i śliwek. Następnego dnia przywiózł ziemniaki, marchewki i cebulę i zaniósł je do tych mieszkań, gdzie pieniędzy jest bardzo mało, a dzieci trzeba nakarmić.

Przez długi czas dzieci sąsiadów opowiadały o naszym podwórkowym czarodzieju i jego słodkich jabłkach. Co więcej, ta akcja nie była jednorazowa, bo jeszcze kilka razy przed zimą pan Mirek rozdawał swoje prezenty i mówił, że będzie to robił co roku. Najważniejsze jest to, że matka natura daje mu dobre plony, a przecież nie będzie żałował dla swoich.

Trending