Connect with us

Historie

Siedząc na lotnisku napisała wiadomość, że ​​nie jest gotowa

Magda i ja chcieliśmy mieć troje dzieci. I psa. Zaplanowaliśmy już wszystko: jaki dom zbudujemy, kiedy się pobierzemy, dokąd pojedziemy na wakacje, jaki samochód kupimy.

Tak, to było tylko w planach, więc postanowiliśmy zrobić pierwszy krok w stronę naszego marzenia – pobrać się.

Nie chcieliśmy mieć wesela w klasycznym tego słowa znaczeniu, z „zabawnym” wodzirejem i „ciekawymi” konkursami. Postanowiliśmy po prostu wziąć cichy ślub w urzędzie, a za zaoszczędzone pieniądze wyruszyć w trasę po Europie.

Ale rodzice, kiedy usłyszeli o naszych planach, zaczęli łapać się za serce.

„Jak to?”, „No, ale nie chcecie nawet skromnego przyjęcia?”, „Dziewczyna musi wyjść za mąż w białej sukni, bo inaczej małżeństwo nie będzie szczęśliwe”, „Jak my spojrzymy ludziom w oczy?”

Jednym słowem, rodzicom i moim, i mojej narzeczonej, absolutnie nie spodobał się nasz pomysł. Po długich dyskusjach, perswazjach, a czasem łzach, zapadła decyzja: żeby zachować zgodę w rodzinie, wesele musi być!

A potem zaczął się cały ten zamęt, którego mieliśmy nadzieję uniknąć: poszukiwanie porządnej restauracji, żeby cena była odpowiednia, a ściany nie odrapane; dyskusje naszych mam na temat weselnego menu; targowanie się z dekoratorką, żeby miała sumienie i trochę obniżyła standardy – nie jesteśmy milionerami(!); przymiarki sukni ślubnej, żeby była wygodna i dobrze wyglądała na zdjęciach.

W ciągu trzech miesięcy przygotowań wszyscy prawie straciliśmy panowanie nad sobą. Ale w efekcie: restauracja była zarezerwowana, goście zaproszeni, a sukienka i garnitur wisiały w szafie, czekając na swój czas. Wszystkie szczegóły zostały wzięte pod uwagę, potencjalne problemy przewidziane i rozwiązane z wyprzedzeniem. Wszyscy czekaliśmy na ten uroczysty dzień.

Przez te miesiące przygotowań Magda i ja nie mieliśmy nawet czasu normalnie ze sobą porozmawiać, nie mówiąc już o spacerach czy romantycznych randkach. Tak, rozmawialiśmy codziennie, ale wszystkie nasze rozmowy kończyły się zastanawaniem, kogo zapomnieliśmy zaprosić na wesele. Nie było czasu na rozmowy o naszych sprawach i na marzenia, tak jak wcześniej.

Ale w końcu to jest normalny wynik żmudnego procesu przygotowania uroczystości weselnej.

Na dwa dni przed ślubem otrzymałem od Magdy wiadomość: „Ślubu nie będzie. Nie jestem gotowa. Wybacz.”

Mimo, że była pierwsza w nocy, wziąłem taksówkę i pognałam do mieszkania Magdy. Drzwi otworzył mi jej ojciec.

Jak się okazało, Magda uciekła w porze obiadu. Wysłała mi SMS-a z lotniska, czekając na samolot do Rzymu. Rodzice powiedzieli, że odebrała kaucję z restauracji, sprzedała sukienkę, a nawet kupione przeze mnie obrączki, które u niej zostawiłem. Rodzice powiedzieli, że zniknęły też pieniądze, które mieli nam dać w prezencie ślubnym.

Chodziłem po nocnych ulicach i płakałem, nie wstydząc się łez. Nie była gotowa na ślub. Dlaczego zrozumiała to dopiero teraz? Jak ja mam teraz znowu zacząć ufać ludziom?

Po cichu otworzyłem drzwi i wszedłem do mieszkania. Rodzice spali. Niech śpią, rano dowiedzą się wszystkiego. A przede mną nieprzespana noc.

Trending