Connect with us

Rodzina

Rodzice żony zostawili jej w spadku mieszkanie. Od razu zaproponowałem, żebyśmy je sprzedali i kupili inne w Warszawie, ale Anita nie chciała o tym nawet słyszeć.

Moja żona i ja poznaliśmy się na studiach. Pochodzimy z różnych miast, więc postanowiliśmy zostać w Warszawie. Wzięliśmy cichy ślub, zaprosiliśmy tylko rodziców, a później wynajęliśmy mieszkanie.

Z nas dwojga tylko ja pracuję, a Anita czasami wyszywa w domu na zamówienie. Nie zarabia na tym dużo, ale te pieniądze wydaje tylko na siebie. To ja jestem głównym żywicielem rodziny. W zasadzie nie jestem przeciwny takiemu modelowi małżeństwa i wszystko mi odpowiada – w domu jest przytulnie, aż chce się tutaj wracać po pracy. Nigdy się o to nie kłóciliśmy, zarabiałem wystarczająco, żeby utrzymać rodzinę i starałem się jeszcze odłożyć pieniądze na zakup własnego mieszkania.

Pewnego razu rodzice mojej żony poważnie zachorowali. Na jakiś czas się wtedy do nich przenieśliśmy i pomagaliśmy, na ile mogliśmy. Ale wkrótce odeszli. Swojej jedynej córce zostawili w spadku mieszkanie.

Wróciliśmy do siebie i zaproponowałem żonie, żebyśmy sprzedali to mieszkanie, ale ona się nie zgodziła. Mimo, że nie mamy tyle pieniędzy, żeby kupić własne mieszkanie w Warszawie. Wynajmować go też nie chce, bo mówi, że spędziła tam całe dzieciństwo i nie chce wpuszczać obcych ludzi do domu swoich rodziców. Więc prawdopodobnie mieszkanie będzie stało puste.

Byłem tym oburzony, bo Anita nie dokłada ani grosza do domowego budżetu, więc mogłaby przynajmniej wnieść jakiś wkład w rodzinę. Wtedy dotknęło mnie to tak bardzo, że powiedziałem jej, żeby w takim razie sama zadbała o siebie. Nie mieliśmy jeszcze dzieci, a ja nie chciałem już sponsorować wszystkich jej zachcianek. Wtedy żona strasznie się na mnie obraziła, ale nie chciała pójść na żaden kompromis. Próbowała znaleźć pracę, ale ponieważ nie miała doświadczenia, nikt jej nie zatrudnił. Ale ja nie zmieniłem zdania. Chciałem jej dać nauczkę.

Powiedziała mi kiedyś, że tak bardzo chciałem sprzedać mieszkanie rodziców, żeby kupić sobie nowe w Warszawie, a ją zostawić z niczym. Nigdy w życiu nie słyszałem większej bzdury. Jak można coś takiego pomyśleć o własnym mężu skoro nigdy nie dałem jej do tego żadnego powodu?

Uznałem, że muszę poważnie porozmawiać z Anitą, bo inaczej to dojdziemy tylko do rozwodu. Wcale tego nie chciałem, bo wciąż kochałem moją żonę. A teraz zaczęliśmy się na siebie obrażać, milczeć i od siebie oddalać.

Porozmawialiśmy i jednak doszliśmy do porozumienia, że mieszkania nie sprzedamy, ale też nie będzie stało puste. Znajdziemy najemców i przynajmniej będzie z tego jakiś dochód. Najpierw będziemy odkładać te pieniądze na zakup naszego mieszkania, a później będzie to miły dodatek do pensji.

Potem w końcu się pogodziliśmy, kamień spadł mi z serca. Tak bardzo tęskniłem za tym, żeby w naszym mieszkaniu znowu zapanowała miłość. Aby uniknąć w przyszłości podobnych problemów, zaproponowałem Anicie, że podpiszemy kontrakt małżeński. Tylko wtedy będziemy pewni naszej przyszłości i nie będzie między nami w tej kwestii nieporozumień. Najpierw się nie zgadzała, bo myślała, że ​​to oznaka braku zaufania, ale przekonałem ją, że tak będzie znacznie lepiej.

Od tych wydarzeń minęły 3 lata. W tym czasie urodziła się nasza córka. W końcu żyjemy spokojnie. Poczekaliśmy trochę dłużej i wreszcie kupiliśmy własne mieszkanie. Cieszę się, że udało nam się dojść do porozumienia i nie zniszczyć rodziny.

Trending