Rodzina
Rodzice zaskoczyli mnie wiadomością o rozwodzie, kiedy miałam 23 lata, ale nie wtrącałam się w ich związek – są dorośli, to ich sprawa. Kiedy wyszłam za mąż, zamieszkaliśmy z moim ojcem, który później powiedział nam, że znalazł sobie nową partnerkę i chce nam ją przedstawić.

Przez całe życie dorastałam w zwyczajnej rodzinie. Nic specjalnego – rodzice mnie kochali, nasze relacje były bardzo dobre. Skończyłam szkołę i dostałam się na studia w innym mieście, więc musiałam przenieść się do akademika.
Tam poznałam mojego męża – byliśmy na tym samym roku, wiele nas łączyło, więc w naturalny sposób zaczęliśmy się spotykać.
Przyjeżdżałam do rodziców na weekendy, a pewnego dnia zaskoczyli mnie wiadomością o swoim rozwodzie. Byłam zdziwiona, bo nigdy w życiu nie było między nimi poważniejszych kłótni. Wyjaśnili, że po prostu tak będzie lepiej. Oni już przestali się kochać, ale ja zawsze mogę na nich oboje liczyć. Nie wtrącałam się w to – miałam wtedy 23 lata i własne życie. A rodzice są dorośli i wiedzą najlepiej, co powinni robić.
Ojciec został w naszym domu, bo odziedziczył go po swoich rodzicach, a mama wprowadziła się do babci. Nadal utrzymywałam z nimi ciepłe stosunki i przyjeżdżałam w odwiedziny.
W tym samym roku Antek zaproponował mi małżeństwo, a ja się zgodziłam. Zaczęliśmy przygotowywać się do ślubu. Co prawda byliśmy jeszcze na studiach, ale postanowiliśmy tego nie przeciągać. Na początku myśleliśmy, że wynajmiemy mieszkanie blisko uczelni i będziemy pracować na pół etatu w wolnym czasie, a potem coś wymyślimy.
Po weselu ojciec powiedział, że byłby szczęśliwy, gdybyśmy wprowadzili się do niego, bo mieszkałam w tym domu przez całe życie, a miejsca jest dużo – nie będziemy sobie przeszkadzać. Zgodziliśmy się i po ukończeniu studiów zamieszkaliśmy z moim ojcem. Antek od razu dogadał się z teściem – jeździli razem na ryby i chodzili do lasu na grzyby.
A ja byłam jedyną gospodynią w domu. Czasami mama przychodziła mi pomagać, wszystko było super i naprawdę dobrze nam się razem mieszkało.
Pewnego dnia ojciec powiedział mi, że spotyka się z pewną kobietą i że chciałby nam ją przedstawić. Nie miałam nic przeciwko temu, bo rozumiałam, że każdy chce być kochany i szczęśliwy. Nawet jeżeli tata i mama się nie dogadywali, to nie znaczy, że mają być sami aż do późnej starości.
Tak w naszym życiu pojawiła się Justyna. Wydała mi się miłą kobietą i od razu znalazłyśmy wspólny język. Okazało się, że ma 24-letniego syna, którego obiecała nam przedstawić.
Związek ojca i Justyny się rozwijał, a pół roku później powiedzieli nam, że teraz ona i jej syn też będą z nami mieszkać.
Dopiero wtedy zobaczyliśmy go po raz pierwszy. Wydawało mi się dziwne, że w tym wieku wciąż mieszkał z matką i nigdzie nie pracował. Pomyślałam, że mężczyzna powinien być bardziej ambitny i mieć jakieś cele. Dlatego od pierwszego dnia ani ja, ani Antek nie bardzo go polubiliśmy.
Ale my z Justyną od razu podzieliłyśmy się obowiązkami, więc mi było łatwiej. Ale zawsze miałam jakieś nieporozumienia z jej synem. Irytowała mnie jego ciągła obecność w domu i fakt, że nie robił absolutnie nic. Podczas gdy Antek i ja chodziliśmy do pracy, on po prostu siedział na kanapie i gapił się w telewizor.
Nieraz zwracałam mu uwagę, próbowałam też rozmawiać z ojcem, żeby jakoś wpłynął na tę sytuację, ale nie, on go bronił.
Wygląda na to, że mój ojciec stał się dla mnie nagle obcy. Myślę, że najlepiej byłoby się wyprowadzić i wynająć z mężem jakieś mieszkanie, ale na razie nie mamy takiej możliwości. Najwyraźniej musimy się z tym wszystkim jakoś pogodzić.
Oczywiście cieszę się, że tata odnalazł swoją miłość i nie został sam do późnej starości, ale pozostaje pytanie, jak sobie poradzić z tym leniwym “przyrodnim bratem”. Bo ja nie mogę już tego znieść…

-
Historie8 miesięcy ago
Chłopak w autobusie dał lekcję matce z synem
-
Rodzina9 miesięcy ago
Córce kupili mieszkanie, a syn dostał działkę
-
Życie8 miesięcy ago
Teściowa wyrzuciła nas z domu, a 15 lat później przyszła do wnuczki
-
Historie4 miesiące ago
– Zawsze wstydziłem się ojca, żyliśmy bardzo biednie. Latem najmowaliśmy się na wsi do wypasania krów. Albo pracowaliśmy u nas na polu. Jak złowiliśmy jakieś ryby, nigdy nie mogliśmy jej zjeść, bo to była szansa na zarobek. I w upał, i na mrozie ojciec stał przy drodze i próbował je sprzedać.