Connect with us

Historie

„Przyjacielska pożyczka” pozbawiła mnie wszystkich koleżanek.

– Aniu, słuchaj, już mi się skończyła wypłata, możesz mi pożyczyć dwieście złotych do pierwszego? – jak zawsze spytała przyjaciółka. Tak się jakoś składało, że nigdy nie wystarczało jej pieniędzy i ciągle pożyczała. Judyta pracowała w budżetówce i miała stałą pensję, zawsze wypłacaną na czas. Nie zarabiała dużo, ale jednak zawsze wiedziała, ile dostanie.

Ja też kiedyś zaczynałam od takiej pracy, ale po prostu na tym nie poprzestałam i szukałam innych opcji rozwoju. Wydawało mi się, że jestem warta więcej i ta pensja nie jest granicą moich możliwości.

Miałam jeszcze dwie przyjaciółki, takie jak Judyta. Było normą, że każda z nich pożyczała ode mnie pieniądze. To nie były wysokie kwoty, ale zadłużenie wciąż solidnie rosło. Oddawać nie spieszyło im się tak bardzo, jak pożyczać.

Nie chcąc tracić przyjaciółek, starałam się nie przypominać im zbyt natrętnie o długu. Pracowałam na dwóch etatach, a czasem dorabiałam sobie jeszcze z domu. Uwijałam się jak pszczółka – wiedziałam, że ​​muszę się sama utrzymać, a oprócz tego najprawdopodobniej pomóc moim przyjaciółkom. Szczerze mówiąc, to zaczynało być bardzo denerwujące, bo gdybym policzyła, to prawie cała jedna pensja szła właśnie na nie. A z powodu takiej ilości pracy w ogóle nie miałam czasu na życie osobiste – bo kiedy, skoro pracowałam przez całą dobę?

A dziewczynom jakoś udawało się wyjść do klubu albo na spacer, a nawet narzekały, że z nimi nie chodzę. Nie wiem, na co wydawały swoje i moje pieniądze, bo obie miały chłopaków, którzy za wszystko płacili. To była dla mnie wielka tajemnica.

Mimo całej tej mojej pracy, udawało mi się jednak znajdować nowe zainteresowania i wciąż się rozwijać. Starałam się nie stać w miejscu i zawsze dążyć do tego, żeby być coraz lepszą.

Uznałam więc kiedyś, że nadszedł czas, żebym zadbała o siebie. Rzuciłam moje obie prace i szukałam czegoś, co by mnie uszczęśliwiło. Miałam już wtedy 28 lat, większość moich znajomych założyła swoje rodziny, a ja czułam, że nadszedł czas na radykalną zmianę w życiu.

Po raz kolejny zadzwoniły moje przyjaciółki, żeby pożyczyć pieniądze, ale ja po raz pierwszy odmówiłam. Och, te ich prośby i pytania „co się stało?”. Najwyraźniej nie spodziewały się odmowy i nawet nie wiedziały, jak się zachować. Ale mi było łatwiej – w końcu nie czułam się winna, że nie spełniłam czyichś oczekiwań. Od tego czasu moje relacje z koleżankami mocno się ochłodziły.

Jakoś wcześniej nawet nie zauważyłam, że tak niewiele nas łączy. Przypomnę, że rzadko wspólnie wychodziłyśmy i spędzałyśmy razem czas, bo ja byłam głównie zajęta pracą. Jedynie od czasu do czasu dzwoniłyśmy do siebie albo pisałyśmy wiadomości.

A teraz nie miałam pieniędzy, więc koleżanki nie miały powodu, żeby do mnie dzwonić. A ponieważ nie byłam do nich bardzo przywiązana, wszystkie swoje wysiłki wkładałam w samorozwój i wciąż szukałam swojego powołania. I tak, miesiąc po miesiącu, stałyśmy się sobie zupełnie obce.

Za to w tym samym czasie poznałam fantastycznego faceta, założyłam własną firmę i aktywnie się rozwijałam. Znalazłam podobnie myślących ludzi, których mogę nazwać przyjaciółmi bardziej niż dawne koleżanki. I w końcu zrozumiałam zdanie „Jeżeli chcesz stracić przyjaciół, pożycz im pieniądze”.

Dlatego bądźcie ostrożni, pożyczając swoim bliskim i nie otaczajcie się takimi samolubnymi ludzi, to nie ma najmniejszego sensu.

Trending