Connect with us

Historie

Porzuciłam swoje dziecko i spotkałam je po 30 latach. Mój syn został moim szefem

Przez całe życie płacę za swój jeden błąd. Kiedyś porzuciłam swoje dziecko. Po prostu zostawiłam je w szpitalu. Ale tak naprawdę, przyznaję, nie wiem dlaczego. Wciąż nie rozumiem, jak mogłam to zrobić. Ale teraz już niczego nie mogę zmienić. Odnalezienie mojego dziecka jest prawie niemożliwe. Ale los spłatał nam okrutny żart.

Miałam 20 lat. Poszłam na studia i spotykałam się z chłopakiem ze starszego roku. Potrafił pięknie mówić, ale kiedy przyszło co do czego, był przerażony. Wciskał mi bajki o ślubie i szczęśliwej wspólnej przyszłości.

Na studia wyjechałam do innego miasta, nie mieszkałam już z rodzicami. I nagle okazało się, że jestem w ciąży. Miesiąc i 2 tygodnie. Przez kilka dni bałam się o tym powiedzieć chłopakowi. No, ale nie miałam wyboru. Powiedziałam. A on mnie po prostu zostawił. Powiedział, że nie chce o tym ani słyszeć, ani widzieć. I w ogóle nasz związek to była pomyłka. Byłam wtedy kompletnie zagubiona. Nie wiedziałam, co dalej. Nie mogłam wrócić do rodziców, nasze relacje były raczej chłodne.

Jakoś się dalej uczyłam. Żyłam ze stypendium. Mieszkałam w akademiku. Dostałam miejsce za darmo, uniwersytet oferował takie zapomogi. Nadszedł czas i urodziłam. Dowiedziałam się, że to chłopiec, ale nie chciałam zabrać tego dziecka. Jak wtedy miałam przeżyć sama z małym dzieckiem? Spakowałam swoje rzeczy i po 2 dniach wyszłam ze szpitala, zostawiając tam syna. Nie rozumiem, co mną wtedy kierowało. To był chyba strach i niepewność.

Długo dochodziłam po tym do siebie. Ale co mogłam zmienić? Po tym, jak trochę opanowałam depresję, poszłam do pracy w swoim zawodzie. Zaczęło mi się układać. Pensja rosła. Wynajęłam nawet całkiem ładne mieszkanie.

Po kilku latach przeprowadziłam się do stolicy. Tu też dużo pracowałam, na początku żyłam dość skromnie. Ale oprócz etatu znalazłam sobie jeszcze dodatkową pracę i tak jakoś sobie żyłam.

Teraz mam 50 lat. Pracuję w dobrej firmie na odpowiedzialnym stanowisku, jestem cenionym i doświadczonym pracownikiem. Dostaję przyzwoitą pensję i dobrze się już zadomowiłam w stolicy. Właśnie skończyłam spłacać kredyt za swoje mieszkanie. Aż tu nagle wszystko się zmieniło. I to nie tylko dla mnie.

Aż trudno uwierzyć w to, co się zdarzyło. Mam wrażenie, jakbym oglądała jakiś melodramat. Ale nie. To wszystko to czysta prawda.

Zmienił mi się szef. Przyszedł Marcin, dość młody i obiecujący, ale już ze sporym doświadczeniem. Od razu powiedział, że chce zmienić relacje w firmie. Chce, żeby wszyscy byli na stopie koleżeńskiej i tak też się do siebie zwracali. Żeby nie było zbyt oficjalnie.

Kiedyś przyniosłam mu raport. Usiedliśmy, żeby go omówić. Opowiedziałam mu trochę o sobie. A on powiedział mi swoją historię. Dowiedziałam się, że pochodzi z mojego miasta. Matka zostawiła go na porodówce.

Jeszcze wtedy starałam się zachować do tego dystans. Ale potem podał datę swoich urodzin. Zdałam sobie sprawę, że nie ma takich zbiegów okoliczności. Tego dnia szybko wyszłam z biura. Dostałam wysokiej gorączki. Minął tydzień. Wzięłam jeszcze kilka dni bezpłatnego urlopu. Nadal nie wiem, jak mam rozmawiać z synem, którego porzuciłam.

Trending